Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza pokazał pismo z Ministerstwa Obrony Narodowej. To odpowiedź na jego pytanie, ile Polska wydała na prace podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Mowa o dziesiątkach milionów złotych. Kwota rośnie z miesiąca na miesiąc, chociaż efekty działalności komisji są mizerne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W 2016 roku ówczesny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powołał tzw. podkomisję smoleńską (Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego). Od 2018 roku sam stoi na jej czele, usilnie szukając dowodów na zamach. Wcześniej był przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej.
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza od dawna próbuje ustalać, ile kosztuje nas tzw. komisja Macierewicza. W grudniu 2021 roku MON musiał mu podać kwotę. Resort obrony został do tego zmuszony wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Wtedy resort obrony przyznał, że od 2016 roku do lutego 2021 na działalność tzw. komisji Macierewicza poszło z budżetu ponad 22,5 mln złotych.
Teraz okazuje się, że komisja od dawna nie pokazała nic nowego, ale w dwa lata kosztowała nas kolejne 9 milionów.
Senator Krzysztof Brejza opublikował kolejne pismo z MON. To datowana na 30 maja odpowiedź na wniosek Brejzy z 15 maja w sprawie wydatków budżetowych poniesionych przez Ministerstwo Obrony Narodowej na funkcjonowanie Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.
Z pisma wynika, że od momentu powołania komisji do 15 maja 2023 r. na funkcjonowanie tego tworu poszło 31 121 974,32 zł.
Antoni Macierewicz dla naTemat o reportażu TVN24
Jak pisał portal naTemat.pl, reporterzy "Czarno na Białym" dotarli do źródeł, według których Antoni Macierewiczmiał ukryć analizę amerykańskiego Narodowego Instytutu Badań Lotniczych. Naukowcy z NIAR mieli stwierdzić, że nie doszło do wybuchu w skrzydle, a do uderzenia w brzozę.
"Były minister miał także otrzymać zdjęcie zerwanego dachu szopy leżącej na działce Nikołaja Bodina. Tymczasem polityk przekonywał, że Tu-154M leciał o wiele wyżej, niż zakładano, bo... nie zerwał dachu szopy" – przypominał w swoim tekście Alan Wysocki.
Materiały naukowców miały potwierdzić ustalenia kwestionowane przez obóz rządzący. Tego jednak parlamentarzysta nie opublikował w raporcie końcowym. W rozmowie z naTemat Antoni Macierewicz potwierdził, że "zauważył materiał" stacji. – To reakcja na nasz list do prokuratury rosyjskiej, żeby wreszcie oddali wrak – skomentował.
– Przez pięć miesięcy od opublikowania raportu smoleńskiego milczeli, czyli zaaprobowali ten raport. No więc to najwyższy czas, żeby ten wrak oddali. I właśnie wtedy ktoś zaczął kłamać na temat naszego raportu. To niezwykła sytuacja – powiedział Macierewicz w rozmowie z naTemat.
– Kłamstwa TVN-u są naprawdę dobrze zrelacjonowane. TVN po prostu musiał zostać przez kogoś oszukany. Mam wrażenie, że chyba przez tych Rosjan – ocenił Macierewicz. Następnie stwierdził w rozmowie z naszą redakcją, że autorzy materiału niczego nie zbadali.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
– W tym reportażu są kłamstwa. On nie ma nic wspólnego z badaniem czegokolwiek. To jest po prostu oszustwo na oszustwie – zarzucił.