Politycy PiS z Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim ciągle atakują Donalda Tuska, a jednym z ich do znudzenia powtarzanych argumentów jest to, że "Tusk ukradł miliardy z OFE". Tusk nie puścił tego mimo uszu i w najnowszym nagraniu przekonuje, że nie zabrał pieniędzy, ale je uratował. Obóz prawicy i prorządowe media się zagotowały, ale czy słusznie? Sprawdźmy to.
W 2014 roku z OFE do ZUS przeniesiono wszystkie obligacje Skarbu Państwa o wartości ponad 153 mld zł. Kwoty zapisano na indywidualnych subkontach ubezpieczonych w ZUS. Sam system OFE działał od 1999 roku.
Otwarte Fundusze Emerytalne miały być alternatywą dla państwowego systemu oszczędzania na emeryturę, czyli ZUS-u. Część składek prawie 16 mln osób wędrowała nie do ZUS-u, ale na ich konta w OFE. Założenie było takie, że pieniądze w OFE są prywatne, zarządzane przez prywatne firmy, ale bezpieczne. To, co miało być zaletą OFE, stało się też ich przekleństwem.
Dlaczego? Bo OFE inwestowały na giełdzie i w obligacje. Miały więc zasilić giełdę i podnieść wartość polskich spółek, oczywiście z korzyścią dla akcjonariuszy – czyli funduszy, a pośrednio członków OFE. Miały też inwestować bezpiecznie, czyli w obligacje Skarbu Państwa.
Efekt był taki, że Skarb Państwa zadłużał się w OFE, a następnie pompował pieniądze w fundusze, z dodatkowymi odsetkami. OFE nie były więc podmiotami w pełni wolnorynkowymi, pobierały też słone opłaty za swą działalność. A że dysponowały majątkiem dochodzącym do 300 mld złotych, zarabiały krocie.
Po pierwsze w 2011 roku jego rząd obniżył składkę idącą do OFE z 7,3 do 2,92 proc. A w 2014 roku z OFE do ZUS przeniesiono całą część obligacyjną, wartą 153 miliardy złotych. W listopadzie 2015 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że reforma była zgodna z konstytucją. Według Trybunału aktywa zgromadzone w OFE stanowiły własność publiczną, a nie prywatną.
Ta decyzja rządu Tuska legła u podstaw twierdzenia o "wielkiej kradzieży środków z OFE". I to pomimo faktu, że te pieniądze trafiły na subkonta z ZUS. Co więcej: te pieniądze są dziedziczone, w przeciwieństwie do środków zgromadzonych na koncie głównym z ZUS-ie.
Warto też pamiętać, że te pieniądze i tak finalnie trafiłyby na nasze konta w ZUS-ie, bo taka była konstrukcja OFE. Środki miały trafiać do ZUS-u na kilka lat przed przejściem na emeryturę.
W pewnym sensie tak, ale sprawa nie jest jednoznaczna.
Trudno uznać, żeby ktoś na tym stracił. Ba, czas pokazał, że środki zgromadzone w ZUS-ie nabierały większej wartości, niż gdyby były w OFE. Można to zresztą wyczytać w rządowych dokumentach. Zgodnie z danymi ministerstwa rodziny "w latach 2000-20 średnia ważona stopa zwrotu OFE wyniosła 6,27 proc., natomiast średnia wartość wskaźnika rocznej waloryzacji składek na ubezpieczenie emerytalne i kapitału początkowego - 6,61 proc.". Czyli ZUS wygrywa.
Co więcej, obecne problemy polskiej giełdy, rozchwianej przez polityczne zagrywki Jacka Sasina, zapowiedzi nowych podatków i zaburzonej przez hegemonię rosnących państwowych koncernów, pokazują, że i zostawienie tej drugiej części pieniędzy w OFE mogło być błędem.
Na reformie straciły jedynie same OFE, bo przez odebranie im zarządu nad częścią środków, zmniejszyły się ich zarobki. A warto wiedzieć, że prowizje OFE za zarządzanie środkami klientów były wysokie, sięgały kilku procent.
Decyzja rządu Tuska zburzyła też zaufanie do państwa jako pośrednika i promotora alternatywnych systemów emerytalnych. Jest to z pewnością jedna z przyczyn, dla których obecnie tak słabo rozwijają się Pracownicze Plany Kapitałowe.
Musimy też pamiętać o jeszcze jednym wątku. Reforma OFE z 2014 r. pozwoliła rządowi PO-PSL znacząco obniżyć poziom długu publicznego do PKB. Zadłużenie liczone według polskiej metodologii spadło z 54,1 proc. w 2013 r. do 48,6 proc. w 2014 r.
Według metodologii unijnej polski dług spadł z 57,1 proc. do 51,4 proc. Przypomnijmy, że przekroczenie 60 proc. długu byłoby złamaniem Konstytucji. Przy zadłużeniu w wysokości 55 proc., rząd musi stosować już pewne mechanizmy ostrożnościowe.
Jeszcze jedno: system OFE podniósł dług publiczny o ponad 330 mld złotych. Jak to możliwe? Chodzi o refundowanie ZUS-owi ubytku składek emerytalnych w latach 1999-2013. Chodzi o te składki, które zamiast do ZUS-u, kierowano do OFE. Rządy musiały zaciągać na to pożyczki, które w pewnym momencie mocno zdławiły budżet państwa.