Kolejny zwrot akcji w sprawie ukraińskiego zboża w Polsce. Rolnicy zrywają porozumienie z ministrem rolnictwa. Twierdzą, że transporty z Ukrainy miały przestać przyjeżdżać, tymczasem idzie ich coraz więcej. Są gotowi protestować nawet podczas zapowiedzianej na 5 kwietnia wizyty prezydenta Zełenskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ugrupowanie "Oszukana Wieś" zrywa porozumienie z rządem i ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem. Mowa o sprawie tzw. ukraińskiego zboża. Jak pisaliśmy w INNPoland, zaledwie w czwartek rolnicy z "Oszukanej Wsi" porozumieli się z ministrem Kowalczykiem. W zasadzie wymusili na nim ustępstwa.
Oszukana wieś grozi
- Warszawa powinna przemyśleć sprawę. Jeśli minister chce, żeby mu popsuć środę w stolicy, jesteśmy w stanie to załatwić. Tak samo jak przyjazd prezydenta Ukrainy – mówi Interii Marcin Sobczuk.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Portal dodaje, że rolnicy zrzeszeni wokół "Oszukanej Wsi" będą protestować we wtorek, w Czerniczynie koło Hrubieszowa (woj. lubelskie). W odezwie, którą wysyłali do swoich kolegów, pisali, że "resort rolnictwa nie spełnił żadnego ze zgłaszanych postulatów".
O co chodzi?
Kowalczyk w imieniu rządu zgodził się na spełnienie 11 postulatów rolniczych. Z informacji dziennika wynika, że chodzi m.in. o wystąpienie do Komisji Europejskiej z wnioskiem o przywrócenie ceł na zboże z Ukrainy. Zboże transportowane przez Polskę ma być obłożone kaucją, by nie opłacało się sprzedawać go u nas. Produkty rolne z Ukrainy mają kosztować podobnie, ile polskie.
Okazuje się, że rolnicy uważają porozumienie za nieważne; twierdzą, że Kowalczyk znów ich oszukał.
– Myśleliśmy, że minister podchodzi do nas poważnie. Okazało się co innego. Na granicy, jak szło, tak idzie. Nawet przyspiesza. Żeby to sprawdzić, wystarczy podjechać do Hrubieszowa czy Dorohuska – mówi Interii Marcin Sobczuk z "Oszukanej Wsi", prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
– Spora część towarów idzie dalej bez kontroli. W najlepszym wypadku bada się co drugi wagon. Zrezygnowano z określenia "pszenica techniczna", bo źle brzmiało. Została bezimienna. Widzimy, że nie zmieniło się nic. Po co ministrowi było dawać nadzieję, okłamywać ludzi? – wtóruje koledze Wiesław Gryn, kolejny rolnik i organizator protestów, pisze Interia.pl.
Portal dowiedział się, że dziś spotyka się prezydium Komitetu Politycznego PiS. Politycy partii rządzącej mają również omawiać problem ukraińskiego zboża w Polsce oraz działania Henryka Kowalczyka.
Problem z ukraińskim zbożem
Polska zgodziła się na pomoc Ukrainie i przez nasz kraj mogą przejeżdżać transporty z pszenicą czy kukurydzą. Nasz kraj zdecydował się pomóc w tranzycie do innych krajów. Okazało się, że część ziaren jednak pozostaje w Polsce.
A że naszego zboża mamy pod dostatkiem, dodatkowy zastrzyk bardzo tanich ziaren powoduje spadek cen. Minister Kowalczyk podpadł rolnikom, bo jak się okazuje, nikt nie kontroluje tego procederu.
Jak pisze "Rzeczpospolita" według wstępnych danych Ministerstwa Rolnictwa import pszenicy do Polski wyniósł w zeszłym roku blisko 952 tys. ton. To o 56 proc. więcej niż w 2021 r. Ponad połowa tego importu pochodziła z Ukrainy. Jeszcze więcej przyjechało kukurydzy. Import zwiększył się aż o 900 proc., z czego 91 proc. to ziarno ukraińskie. Przyjechało też do nas dwa razy więcej rzepaku. Przypomnijmy: ukraińskie zboże miało tylko przejeżdżać przez Polskę.