7 fatalnych wpadek firm. Chciały walczyć z dyskryminacją, wyszło odwrotnie
Redakcja INNPoland
11 stycznia 2023, 12:52·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 stycznia 2023, 12:52
Walka z dyskryminacją (o równe traktowanie wszystkich we wszystkich dziedzinach życia) to szlachetna idea. Niestety, zdarza się, że przynosi ona skutek odwrotny od zamierzonego, przez co walczący o równość staje się tym, który szkodzi sprawie. Często wynika to nie ze złej woli, lecz z ignorancji, braku pomyślunku albo pogoni za antydyskryminacyjną modą w myśl zasady: "wszyscy tak robią, to i ja coś zrobię".
Reklama.
Reklama.
Niektóre firmy chciały walczyć z dyskryminacją, ale wyszło na opak
Często wynika to nie ze złej woli, lecz z ignorancji
Przypominamy 7 wpadek, które popełniły firmy
Sporo przykładów na to, jak nie walczyć z wykluczeniem, znajdziemy w biznesie. Schemat wygląda następująco: dana marka chce podkreślić, jak zwalcza dyskryminację, przedstawia swój pomysł i robi więcej złego niż dobrego, więc musi wszystko "odkręcać", aby ratować wizerunek. Przypominamy 7 wpadek, które popełniły firmy, chcąc walczyć z dyskryminacją, lecz wyszło odwrotnie, niż planowano.
HAH
Historia dosłownie z ostatnich dni. Poznański klub HAHpochwalił się w mediach społecznościowych, że zatrudnił kobietę po 40. roku życia do pracy polegającej na utrzymywaniu czystości w lokalu. W poście przedstawiającym internautom nową pracownicę pracodawca podkreślił, że "nie wykluczamy nikogo, także z powodu wieku". W reakcji na ten wpis w sieci rozpętała się prawdziwa burza.
Dlaczego? Deklaracje o niewykluczaniu z powodu liczby wiosen na karku odnoszą się zazwyczaj do osób w wieku przed i emerytalnym, którym trudniej jest znaleźć pracę z przyczyn np. zdrowotnych. Post, który zamieścił klub, został napisany w tonie sugerującym, że pracownica w wieku 40+ to już... co najmniej seniorka! A przecież zatrudnianie osób po 40-stce nie powinno być niczym niestandardowym.
Ofeminin
W swojej działalności internetowej ten portal dla kobiet zrobił i robi naprawdę dużo dobrego w walce o równouprawnienie, ale i jemu przydarzyła się wpadka. Otóż w 2019 roku serwis zamieścił na swoim facebookowym profilu post zachęcający do udziału w konkursie. Zadaniem dla uczestniczek było opisanie historii dyskryminacji w pracy. Nagrodą dla zwyciężczyni miało być 300 zł.
Zapewne serwis chciał w ten sposób nagłośnić skalę dyskryminacji, z jaką mierzą się kobiety w miejscu pracy. Jednak zapomniano przy tym, że dyskryminacja to bardzo trudny temat, o którym ofiary tego zjawiska nie zawsze chcą mówić. A już na pewno uczestniczyć w rywalizacji, w której ktoś wygrywa, bo doświadczył nierównego traktowania bardziej od innych, w stopniu "robiącym największe wrażenie".
Dove
Nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Marka kosmetyczna, która od lat wspiera kobiety w akceptacji swojego ciała, bez względu na wiek, wagę czy kolor skóry, zaliczyła ją w 2017 roku. To wtedy na swoim profilu na Facebooku zaprezentowała reklamę nowego balsamu do ciała, w której czarnoskóra kobieta zdejmuje z siebie brązową koszulkę, po czym zmienia się... w jasnoskórą kobietę ubraną w biały t-shirt.
Producentowi oczywiście zależało na tym, aby podkreślić, że kosmetyk nadaje się do każdej skóry. Zrobił to jednak w stylu budzącym najgorsze skojarzenia. Widzowie odebrali to tak, że biel oznacza czystość, a balsam pomaga ją osiągnąć, wychodząc z czerni. Co oznacza w takim razie czerń? Niech każdy już sobie sam dopowie. Wystarczy dodać, że pod adresem twórców reklamy posypały się oskarżenia wręcz o rasizm.
