Byliśmy świadkami tragedii przy wraku Titanica. Batyskaf firmy OceanGate uległ zniszczeniu podczas implozji, najpewniej spowodowanej rozszczelnieniem konstrukcji. Dyrektor firmy wcześniej chwalił się, że tnie koszty produkcji swoich pojazdów podwodnych, m.in. sterując nimi za pomocą tanich padów do gier albo używając w ramach balastu rur po rusztowaniach. Co mówi amerykańskie prawo o możliwości uzyskania zadośćuczynienia dla rodzin zmarłych?
Miejsce na ekspedycję warte było 250 tys. dolarów (ponad milion złotych), tymczasem dyrektor OceanGate sterował nią za pomocą kontrolera za około dwieście złotych. Ignorował też sygnały od ekspertów oraz własnych pracowników, że Titan nie nadaje się do użytku. Chociaż batyskaf przeszedł około dwudziestu prób, przy jego stanie technicznym bardziej należałoby powiedzieć, że przeszedł dwudziestokrotne zużycie materiału.
Patrząc na to wszystko, nietrudno uznać, że poszkodowanym rodzinom należy się rekompensata. Niemniej, niektórzy zachodni prawnicy nie wróżą im sukcesu. Miguel Custodio, adwokat, powiedział w rozmowie z "Daily Mail", że uzyskanie odszkodowania będzie trudne.
"Wszyscy na pokładzie wiedzieli, że to nie są wakacje ani zwiedzanie, że tak naprawdę była to eksploracja nieznanego w jednym z najgłębszych miejsc na planecie" powiedział portalowi. Uczestnicy mieli zostać poinformowali o możliwych zagrożeniach i złożyli podpisy na dokumentach przed niebezpieczną podróżą.
Dziennikarz CBS, który brał udział w podobnej podróży rok wcześniej, przyznał, że na podpisywanej zgodzie ryzyko śmierci wymienione zostało trzykrotnie.
Nie wszystko wydaje się stracone. Zgody nie są wykute w kamieniu. Jest możliwość, że sąd odrzuci je w obliczu dowodów o stanowczych zaniedbaniach i niebezpieczeństwie w konstrukcji łodzi.
"Jeśli były aspekty konstrukcji pojazdu, które ukryto przed pasażerami albo był świadomie sterowany mimo informacji, że nie nadaje się do zanurzenia, to wszystko podważyłoby wiarygodność zgody" powiedział dla "The Sydney Morning Herald" amerykański ekspert od prawa morskiego, Matthew D. Shaffer.
Firma może użyć argumentów, że do żadnych zaniedbań nie doszło. Stopień możliwości wskazania ich skali zależny jest od detali śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy. OceanGate może odrzucić też roszczenia na podstawie wniosku o ograniczenie odpowiedzialności w prawie morskim.
Pozwala to właścicielom jednostek zaangażowanych w wypadek na wystąpienie do sądu federalnego o ograniczenie wszelkich szkód do wartości bieżącej jednostki. Przy zniszczonym batyskafie ta wynosi zero. By jednak skorzystać z tej opcji, firma musiałaby udowodnić, że nie było żadnej świadomości o możliwych usterkach i wadach konstrukcyjnych.
Po doniesieniach zewnętrznych ekspertów wydaje się to trudne. Jak podaje "The Sydney Morning Herald", w 2018 roku były pracownik OceanGate składał w Waszyngtonie pozew o niezachowanie dostatecznych środków bezpieczeństwa. Sprawa pozostała nierozstrzygnięta. Po sieci krążą teraz kolejne dowody i informacje od ekspertów, którzy kontaktowali się z firmą.
Nawet gdyby przedsiębiorstwo się wybroniło albo nie miałaby środków, rodziny zmarłych mogą próbować ścigać prawnie wszelkich zewnętrznych kontraktorów, którzy byli zaangażowani w projektowanie łodzi podwodnej.
Z pomocą może im też przyjść amerykańskie prawo admiralicji o śmierci na morzu.
Death on the High Seas Act (DOHSA) to przepis w prawie Stanów Zjednoczonych, który chroni osoby zależne finansowo w razie, gdy utrzymujący je członkowie rodziny zginęli na wodach międzynarodowych. Pozwala im to uzyskać dostęp do dochodów zmarłych i pozwać osoby odpowiedzialne za jednostkę, na której doszło do tragedii.
Tutaj kluczowe będzie udowodnienie różnic w tym, co firma wiedziała o stanie technicznym Titana, a tym, co zostało przekazane pasażerom.
OceanGate to firma działająca w Everett, Waszyngtonie. Nie jest wiadome, czy stać ją na pokrycie odszkodowań. Niezależnie od kwoty, nie zadośćuczyni to za tydzień rozpaczy i cierpienia rodzin.
Porozmawiałem o sytuacji z prawniczką. Chciała zachować anonimowość, ze względu na umowy wiążące ją z korporacją, dla której pracuje.
– Moim zdaniem, sprawa nie jest jednoznaczna. Fakt, że właściciel sam przyznał, że korzystają z najtańszych materiałów, takich jak lampki ze sklepu campingowego, najtańszy kontroler i tak dalej, to już jest podstawą do udowodnienia, że doszło do rażących zaniedbań ze strony firmy, co mogłoby podważyć też oświadczenia, które uczestnicy podpisali przed rozpoczęciem ekspedycji. Nawet jeśli zawierał on oświadczenie o zrzeczeniu się wszelkich roszczeń. I wtedy otworzyłaby się droga do roszczeń – powiedziała mi prawniczka, zapytana o szanse uzyskania zadośćuczynienia dla rodzin zmarłych.
Czytaj także: https://innpoland.pl/195455,kim-byl-hamish-harding-majatek-brytyjskiego-miliardera