Polacy – naród zawodowych migrantów – dziś dyskutuje nie tylko o tym, jak zamknąć granice przed nielegalnymi tułaczami, ale i przybyszami, którzy chcą zarobić. Kiedyś inni otwierali przed nami drzwi, dawali schronienie i pracę. A teraz my zamykamy swoje w imię chorej teorii, że ludzie z innym kolorem skóry ukradną nam Polskę. Jeśli dziś ich wyprosimy, to za kilka lat będziemy błagać, by przyjechali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Nas tak naprawdę nienawidzą – twierdzi Ibrahim. Mówi o władzach, przedstawicielach partii rządzącej. Tych, którzy po raz kolejny potraktowali migrantów jako przedmiot wyborczej wojny. To uprzedmiotowienie ludzi na potrzeby kampanii jest niegodne. Każdy z przyjezdnych posiada bowiem własną podmiotowość. W INNPoland przyłączamy się do jej obrony.
Pamiętacie film "300 mil do nieba"? Ważny, głośny, nagradzany, bardzo dobrze przyjęty w Polsce. Historia zdarzyła się naprawdę. Dwóch chłopców (15 i 12 lat) uciekło z Polski do Szwecji (w filmie zmieniono ją na Danię) uczepionych podwozia ciężarówki. Wszystko działo się w roku 1985. W Polsce nie toczyła się wojna, nie było zamieszek, głodu i zarazy. Cała Polska śledziła losy chłopców, kibicowała im w filmie i pomstowała na zachodnie służby graniczne, które polowały na takich gagatków jak dwaj młodziutcy Polacy.
Co robimy teraz? Wysyłamy na granice uzbrojonych po zęby ludzi, którzy dzielnie przerzucają przez druty matki z dziećmi, młodzież, starców, ludzi chorych. Takich samych nastolatków, jacy uciekali z Polski niewiele wcześniej. Hipokryzja do kwadratu.
Wiecie, ilu Polaków wyjechało?
Lata 80 i 90 to był czas masowej emigracji z Polski. Oczywiście w znacznej mierze nielegalnej. Polacy emigrowali oczywiście i wcześniej, i później. Są w Polsce miasta, w których nie ma rodziny, której przynajmniej jeden członek nie mieszka w Stanach.
Są na Podhalu domy, które od kilkudziesięciu lat stoją puste, są jedynie remontowane i doglądane przez sąsiadów. Bo ktoś wyjechał do USA i przysyłał tylko pieniądze na budowę domu, do którego wróci na starość. Nie słyszałem, żeby wrócił.
W latach 90. młodzi ludzie wykupowali wycieczki do Wielkiej Brytanii, żeby dostać się na Wyspy razem ze zorganizowaną grupą. W ten sposób nie czepiali się ich brytyjscy celnicy i mogli spokojnie odmeldować się pilotowi wycieczki i już nie wrócić do kraju.
A my dziś zastanawiamy się, czy wpuszczać do Polski ludzi szukających lepszego życia. Drodzy, to my dziś jesteśmy krajem Zachodu i to do nas się ucieka za chlebem, za poczuciem bezpieczeństwa. Za normalnym życiem.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz możesz w nim oglądać naszą istotną społecznie debatę na temat rzucania palenia. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
Kochani, prawda jest taka, że jesteśmy narodem migrantów. Kilkanaście lat temu w samym Londynie mieszkał milion Polaków. Po zawirowaniach ich liczba mocno spadła, ale i tak w całej Wielkiej Brytanii mieszka obecnie ok. 700 tysięcy Polaków. Kolejne 900 tysięcy w Niemczech. W liczącej 376 tysięcy mieszkańców Islandii żyje 25 tysięcy Polaków. Stanowimy 7 proc. populacji tego kraju. W Norwegii żyje ponad 110 tysięcy Polaków.
Bez migrantów będziemy w czarnej d...
A dziś przez Polskę przetacza się głupia dyskusja o tym, czy potrzebujemy imigrantów. I czy ich wpuszczać. No bo mają inny kolor skóry, są z innego kręgu kulturowego a co gorsza – mogą być muzułmanami. O cholera. To znaczy, że nie piją alkoholu, a zamiast świń jedzą kurczaki? Nie do pomyślenia! Zaryzykuję tezę, że Polak w latach 90. trafiający do Zjednoczonego Królestwa mógł być również postrzegany jako osoba z innego kręgu kulturowego. Myśmy tam trafiali z innego świata.
To dyskusja głupia i przepełniona hipokryzją. Tak, mamy dwa rodzaje migracji: legalną, zarobkową i tę nielegalną, sterowaną w dużej mierze przez gangi, również "gangi państwowe". W końcu Rosja to państwo przestępcze. I faktycznie niekontrolowana migracja, przerzucanie ludzi przez zieloną granicę nie jest fajne.
Często słyszę, że ci ludzie nie uciekają przecież przed wojną, głodem i podobnymi plagami. Aha. A przed czym myśmy uciekali bardzo niedawno temu? Wojny nie było, głodu nie było. Ale nie było też nadziei, perspektyw, wolności, godności.
