
Umiesz łapać szczury? Jest praca. Burmistrz Nowego Jorku nie oszczędza na walce z gryzoniami w mieście. Oferuje od 120 do nawet 170 tysięcy dolarów rocznie. Po przeliczeniu, najwyższa stawka to ponad 750 tysięcy złotych.
Biuro burmistrza Nowego Jorku zamieściło ogłoszenie o pracę na stanowisku "dyrektora ds. zwalczania gryzoni w całym mieście", czyli szczurołapa – podaje money.pl. Oferują roczną pensję w wysokości od 120 do 170 tys. dolarów. W przeliczeniu po kursie z dnia pisania artykułu, to od 532 tys. do nawet 754 tys. zł rocznie.
Nowy dyrektor, nazywany przez rzecznika ratusza "szczurzym carem", będzie miał za zadanie opracowywać strategię zarządzania projektami oraz kierowanie zespołami zwalczającymi gryzonie.
Szukanie "krwiożerczego" kandydata
Samo ogłoszenie pełne jest zabawnych wstawek. Poza "szczurzym carem" czytamy w nim ponadto, że idealny kandydat powinien być "nieco krwiożerczy".
Wśród wymagań do zgłoszenia się na stanowisko wymieniono:
Oczekiwania? Poprawa wydajności operacyjnej, gromadzenie danych, wdrożenie innowacji technologicznych, umiejętność zarządzania śmietniskami oraz "gotowość na rzeź na wielką skalę".
Nowy pracodawca oczekuje od dyrektora-szczurołapa również zdolności do samodzielnego zarządzania, przedsiębiorczości, doświadczenia w pracy w samorządzie, a nawet gotowości do wystąpień publicznych jako "rzecznik miejskich wysiłków walki z gryzoniami".
Ulice pełne szczurów, ręce pełne roboty
Z rankingu Orkin, firmy zajmującej się kontrolą szkodników wynika, że Nowy Jork jest drugim miastem w Stanach Zjednoczonych pod względem wielkości populacji szczurów.
Tylko od października tego roku do nowojorskiego wydziału sanitarnego wpłynęło blisko 22 tys. skarg na szczury. To mocne odbicie po uspokojeniu się w czasie pandemii COVID-19.
Według rankingu, miastem numer jeden na tej niechlubnej liście jest dobrze znane Polakom Chicago. Od blisko dekady do miasta należy tytuł najbardziej zaszczurzonego w całych USA.
Nowy Jork najdroższym miastem świata
Pensja szczurołapa z Nowego Jorku w pierwszym odruchu może zwalać z nóg. Podkreślmy jednak, że – pomijając żartobliwy wydźwięk – jest to dyrektorskie stanowisko. A po drugie – Nowy Jork został właśnie okrzyknięty najdroższym miastem świata. Ex aequo z Singapurem.
Economist Intelligence Unit (EIU), ośrodek badawczy przy tygodniku "The Economist" opublikował najnowszy ranking dotyczący nadroższych miast świata. Pierwszy raz w historii Nowy Jork trafił na pierwsze miejsce, ale nie rządzi tam niepodzielnie, wciąż na tym samym miejscu ex aequo utrzymuje się Singapur.
Drożyzna, wszędzie drożyzna
Badanie przeprowadzone przez EIU, wedle którego powyższe dwa miasta są liderami pod względem kosztów życia, ukazuje jeszcze jedno istotne zjawisko.
W raporcie wskazano, że tylko w ciągu roku ceny w największych miastach świata (w oparciu o lokalne waluty) wzrosły średnio o 8,1 proc. Co stanowi najmocniejszy wzrost od 20 lat.
To oczywiście efekt inflacji, potęgowanej negatywnymi skutkami gospodarczymi po pandemii COVID-19 oraz w związku z wywołaniem przez Rosję wojny w Ukrainie.
Ranking Economist Intelligence Unit uwzględnia koszty podstawowych produktów i usług w 172 miastach na całym świecie.
