INNPoland_avatar

Miały być tanie kredyty, wyszły droższe mieszkania. Co znów poszło nie tak?

Konrad Bagiński

29 lipca 2023, 11:13 · 3 minuty czytania
Z kredytu 2 proc. co prawda skorzystało niewiele osób, ale za to podrożały mieszkania. Ekipa rządząca nie ma szczęścia do swoich programów mieszkaniowych. Jednym z efektów wprowadzenia dopłat do kredytów są podwyżki cen nieruchomości. Zdaniem ekspertów to początek większej fali. Liczba mieszkań rośnie wolniej od zapotrzebowania na nie.


Miały być tanie kredyty, wyszły droższe mieszkania. Co znów poszło nie tak?

Konrad Bagiński
29 lipca 2023, 11:13 • 1 minuta czytania
Z kredytu 2 proc. co prawda skorzystało niewiele osób, ale za to podrożały mieszkania. Ekipa rządząca nie ma szczęścia do swoich programów mieszkaniowych. Jednym z efektów wprowadzenia dopłat do kredytów są podwyżki cen nieruchomości. Zdaniem ekspertów to początek większej fali. Liczba mieszkań rośnie wolniej od zapotrzebowania na nie.
Mieszkania już zaczęły drożeć. Wystarczyło wejście w życie programu "Bezpieczny Kredyt 2 proc." i związanej z nim rekomendacji KNF Bartlomiej Magierowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ekonomiści przewidują, że ceny mieszkań będą w najbliższych miesiącach rosnąć. Chodzi zarówno o mieszkania z rynku pierwotnego, jak i wtórnego. To symptomy ożywienia na rynku mieszkaniowym. Ruch rośnie m.in. dzięki dopłatom do kredytów, jak i wieszczone zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych i przejście co cyklu obniżek.


Problem w tym, że ożywieniu wśród kupujących nie towarzyszy ruch u deweloperów. Mówiąc językiem ekonomii: mamy rosnący popyt, ale nie rośnie podaż. Efekt jest taki, że mieszkania po prostu muszą drożeć.

Jak pisze Business Insider, podaż mieszkań nie rośnie, jeszcze w czerwcu liczba rozpoczętych budów mieszkań i pozwoleń na budowę spadały w tempie 35-40 proc. "Dane sugerują, że w lipcu rynek został wydrenowany z mieszkań" – czytamy w portalu.

Warto przypomnieć, że postpandemiczny okres przyniósł nam wzrost cen nieruchomości w Polsce. Potem jednak nadeszła inflacja, podwyżki stóp procentowych i obniżenie zdolności kredytowej ludności. Teraz wszystko znów się zmienia.

Komisja Nadzoru Finansowego wypuściła nową rekomendację dotyczącą wyliczania zdolności kredytowej. Ta poszła więc w górę. Do tego doszedł Bezpieczny Kredyt 2 proc. Spodziewamy się też spadku inflacji i obniżki stóp procentowych. To wszystko poruszyło rynkiem mieszkaniowym, który zareagował podwyżkami cen mieszkań.

Warto zauważyć, że spadku kosztów kredytowych dopiero się spodziewamy. A "BK 2 proc." już działa i mimo stosunkowo niewielkiej skali, spowodował ożywienie na rynku. Rekomendacja KNF była zaś ściśle powiązana ze startem programu – weszła w życie tuż przed 3 lipca, gdy ruszył Bezpieczny Kredyt 2 proc.

– Zauważmy, że wszystkie wymienione czynniki wspierają stronę popytową, a nie podażową. W takich okolicznościach spodziewam się, że po krótkiej stabilizacji cen powrócimy do wzrostów cen mieszkań w kolejnych kwartałach – przypomina cytowany przez BI ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski.

"Bezpieczny Kredyt" nie taki bezpieczny?

Jak pisaliśmy już w INNPoland.pl, 3 lipca wystartował rządowy program Bezpieczny Kredyt 2 proc. Ma ułatwić zakup pierwszego mieszkania osobom do 45. roku życia. Jest sporo warunków do spełnienia. W programie pojawiają się też luki, a niektóre zapisy są wręcz absurdalne.

Kontrowersje budzi choćby kwestia dziedziczenia i darowizny udziałów w nieruchomości. W przypadku jednej grupy rodzi się dyskryminująca praktyka. Inne absurdy pojawiają się w związku z niejasnymi zasadami utraty dopłat, jeszcze inne związane są z budową domu.

Luki i absurdy w przepisach. Tak wygląda Bezpieczny Kredyt w praktyce

Jeden z mniej kontrowersyjnych zapisów, ale budzących wątpliwości, dotyczy tego, że potencjalni beneficjenci nigdy wcześniej nie mogli posiadać żadnej nieruchomości na własność. Nawet jeśli mieszkanie czy dom sprzedali już dawno, a ich sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła. Sam fakt, że posiadali nieruchomość ich dyskwalifikuje.

Przedstawiciel jednego z banków w rozmowie z Business Insiderem stwierdza, że problemem jest właśnie to zero-jedynkowe podejście. Jest ono dobre, gdyby ktoś chciał sprzedać nieruchomość i zaciągnąć Bezpieczny Kredyt na kolejną, taka osoba wzbogaciłaby się kosztem państwa bezzasadnie.

– Ustalenie jasnych warunków i wyraźnej granicy powoduje, że zawsze pojawi się grupa niezadowolonych osób, której niewiele brakuje do uczestnictwa, ale jednak brakuje – podkreśla rozmówca portalu.

Dalej robi się jednak bardziej pod górkę. Sporym echem odbija się reguła dotycząca dziedziczenia (spadku) i darowizny udziałów w nieruchomości. Jak podaje "BI", w tym drugim przypadku niemożliwe jest wzięcie preferencyjnego kredytu, ale w tym pierwszym już tak.

Dla jednych oznacza to więc dyskryminację, przykładem takim jest jeden z czytelników portalu – ma jedną czwartą udziałów w nieruchomości, które uzyskał w formie darowizny. Gdyby to było dziedziczenie, mógłby się ubiegać o preferencyjny kredyt, ale że darowizna, to już nie może.