Czy można się więc dziwić ludziom, którzy omamieni wizją lepszego życia sprzedają wszystko, co mają, zadłużają się i walą tłumami na zachód? Z dziećmi na rękach, mając trochę gotówki i to, co na sobie? Ja się nie dziwię. Sam zrobiłbym to dla swojego dziecka i miałbym w nosie przepisy.
Jest nas mniej. I więcej nie będzie
Ale jakim cudem my się w ogóle zastanawiamy nad tym, czy przyjmować do Polski migrantów zarobkowych? Kilka milionów obywateli uciekło nam za granicę. Liczba ludności spada. Rośnie liczba seniorów. To nie ich wina, że przechodzą na emeryturę i trzeba im wypłacać świadczenia, które zresztą wielu z nich nie wystarczają na godne życie.
Kto ma pracować na emerytury, na szkoły i pensje nauczycieli? Za czyje pieniądze są kupowane te wszystkie czołgi i myśliwce? Z czyich pieniędzy utrzymywana jest służba zdrowia? To nie są pieniądze rządu, to są pieniądze, które pochodzą z naszych podatków. Naszych osobistych, i z płaconych przez firmy. Ale w firmach pracują ludzie, nie jakieś roboty.
Dziś mamy w Polsce poniżej 17 milionów osób pracujących. To z ich podatków i ich pracy utrzymywane jest państwo i jakieś 21 milionów osób, które nie pracują. Bo są za młodzi, zbyt niemłodzi, uczą się, są chorzy. Ile lat te 17 milionów ludzi da radę płacić podatki, które starczą na utrzymanie państwa?
Ta liczba będzie się kurczyć, liczba osób niepracujących będzie rosnąć. Tak wynika z demografii, Polska po prostu się starzeje. A władze urzynają wszelkie programy in vitro (bo tak) i straszą kobiety drakońskimi przepisami antyaborcyjnymi. W takich warunkach każda normalna kobieta po prostu boi się zajść w ciążę! Stan demograficzny Polski się pogarsza, a my go jeszcze dodatkowo dobijamy. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Przez ostatnie kilka lat nasza gospodarka całkiem nieźle dawała sobie radę. A wiecie dlaczego? Bo w Polsce pracowała armia Ukraińców. Brali każdą robotę, również te, których Polacy już nie chcą. Budowlanka i rolnictwo działały dzięki nim. Sami słyszycie, ile sprzedawczyń i sprzedawców w sklepach mówi z akcentem, prawda?
Ukraińcy, w szczególności mężczyźni, mają teraz inne priorytety – obowiązek obrony swojej ojczyzny. Ale my ciągle potrzebujemy coraz większej liczby pracowników. Mamy rekordowo niskie bezrobocie, zajęcie znajdzie dziś praktycznie każdy, kto może pracować (i chce).
Kiedy usłyszałem, że nową inwestycję Orlenu pod Płockiem ma budować 10-13 tysięcy robotników, wśród których ma się znaleźć 6 tysięcy Filipińczyków, Malezyjczyków, Pakistańczyków, Koreańczyków i kilku innych nacji, zapałałem świętym oburzeniem.
Pomyślałem: czemu nie wzięli do pracy Polaków?
A potem pomyślałem. Skąd wziąć 10 tysięcy w miarę wykwalifikowanych pracowników budowlanych w jednym miejscu? W latach 50. w Warszawie budowano Pałac Kultury i Nauki. Inne czasy, inna technologia. Ale na budowie zasuwało 3500 Rosjan i 4000 Polaków. W XXI wieku budowa zakładu Orlenu wymaga większej liczby pracowników. Niesamowite. W Polsce trudno byłoby ich znaleźć.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Prawdopodobnie żaden z tych przywiezionych 10 tysięcy Azjatów nie zabierze pracy Polakowi. Za to zapłacą podatki, składki, będą kupować od nas jedzenie, picie, alkohol, środki czystości i mnóstwo innych rzeczy. Opłaci się? Zobaczymy.
Reasumując: mam apel. Żeby przestać bić pianę i pogodzić się z tym, że potrzebujemy migrantów. I potrzebujemy ich dużo. Wiecie, że w tej chwili składki ZUS płaci milion obcokrajowców? I to wypracowane przez nich pieniądze dostają polscy emeryci?
Zresztą ZUS sam obliczył, że aby utrzymać współczynnik obciążenia demograficznego na stałym poziomie z 2022 roku, w latach 2023-2032 Polska powinna przyjąć 2,75 mln cudzoziemców w wieku produkcyjnym. I to jest minimum, przez które odsetek liczby osób niepracujących (chodzi o dzieci 0-14 i seniorów +65) się nie zwiększy. Czyli jest to minimum, przez które sytuacja się nie pogorszy.
I nie ma co narzekać na kolor skóry, wyznanie i krąg kulturowy. Straszenie tym, że Polska będzie bardziej kolorowa czy muzułmańska nie ma sensu. Tu chodzi o to, żeby w ogóle była.