INNPoland_avatar

"Polska małych miasteczek umiera". Szykuje się kolejna fala emigracji? Ekspert ostrzega

Paweł Orlikowski

09 sierpnia 2023, 15:25 · 4 minuty czytania
O ile w średnich i dużych miastach – poza wzrostem popytu – wzrost płacy minimalnej i kosztów ZUS przejdzie niemal niezauważalnie, tak w Polsce powiatowej prowadzenie firmy może stać się niezwykle skomplikowane. Ekspert ostrzega przed kolejną falą emigracji zarobkowej.


"Polska małych miasteczek umiera". Szykuje się kolejna fala emigracji? Ekspert ostrzega

Paweł Orlikowski
09 sierpnia 2023, 15:25 • 1 minuta czytania
O ile w średnich i dużych miastach – poza wzrostem popytu – wzrost płacy minimalnej i kosztów ZUS przejdzie niemal niezauważalnie, tak w Polsce powiatowej prowadzenie firmy może stać się niezwykle skomplikowane. Ekspert ostrzega przed kolejną falą emigracji zarobkowej.
Ekspert ostrzega przed kolejną falą emigracji. Wskazuje na powody. Fot. Marek Maliszewski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zdaniem Cezarego Kaźmierczaka, prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, drastyczne podwyżki najniższej krajowej oraz wzrost kosztów ZUS są neutralne dla średnich i dużych firm oraz dla średnich i dużych miast. Jednak mogą nieść "bardzo poważne konsekwencje dla wsi i małych miasteczek z biedniejszych powiatów".


Jak twierdzi we wpisie w mediach społecznościowych, tam już "legalna działalność gospodarcza jest w zaniku z powodu podatku ZUS oraz wysokości płacy minimalnej".

"Już teraz w większości 2-3-tysięcznych miasteczek jest Urząd, stacja benzynowa, market i nic więcej. Polska małych miasteczek umiera i robi się pustynią gospodarczą, w której po prostu nie ma pracy" – twierdzi Kaźmierczak.

"Bierze się to z bardzo wysokich kosztów małej działalności gospodarczej, narzucanych przez młodych neomarksistów z Ministerstwa Finansów, którzy posługują się danymi fałszującymi rzeczywistość, plus jej po prostu nie rozumieją" – dodaje.

Wtóruje mu Cezary Bachański, przedsiębiorca i ekonomista. Jak stwierdził na Twitterze, wiele osób żyje mitami dużych miast, ale "życie toczy się też w podlaskim miasteczku, nie tylko w Krakowie czy Warszawie". 

"O ile w dużych miastach minimalna krajowa jest kwestią mocno umowną i zapisem teoretycznym, tak w miastach oddalonych od dużych fabryk, logistyki (np. Świętokrzyskie) będzie się działo spustoszenie" – uważa Bachański. 

Ucieczka z małych miasteczek. Tylko dokąd?

"Naturalną konsekwencją wejścia tych drastycznych podwyżek kosztów będzie przyspieszenie ucieczki młodzieży z tych małych miasteczek do... no właśnie gdzie?" – pyta retorycznie Cezary Kaźmierczak.

Od razu dodaje, że – jego zdaniem – problem jest taki, iż na "ucieczkę" do dużych polskich miast ich po prostu nie stać.

– Taniej będzie wyjechać do Irlandii czy Niemiec, podobnie jak w latach 2004-2006. Niestety, te pozbawione refleksji rozgrywki wyborcze polityków mogą poskutkować małą falą emigracji – ostrzega.

Jak twierdzi, niezbędne minimum, by zatrzymać wyludnianie się małych miasteczek w biedniejszych regionach, to regionalizacja płacy minimalnej na poziomie powiatu oraz radykalne obniżenie "podatku ZUS" dla mikrofirm.

Regionalizacja najniższej krajowej

Eksperci rozważają regionalizację płacy minimalnej od lat. Już w 2021 roku przy Biurze Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców powstał dokument pt. "Regionalizacja płacy minimalnej w Polsce – Rozważania".

Przypomniano w nim, że wysokość najniższej krajowej ustalana jest corocznie na podstawie Ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. Najpierw rząd proponuje konkretną stawkę, która dyskutowana jest na Radzie Dialogu Społecznego (również z pracodawcami).

