Kobieta "oniemiała", gdy zobaczyła kurki w sklepie. Nie dlatego, że były tak pokaźne, ale dlatego, że były tak drogie. Na listę trafił kolejny "luksusowy" produkt.
Reklama.
Reklama.
Czerwiec się kończy, zaczynają się wakacje i... sezon na kurki. Niestety, na razie to rarytas dla najbogatszych. Jedna z klientek, gdy tylko zobaczyła cenę, jak sama mówi – oniemiała.
Kobieta miała ochotę na kurki, ale musiała obejść się smakiem. Odpuściła zakup i pyta retorycznie: "Kogo w tym kraju stać na podobne frykasy?".
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii.
Kurki w Biedronce. Jaka cena?
25 czerwca to niedziela handlowa, być może będą chętni, by skusić się na kurki. Te smaczne dla wielu grzyby pojawiły się właśnie w sklepach, ale to, ile kosztują, przyprawia o zawroty głowy.
Jednym z dyskontów, który udostępnił kurki na swoich półkach, jest Biedronka, o czym informuje "Fakt", do którego odezwała się czytelniczka, pokazując zdjęcia z kurkami i ich ceną, jaką dyskont żąda przy kasie.
– Poszłam do Biedronki, nie do luksusowych delikatesów, a i tak złapałam się za głowę. Małe opakowanie kurek było tak drogie, że sobie je darowałam. Kogo w tym kraju stać na podobne frykasy? – zastanawia się pani Dorota.
Jak się okazało, za opakowanie trzeba zapłacić aż 19,99 zł. W paczce jest... 200 gramów. Oznacza to, że za kilogram trzeba zapłacić blisko 100 zł!
Nieco lepszą ofertę ma Lidl – za kilogram wychodzi 85 zł. "Fakt" podaje, że w połowie czerwca w Carrefourze były widziane kurki po 80 zł/kg.
Z kolei grzybiarz z okolic Otwocka, który ogłasza się w internecie, za zebrane na zamówienie kurki chce 50 zł od kilograma. Jak widać po powyższych przykładach, to bardzo uczciwa cena. Co więcej, grzybiarz dopuszcza negocjacje. Jedna z grzybiarek z Lubelszczyzny kilogram wycenia na 30 zł.
Dla porównania, na warszawskiej Hali Mirowskiej (bazar w centrum Warszawy) cena kilograma kurek wszędzie jest taka sama, niczym zmowa cenowa, ale niższa niż w dyskontach, bo "tylko" 70 zł/kg.
Czytaj także:
Wakacyjne "paragony grozy" czas start
Wesoło to już było, teraz wakacje to sporo stresu. Bo jak tu odpocząć, gdy ceny coraz wyższe, a w portfelu coraz mniej? Nie dziwi więc, że na plażę zmierzać będziemy z własną kanapką, bo po co się stresować, cieszmy się plażą i morską bryzą.
Tym bardziej że z nadmorskich kurortów już do większości polskich redakcji spływają zdjęcia robione przez turystów w lokalnych barach i restauracjach.
Ryby sprzedawane prosto z kutra specjalnie nie podrożały względem ubiegłego roku, dorsz u rybaka kosztuje ok. 50 zł/kg. Jednak unijne zakazy ograniczają połowy, a – jak tłumaczą rybacy – gramatura jest zbyt mała, żeby oferować go klientom.
Stąd też często widzimy w menu dorsza, tyle że atlantyckiego. I tu się zaczyna, bo trzeba zapłacić 21 zł za... 100 g, czyli cena kilograma to już 210 zł.
– Niestety inflacja, rosnące opłaty za media, ceny transportu spowodowały, że również i my musieliśmy podnieść w tym roku ceny ryb o 20–30 procent – powiedział "Faktowi" Mirosław Mielczarek, który prowadzi restaurację w Kołobrzegu.
Dodał jednak, że choć cena nie jest niska, to dorsz nadal jest najchętniej wybieraną rybą. "Fakt" zajrzał także do trójmiejskich barów. Za pół kilograma sandacza z frytkami trzeba zapłacić 100 zł. Na kwotę składają się:
cena sandacza – 180 zł/kg;
frytki – 10 zł.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Flądra była najtańszą opcją, najtańszą z zestawienia, ale nie oznacza, że tanią. Za kilogram trzeba zapłacić 110 zł. Tyle samo kosztowały śledzie. Na drugim biegunie, czyli najdroższą opcją była kergulena, kosztująca 210 zł/kg.
Z kolei w Kołobrzegu za kilogram miruny trzeba zapłacić 99 zł, za dorsza – 149 zł/kg. Jeśli komuś wystarczy przystawka, to za zupę pomidorową z łososiem płaci się 18 zł. Tyle samo kosztują flaczki z kalmara.