Dziennik "Fakt" odkrył, że część posłów przez kilka miesięcy otrzymywała prawie 2 tys. złotych dodatkowo do i tak wysokiej wypłaty. "To nagroda za udział w posiedzeniach komisji dotyczącej budżetu państwa w Komisji Finansów Publicznych, czyli pracę, która jest ich obowiązkiem!" – pisze "Fakt".
Dodatkowe pieniądze przysługują parlamentarzystom zajmującym funkcje w komisjach i podkomisjach. Ale na dodatki mogą liczyć również szeregowi posłowie – pisze "Fakt". Warunek jest jeden – muszą być członkami jednej z czterech komisji: Komisji Finansów Publicznych, Komisji ds. Służb Specjalnych, Komisji Ustawodawczej oraz Komisji Spraw Unii Europejskiej.
Każdemu z takich szeregowych posłów przysługuje 10 procent dodatku, czyli 1286 zł brutto. Jednak rzez kilka miesięcy niektórzy z nich dostawali nie 10, ale 15 procent specjalnego dodatku. Chodzi o członków Komisji Finansów Publicznych. Jak to możliwe?
Szefom sejmowych komisji, ich zastępcom i szefom podkomisji przysługuje dodatek funkcyjny w wysokości odpowiednio 20, 15 i 10 proc. uposażenia. Ale marszałek Sejmu może określać komisje, których szeregowi członkowie otrzymują dodatkowe wynagrodzenie. W tej kadencji na dodatkowe pieniądze mogą liczyć członkowie czterech komisji: finansów publicznych, spraw Unii Europejskiej, ustawodawczej oraz służb specjalnych.
"Fakt" skupił się na komisji finansów publicznych. Okazuje się, że wszyscy jej członkowie w styczniu, czerwcu, lipcu, październiku, listopadzie i grudniu 2022 roku otrzymywali prawie 2 tysiące złotych brutto ekstra. Centrum Informacyjne Sejmu przekazało Faktowi, że dodatek należał się posłom, bo pracowali "nad projektem ustawy budżetowej oraz nad sprawozdaniem z jej wykonania".
Pytani przez "Fakt" szeregowi członkowie tej komisji tłumaczyli dodatek różnie. Poseł Tomasz Trela twierdzi, że nawet nie wiedział, iż za udział w tej komisji dostanie dodatkowe pieniądze. Z kolei posłanka Paulina Hennig–Kloska mówi, że ta komisja jest wyjątkowo aktywna a posiedzenia długie i wymagające.
Jak policzył "Fakt" w tej kadencji Komisja Finansów Publicznych miała już 382 posiedzenia. Inne ważne komisje były w porównaniu do niej o wiele mniej pracowite. Komisja służb specjalnych miała 80 posiedzeń, komisja etyki poselskiej 52 posiedzenia, komisja odpowiedzialności konstytucyjnej - 6 posiedzeń.
Wiosną zeszłego roku okazało się, że w Sejmie przybyło podkomisji, za szefowanie którym przysługują premie. W ubiegłej kadencji było ich 37, w obecnej aż 61. Niektóre się nawet nie spotykają. Albo robią to tylko po to, by wybrać prezydium.
Tak było np. z nieistniejącą już podkomisją stałą ds. nadzoru nad zarządzaniem mieniem państwowym (przewodniczącą jest Ewa Malik z PiS) albo z podkomisją stałą ds. ropy naftowej i gazu ziemnego (szefem jest Wojciech Zubowski z PiS).
Ostatnio okazało się, jak bardzo niektórzy posłowie lekceważą pracę w komisjach. W rozmowie z RMF FM poseł klubu PiS Tadeusz Cymański został zapytany, co w ciągu ostatnich siedmiu lat zrobił, by pomóc osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom. Co istotne, polityk jest członkiem parlamentarnego zespołu ds. opieki nad osobami niesamodzielnymi.
– W tej sprawie nie jestem aktywnym posłem – przyznał Tadeusz Cymański. Zapytany, po co się zapisał do tego zespołu, polityk stwierdził, że "człowiek w różnych miejscach jest, ale ma 24 godziny".
– Czyli nic pan nie zrobił. Dziękuję serdecznie. To przynajmniej jest szczera odpowiedź – odparł na to prowadzący audycję Robert Mazurek.
Czytaj także: https://innpoland.pl/190472,tusk-znaczy-bieda-manipulacje-pis-pomijaja-niewygodne-fakty