Nivea
Podobna wpadka do tej opisanej w poprzednim akapicie, choć bardziej dosadna. W 2017 roku niemiecka marka kosmetyczna wrzuciła do sieci grafikę reklamującą dezodorant. Widniała na niej odwrócona plecami długowłosa kobieta w białym ubraniu. Towarzyszył jej podpis: "White is Purity" ("Biel to czystość"). Post opisany był słowami: "Dbaj o czystość, dbaj o jasność. Nie pozwól, żeby cokolwiek pokrzyżowało ci plany".
Jaki był zamysł marki, która pisze o sobie, że zwalcza dyskryminację? Można zakładać, że chodziło o zaprezentowanie kosmetyku jako niezawodnej ochrony przed poceniem się, bez ryzyka pobrudzenia ubrań (białe służą często za wzorzec, bo najłatwiej dostrzec na nich zabrudzenie). Mimo dobrych intencji wielu odebrało jednak hasło reklamowe jako pochwałę białej supremacji i przejaw dyskryminacji rasowej.
Gap
Marka odzieżowa, która od 50 lat jest orędownikiem różnorodności i inkluzywności, popełniła wpadkę z rodzaju: "jak walczyć o równość płci, narażając się przy tym na krytykę z powodu rasizmu?". W 2016 roku, promując kolekcję ubrań sportowych, przygotowała kampanię, w której białe dziewczynki wykonują imponujące figury z wyjątkiem czarnoskórej koleżanki, na której opiera się jedna z nich.
Reklama o inspirującym feministycznym przesłaniu, oparta na haśle "dziewczynki mogą wszystko", została ostatecznie odebrana jako pokaz wyższości białej rasy nad czarną. W dyskusji o niej podnoszono argument, że 8-letnia czarnoskóra dziewczynka stanowi dla reszty dziewczęcego teamu jedynie element dekoracji i co gorsza, podpórkę dla wyższej, białej koleżanki. Ostatecznie marka musiała wycofać reklamę.
Amazon
Bywa i tak, że tworzy się technologię, która ma sprawiedliwie wszystkich oceniać, a okazuje się, że dyskryminuje ona wcale niemałą grupę. Taką wpadkę zaliczył Amazon w 2018 roku. Korzystał on wówczas z pewnego systemu oceny przyszłych pracowników. Zastosowane algorytmy sztucznej inteligencji miały pomagać w rekrutacji osób ubiegających się o pracę, analizując dokumenty i przyznając punkty.
Z czasem wyszło na jaw, że narzędzie, które miało w sposób neutralny wybierać pięcioro najlepszych kandydatów spośród 100, wyraźnie dyskryminowało kobiety. Otóż system nauczył się, że skoro większość mężczyzn zgłasza się do pracy w sektorze technologicznym, to właśnie osoby płci męskiej są preferowanymi kandydatami do zatrudnienia, więc przyznawał im wyższą ocenę. Firma musiała porzucić to narzędzie.
IKEA
Tym, którzy mają na sztandarach antydyskryminacyjne praktyki, również zdarza się zrobić coś, co świadczy na przekór głoszonym poglądom. Jeden ze sklepów znanego producenta mebli oferował rodzicom możliwość pozostawienia dzieci w przysklepowej bawialni. Bez nadzoru rodziców miały w niej przebywać wszystkie maluchy, jedynym ograniczeniem był sprzęt, który stanowiłby zagrożenie dla innych dzieci.
W 2018 roku jedna z klientek sklepu poskarżyła się, że gdy chciała zostawić swoją sześcioletnią córkę z autyzmem na sali zabaw, została poinformowana, że musi zostać, by sprawować nad nią opiekę. Musiała też podpisać "oświadczenia rodzica dziecka niepełnosprawnego" o odpowiedzialności za ewentualne szkody wyrządzone przez jej dziecko. Marka przeprosiła za to "niedopatrzenie", ale niesmak pozostał.