To już chyba koniec dywagacji nad tym, czy Andrzej Duda może dostać wart miliony złotych królewski Łańcuch Orderu Orła Białego. Pomysł ostatecznie upadł w Senacie. Prezydent nie dostanie też kopii, do wykonania której trzeba byłoby zużyć kilogram złota i klejnoty za kilka milionów złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pomysł, by prezydenci trzeciej RP używali klejnotów koronacyjnych nie jest nowy, pojawił się już w 1992 roku. Przed wojną takiego łańcucha używał prezydent Mościcki. Nic więc dziwnego, że ktoś wpadł na pomysł, by przysługiwał on również Andrzejowi Dudzie.
Ów pomysł ziścił się w Senacie. Autorem projektu przepisów przyznających Dudzie prawo do używania Łańcucha Orderu Orła Białego była formalnie Komisja Praw Człowieka Praworządności i Petycji, jednak ( jak pisze "Rzeczpospolita") kojarzony był z partią rządzącą za sprawą zaangażowania senatorów PiS.
Wszystko zaczęło się jednak od petycji, która trafiła do Senatu jeszcze w ubiegłej kadencji. Jej autor przekonywał, że skoro przed wojną łańcuch przysługiwał Ignacemu Mościckiemu, powinien używać go również prezydent III RP. Jego zdaniem byłoby to "symbolem łączącym współczesne czasy z tradycją".
Senat dość długo nie zajmował się projektem, a jak już zajmował, to niezbyt serio. "Rz" pisze, że rozpatrująca petycję komisja zleciła prawnikom napisanie projektu, nie przeprowadzając praktycznie żadnej merytorycznej dyskusji.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ. A wkrótce jeszcze więcej świeżynek ze świata biznesu, finansów i technologii. Stay tuned!
W efekcie nie szukano i nie znaleziono odpowiedzi na pytania, czy prezydent miałby dostać oryginalny łańcuch, czy kopię. I kiedy tego łańcucha używać – czy tylko podczas zaprzysiężenia, czy również podczas innych oficjalnych uroczystości (na przykład nadawania orderów). Izba wyższa w końcu definitywnie odrzuciła pomysł nadania prezydentowi królewskiego łańcucha.
Co to za łańcuch?
Oryginał jest przechowywany na Zamku Królewskim w Warszawie. Składa się z 24 ogniw przedstawiających Orła Białego, Najświętszą Maryję Pannę i monogram maryjny, czyli ułożone w ornament litery MARIA. Został wykonany na koronację Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przed wojną łańcuch przysługiwał prezydentowi Ignacemu Mościckiemu.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Powstały jeszcze inne, nowsze łańcuchy koronacyjne, ale były używane przez rosyjskich carów. Zdecydowanie nie pasują więc do obecnego kursu. "Rz" pisze, że ten z koronacji wart jest miliony złotych. To wartość czysto orientacyjna, bowiem nikt nie próbuje wystawiać go na sprzedaż.
Gdyby jednak wykonać kopię łańcucha i ją przekazać do Pałacu Prezydenckiego, kosztowałaby przynajmniej kilka milionów. Do jej zrobienia trzeba byłoby zużyć kilo złota i sporo klejnotów.
Jak pisze "Rz" trzecie czytanie projektu przepisów w Senacie było pełne politycznych złośliwości.
– Jest to najbardziej kuriozalny pomysł, jeden z najbardziej zaskakujących, jakie się pojawiły w obecnej kadencji – krytykował sprawozdawca komisji senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski.
Przytyki wobec PiS zaczął robić senator KO Adam Szejnfeld, pytając, jak to możliwe, że kraju, "w którym rozdaje się niemalże codziennie po 5–6 milionów zł na wille i posiadłości nie wiadomo komu", nie stać na parę milionów na łańcuch".
Miecz dla Rydzyka
Nie jest wykluczone, że wpływ na decyzję senatorów miała afera z mieczem dla Rydzyka. Kilka tygodni temu na imprezie Radia Maryja Jacek Sasin wręczył Tadeuszowi Rydzykowi na Jasnej Górze prezent: miecz z czasów Mieszka I. Z ustaleń mediów wynika, że prezent kosztował ćwierć miliona złotych. Wszystko wskazuje na to, że sprawą zajmie się teraz Najwyższa Izba Kontroli.
Eksponat miał zostać kupiony w polskim antykwariacie (tak przekazała w komunikacie Grupa Enea). Na swojej stronie spółka informuje, że "egzemplarz średniowiecznej broni ma wyraźne, nabijane złotem, zdobienia z motywami chrześcijańskimi".
Jak czytamy, "widoczny jest znak ryby flankowany dwoma krzyżami równoramiennymi", natomiast "po drugiej stronie analogicznie skrzydło pomiędzy krzyżami"."Eksperci i historycy podkreślają, że to bez wątpienia unikatowy egzemplarz, o ogromnej wartości historycznej dla polskiego i europejskiego społeczeństwa" – przekazano na stronie państwowej spółki.
Jak pisze naTemat.pl, dwóch cenionych profesorów twierdzi jednak, że eksponat, na którego zakup pieniądze wyłożyła fundacja należąca do spółki skarbu państwa, to... falsyfikat. I mają na to poważne dowody.