Za rok powinniśmy mieć jednocyfrową inflację – twierdzi Marta Kightley, wiceprezeska NBP. Jej zdaniem inflacja będzie spadać od marca, pod koniec 2023 roku zjedzie poniżej 10 procent. Oznacza to, że jeszcze przez rok złoty będzie tracić wartość w dwucyfrowym tempie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zdaniem wiceprezeski NBP jednocyfrową inflację zobaczymy dopiero za rok
Jej szczyt ma przypaść na pierwsze miesiące 2023 roku
Przyznała, że NBP nie trafia z prognozami z powodu "szoków podażowych"
Jej zdaniem inflacja nie dobije do poziomu 20 proc.
– Od marca do końca przyszłego roku inflacja będzie silnie spadać. Na koniec 2023 roku zobaczymy jednocyfrową inflację – poinformowała na antenie Polsat News wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley.
Kightley w rozmowie z Igorem Sokołowskim dodała, że w listopadowej projekcji inflacji, którą NBP zamierza przedstawić w przyszłym tygodniu, znajdą się informacje dotyczące szczytu inflacji w Polsce. Wiceprezeska NBP nie powiedziała, ile wyniesie wspomniany szczyt. Wyznała jedynie, że możemy się go spodziewać w pierwszych miesiącach przyszłego roku.
Została też zapytana o to, dlaczego NBP ciągle nie trafia z prognozami. Prezes Glapiński już wielokrotnie podawał informacje, które nie znajdowały potem pokrycia.
- Z tego względu, że mamy do czynienia z szokami podażowymi. To nie jest tylko nasz problem. Nie tylko my nie przewidujemy dobrze tego szczytu inflacyjnego, ale również inne banki centralne. Za każdym razem, jak przygotowujemy projekcję inflacji, patrzymy na aktualne dane i na ich podstawie mówimy, co będzie się działo w przyszłości – mówiła Knightley.
- Zgodnie z projekcją lipcową, szczyt przewidywaliśmy na lato tego roku. Teraz przygotowujemy projekcję listopadową, z której będzie wynikało, że szczyt inflacji będzie przypadał najprawdopodobniej na pierwsze miesiące 2023 roku - dodała. Powiedziała też, że jej zdaniem inflacja nie przekroczy 20 procent.
Inflacja nie zwalnia tempa
Ze wstępnych danych GUS wynika, że inflacja konsumencka w październiku wyniosła aż 17,9 proc. W tym roku nie było ani jednego miesiąca, by ceny spadły lub utrzymały się na zbliżonym poziomie. Tylko w lutym wzrosty były nieco słabsze niż w styczniu, ale i tak dużo wyższe niż rok wcześniej.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny (GUS) najmocniej wzrosły ceny nośników energii – aż o 41,7 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok temu. Ceny paliw do prywatnych środków transportu, według szybkiego szacunku GUS, wzrosły w rok o 19,5 proc. Z kolei cenyżywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 21,9 proc.
Faktyczny wzrost cen jest bardzo bolesny
- Bardzo negatywnie, wbrew naszym oczekiwaniom, zaskakuje wzrost cen żywności. W stosunku do września żywność podrożała o 2,7 proc. Jest to prawdopodobnie pochodna wzrostu cen różnych innych komponentów, które towarzyszą produkcji żywności – nawozów, energii, paliw. W ciągu roku żywność podrożała o blisko 22 proc. - mówi Mariusz Zielonka, eksperta ekonomiczny Konfederacji Lewiatan.
- Biorąc pod uwagę, że to główne produkty w koszyku statystycznego Polaka, faktyczna inflacja może ocierać się spokojnie o 35-40 proc. w skali roku – mówi Mariusz Zielonka. Dodaje, że to, co było oczywiste, to wzrost cen paliw.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
- W ciągu roku może nie robi takiego wrażenia (wzrost 19,5 proc.), ale też mieliśmy już wysoką bazę z 2021 r., kiedy to ceny benzyny ocierały się o 6 zł za litr. Za to w ciągu miesiąca ceny na stacjach benzynowych podskoczyły o 4,1 proc., co też Polacy widzą i odczuwają każdego dnia – twierdzi Mariusz Zielonka.
Przypomina, że głównym czynnikiem napędzającym inflację pozostają nośniki energii, których cena w ciągu roku wzrosła aż o 41 proc.