Komenda Główna Policji nabyła właśnie licencję na Cellebrite. Oprogramowanie zapewnia dostęp do wiadomości SMS, historii przeglądania i zdjęć w hakowanym urządzeniu. I nie, to nie działa jak Pegasus.
Reklama.
Reklama.
Polska Policja zakupiła trzyletnią licencję na izraelskie narzędzia hakerskie, których używano m.in. w Rosji
Całość kosztowała ponad 6,5 mln złotych
Cellebrite działa inaczej niż Pegasus
Po internecie hula wiadomość, że Komenda Główna Policjinabyła licencję na oprogramowanie do szpiegowania od izraelskiej firmy Cellebrite. Technologię wykorzystywano w przeszłości między innymi w Rosji do śledzenia asystentów lidera opozycji Aleksieja Nawalnego czy członków społeczności LGBTQ+.
Policja wróciła z zakupów z "pełnym koszykiem". Znalazło się w nim 18 sztuk UFED 4PC Ultimate i po jednej sztuce UFED Cloud Analyzer, UFED PREMIUM i Cellebrite Inspector. Całość kosztowała niemało, bo ponad 6,5 miliona złotych.
Co robi Cellebrite?
Cellebrite jest w stanie złamać mniej skomplikowane blokady w urządzeniu - niestraszne są mu na przykład blokada ekranu telefonu czy kod PIN. I, generalnie rzecz ujmując, osoba korzystająca z izraelskiego oprogramowania może dowiedzieć się o nas całkiem sporo.
Zyskuje bowiem dostęp do takich danych jak SMS-y, maile, zdjęcia, lokalizacje z GPS czy wiadomości z komunikatorów. No i dociera do naszych "lajków" w portalu społecznościowym. Ponadto dzięki Cellebrite można włamywać się do danych w chmurze i oglądać historię przeglądania stron internetowych w urządzeniu.
Czytaj także:
Cellebrite - tak samo jak Pegasus?
Informacja o zakupach Cellebrite przez Policję zelektryzowała internet. Niektórzy porównują oprogramowanie do innego izraelskiego systemu, to znaczy Pegasusa. Jednak okazuje się, że to nie do końca to samo - narzędzia te działają zgoła inaczej.
Jak podaje między innymi portal Chip.pl, zasadnicza różnica pomiędzy tymi dwoma systemami polega na tym, że Pegasus pozwala na zdalne hakowanie urządzeń, a Cellebrite nie. Aby włamać się do telefonu czy komputera i pozyskać z niego dane, haker korzystający z tego drugiego narzędzia musi po prostu fizycznie podłączyć się do urządzenia.
O Pegasusie zrobiło się głośno, gdy śledztwo dziennikarskie wykazało, że tego rodzaju oprogramowanie zostało użyte w Polsce do śledzenia ponad tysiąca osób - dziennikarzy, polityków, prawników i innych.
Co dokładnie robi Pegasus i jak oprogramowanie wygląda "od kuchni", możecie przeczytać i zobaczyć w tym artykule. Gdy się tak na to patrzy, można odnieść wrażenie, że całość przypomina trochę nieskomplikowaną w obsłudze aplikację, a nie poważny program hakerski.
Okazuje się, że nowe przepisy ułożono tak, by traktować wszystkich obywateli jak "potencjalnych przestępców". Na czym dokładnie polegają zmiany prowadzone przez rząd, tłumaczy we wspomnianym wywiadzie Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon, który zaopiniował projekt.