Faktyczna inflacja może ocierać się o 35-40 proc. w skali roku - ocenia ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka. Analitycy ING wbijają z kolei szpilę Adamowi Glapińskiemu, szukając opisywanego przez niego płaskowyżu inflacyjnego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Inflacja w październiku sięgnęła 17,9 proc. - podał GUS
Żywność w ciągu roku podrożała o 22 proc.
Realna inflacja mogła wynieść nawet 35-40 proc. - twierdzi ekonomista Mariusz Zielonka
Po "płaskowyżu" Glapińskiego nie ma śladu - oceniają analitycy ING
W październiku odnotowaliśmy wyższą inflację niż prognozowaliśmy, ale zgodną z oczekiwaniami rynku. Ceny w ciągu roku wzrosły o 17,9 proc. W skali miesiąca za towary i usługi zapłaciliśmy więcej o 1,8 proc.
- Bardzo negatywnie, wbrew naszym oczekiwaniom, zaskakuje wzrost cen żywności. W stosunku do września żywność podrożała o 2,7 proc. Jest to prawdopodobnie pochodna wzrostu cen różnych innych komponentów, które towarzyszą produkcji żywności – nawozów, energii, paliw. W ciągu roku żywność podrożała o blisko 22 proc. - mówi Mariusz Zielonka, eksperta ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.
- Biorąc pod uwagę, że to główne produkty w koszyku statystycznego Polaka, faktyczna inflacja może ocierać się spokojnie o 35-40 proc. w skali roku - mówi Mariusz Zielonka. Dodaje, że to, co było oczywiste, to wzrost cen paliw.
- W ciągu roku może nie robi takiego wrażenia (wzrost 19,5 proc.), ale też mieliśmy już wysoką bazę z 2021 r., kiedy to ceny benzyny ocierały się o 6 zł za litr. Za to w ciągu miesiąca ceny na stacjach benzynowych podskoczyły o 4,1 proc., co też Polacy widzą i odczuwają każdego dnia - twierdzi Mariusz Zielonka.
Przypomina, że głównym czynnikiem napędzającym inflację pozostają nośniki energii, których cena w ciągu roku wzrosła aż o 41 proc.
Glapiński chodził po płaskowyżu...
Z kolei analitycy ING po odczycie inflacji wbijają szpileczkę Adamowi Glapińskiemu.
- Nie tylko nie zmaterializował się scenariusz szczytu inflacyjnego latem 2022, ale coraz trudniej obronić także tezę o inflacyjnym płaskowyżu. Lokalny szczyt inflacji wciąż jest przed nami. W lutym przyszłego roku inflacja przekroczy 20 proc. rdr. Spadek do jednocyfrowych poziomów nastąpi nie wcześniej niż w IV kwartale 2023 r. - ocenili w komentarzu do szacunków GUS.
Niespełna miesiąc temu Glapiński zapewniał, że mimo wrześniowego odczytu inflacji, który jak przyznaje "zaskoczył NBP", wzrost cen wciąż byl w "logice płaskowyżu".
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jeszcze wcześniej, we wrześniu, prezes Narodowego Banku Polskiego zapewniał, że inflacja w wakacje osiągnęła punkt zwroty i będzie stopniowo maleć. Mówił, że "okres wakacyjny to zapewne był punkt zwrotny inflacji. Płaskowyż. Inflacja może być trochę wyżej albo niżej, ale zasadniczo to jest ten wysoki pułap, od którego inflacja będzie stopniowo maleć, wykluczając niespodziewane czynniki".
...ale ciągle wpada w dołki i na górki
Nic dziwnego, że jego nietrafione i oderwane od prognoz tezy prowokują do lekkiego szyderstwa. Tym bardziej, że swoje wrześniowe prognozy tłumaczył w październiku w dość kuriozalny sposób.
- Płaskowyż to są górki i dołki. Jak to jest na płaskowyżu, ale nie góry. Trochę może wzrosnąć, trochę wrócić. Czy to, co się dzieje w tej chwili - jest w logice płaskowyżu? Wystąpiły nowe czynniki po stronie surowców energetycznych i żywności, które zaburzają logikę płaskowyżu, ale być może nadal to jest płaskowyż. Trochę sytuacja rozwinęła się inaczej niż przewidywaliśmy - mówił.