18 kwietnia 2023 r. kancelaria premiera Mateusza Morawieckiego poinformowała, że rząd przyjął nową uchwałę. Dotyczy ona uregulowania reparacji, które Polska ma otrzymać od Niemiec. Kwota, jakiej oczekuje rząd, to 6,22 bln zł, czyli 1,53 bln dol. Przy przeliczeniu wzięto uwagę kurs z 31 grudnia 2021 r.
Wartość ta nie oddaje ogromu zniszczeń [jakich dokonały Niemcy w Polsce podczas II wojny światowej – red.], a jest jedynie konserwatywnym, ekonomicznym rachunkiem strat demograficznych i materialnych.
Czytaj także: Czy Niemcy powinni zapłacić Polsce reparacje wojenne? "Oni już spłacili swój dług" [SONDA]
Istnieją jednak trzy powody, dla których Polsce reparacje się nie należą. Ostatni raz to w 2006 r. ówczesna szefowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych Anna Fotyga potwierdziła, że Polska zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Każdą ze stron pisemnego oświadczenia podpisała parafką. Dokument był odpowiedzią na poselską interpretację.
Gdy w 2022 roku Jarosław Kaczyński ogłosił, że zamierza żądać od Berlina reparacji, nadzieje pokładano w podważeniu innego dokumentu, który... jest kluczową gwarancją kształtu obecnych granic i ustalił porządek w Europie po upadku żelaznej kurtyny. Mowa o umowie z 1953 r., w której nasz kraj po raz pierwszy zrzekł się dalszych reparacji.
Zrzeczenie to potwierdzono w Traktacie o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec. To umowa międzynarodowa nazywana "Traktatem 2+4" z 1990 r., czyli z czasu, kiedy Polska była już wolnym krajem.
Łącznie mamy więc trzy dokumenty, które zamykają sprawę dalszych reparacji od Niemiec. Przypomniała o tym zresztą szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock. – Z punktu widzenia rządu federalnego kwestia reparacji jest zamknięta – zaznaczyła podczas wspólnej konferencji prasowej z polskim szefem MSZ.