Przy burzy, wiszącej nad Twitterem od czasów wykupienia go przez Elona Muska, nikogo nie dziwi, że konkurencja budzi się do działania. Meta wysuwa propozycję własnej platformy do wiadomości tekstowych, połączonej z Instagramem i niezależnej, co pozwoli na łączenie jej także z zewnętrznymi aplikacjami.
Roboczo ochrzczona Project 92 to aplikacja do krótkich wiadomości tekstowych, nad którą pracuje firma Meta. Aby zalogować się na przyszłą konkurencję Twittera, wystarczy mieć konto na Instagramie, które przekaże też preferencje użytkownika.
Według doniesień z The Verge użytkownicy będą mogli przenosić też konta na aplikacje innych firm, za przykład podano Mastodon, który już ma formę przypominającą platformę Muska. Użytkownicy na innych aplikacjach będą mogli przeglądać posty z apki Mety i wchodzić z nimi w interakcję.
Z przecieków widać, że Project 92 przypomina Twittera również z wyglądu. Mamy rolki tekstu, postami będziemy się mogli dzielić, lajkować, komentować albo raportować, czyli standardowy zestaw funkcji. Limit znaków będzie wynosił 500, co jest więcej niż bezpłatna wersja Twittera.
Co kryje się pod tym określeniem? Meta nie zdradziła, co dokładnie mają na myśli.
"Badamy samodzielne, zdecentralizowane media społecznościowe do dzielenia się aktualnościami tekstowymi. Wierzymy, że jest okazja na niezależną przestrzeń gdzie twórcy i publiczne postacie mogą dzielić się codziennymi aktualizacjami swoich zainteresowań" - napisał rzecznik Mety dla serwisu Platformer.
Na ogół to określenie oznacza, że użytkownicy aplikacji mogą stawiać własne serwery i ustalać dla nich zasady, w tym reguły jak kontent jest moderowany.
Przykładem takiej aplikacji jest wspomniany wcześniej Mastodon. Jego użytkownicy mogą generować własne serwery, zwane instancjami. Każda działa niezależnie od reszty, ale ich członkowie mogą wchodzić w kontakt z innymi instancjami z pomocą systemu. Takie aplikacje są bardziej nastawione na społeczności i użytkowników, którzy świadomie ustawiają swoje preferencje w kontakcie z mediami społecznościowymi.
Taki ruch byłby czymś nowym dla firmy, gdzie standardy postowania podyktują użytkownicy, bez odgórnego narzucania.
Nie da się też przegapić, że stoi to w wyraźnej opozycji do działań Twittera. Zdecentralizowana struktura lepiej sprawdza się w unikaniu cenzury nakładanej przez rządy, jak miało to miejsce podczas tureckich wyborów na platformie Elona Muska.
"Słyszeliśmy od twórców i osób publicznych, że są zainteresowani stworzeniem platformy, która jest transparentnie zarządzania" - powiedział dla The Verge kierownik Mety, Chris Cox.
Integracja z Instagramem ma pomóc w wystartowaniu Project 92, dzięki gotowej bazie użytkowników. Dodatkowo jak donosi The Verge, Meta planuje zaangażować w promocję znane nazwiska. Na platformie pojawić się mają DJ Slime i Oprah oraz tybetański przywódca duchowy Dalajlama.
Dalajlama ma oficjalne, zweryfikowane, płatne konto na Twitterze od 2009 roku. Posty w jego imieniu pojawiają się średnio co pięć dni i ma ponad 18 milionów followersów.
Nowa aplikacja Mety ma być najszybciej, jak to będzie możliwe dla firmy. Kodowanie jej zaczęło się w styczniu.
Elon Musk nie jest już prezesem Twittera, ale naruszył poważnie wiarygodność platformy. Pozwalniał pracowników, ugiął się przed wpływem tureckiej cenzury, wprowadził płatną weryfikację kont, która nie działała, popiera skrajnie konserwatywne posty, a do tego sam co i rusz wychyla się z mocnymi opiniami. O żonglowaniu tożsamością platformy pisała u nas Natalia Bartnik.
Czytaj także: https://innpoland.pl/192875,koniec-twittera-spolke-muska-przejal-x-corp-ktory-tez-nalezy-do-niego11 kwietnia o poranku (według czasu polskiego) na Twitterze sporo się pozmieniało. Bloomberg podał, że przede wszystkim przestał istnieć Twitter Inc.: jako firma, sama platforma zostaje. Kto jest jej nowym właścicielem? Dowiadujemy się tego z "zagadki" Elona Muska, który na Twitterze wpisał tajemnicze X. Oznacza ono X Corp, czyli spółkę należącą również do Muska. Miliarder zmienił też identyfikację wizualną: zarówno serwisu, jak i siedziby. Do tej pory na budynku w San Francisco widniał napis Twitter. Po "zatarciu" litery W został sam Titter. To angielskie słowo, które oznacza nerwowy chichot. A w slangu... klub ze striptizem.