"Wysokość wynagrodzenia minimalnego obowiązuje na terenie całego kraju. Pracodawcy muszą uwzględniać ją niezależnie od lokalizacji oraz sytuacji ekonomicznej w swoim regionie" – czytamy w raporcie.

"Zbyt wysokie wynagrodzenia minimalne mogą spowalniać regionalny wzrost gospodarczy poprzez niechęć po stronie pracodawców do zatrudniania pracowników, których wynagrodzenie będzie zbyt wysokim kosztem" – wskazali autorzy dokumentu.

Zaznaczyli jednak, że zbyt niskie wynagrodzenia minimalne mogą "nie zachęcać ludzi do podjęcia pracy, co również będzie barierą wzrostu dla regionu".

W myśl obecnych przepisów, płaca minimalna powinna rosnąć co najmniej o tyle, o ile wzrasta inflacja. Władza może narzucić wyższą stawkę, ale nie niższą. To wynika z ustawy, a nie hojności czy jej braku w rządzie. 

Co więcej, przepisy zakładają, że jeśli najniższa krajowa będzie niższa od połowy średniej krajowej, to dodatkowo podnosi się ją o 2/3 wskaźnika prognozowanego realnego przyrostu PKB

Wzrost kosztów pracowniczych podnosi inflację i zwiększa szarą strefę

Jak wcześniej informowaliśmy w INNPoland, od 1 stycznia 2024 r. płaca minimalna ma wynosić 4242 zł, a od 1 lipca – 4300 zł. Ze względu na dwucyfrową inflację najniższa krajowa musi wzrosnąć dwa razy w roku, tak zakładają przepisy.

Oznacza to kolejny wzrost kosztów pracy dla zatrudniających, a w biedniejszych regionach może wręcz oznaczać zwolnienia lub wypychanie pracowników do szarej strefy i płacenie im pod stołem.

Na pewno ograniczy to rozwój najmniejszych firm, przez zbyt wysokie koszty trudno im będzie skalować biznes.

Do tego, o czym również informowaliśmy na naszym portalu, w przyszłym roku znowu drastycznie wzrosną składki ZUS, co najboleśniej odczują samozatrudnieni (jednoosobowe działalności gospodarcze).

Przedsiębiorcy na JDG w 2024 r. zapłacą więcej w składkach:

  • emerytalnej – 912,83 zł (obecnie 812,23 zł);
  • rentowej – 374,11 zł (obecnie 332,88 zł);
  • wypadkowej 78,10 zł (obecnie 69,49 zł);
  • na Fundusz Pracy – 114,57 zł (obecnie 101,94 zł);
  • dobrowolnej chorobowej – 114,57 zł (obecnie 101,94 zł).

W praktyce oznacza to, że przedsiębiorcy przekażą ZUS 1594,18 zł miesięcznie. A to nie wszystko, bo muszą jeszcze opłacić składkę zdrowotną.

Dla przykładu przedsiębiorca z dochodem 10 tys. zł, który rozlicza się według skali podatkowej, musi przekazać 9 proc. składki zdrowotnej, a więc 900 zł. Za wszystkie składki zapłaci 2494,18 zł.

Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego wylicza, że rocznie za wszystkie składki ZUS przedsiębiorca zapłaci 29,9 tys. zł. – Oznacza to, że przy dochodzie 10 tys. zł miesięcznie, trzy miesiące musi pracować na same składki – tłumaczy ekspert.

Przedsiębiorcy dopłacają do składki zdrowotnej

Składka zdrowotna uderza w przedsiębiorców już w tym roku. – Muszę dopłacić do składki zdrowotnej około 2 tys. zł, więc mało sympatycznie. "Fajny mamy ten Polski Ład", to była moja pierwsza myśl – przyznał Paweł w rozmowie z INNPoland.pl. Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w infakt.pl, przekazał nam, że najbardziej narażeni na niedopłatę są podatnicy rozliczający się na ryczałcie ewidencjonowanym. W tej grupie składka zdrowotna jest w trzech progach przychodowych.

Podatnik może opłacać stałą składkę przez cały rok na podstawie przychodu z zeszłego roku albo na podstawie przychodu osiąganego w danym roku.

Problemu zdaje się nie dostrzegać władza. – Rada Ministrów przyjęła propozycję podniesienia płacy minimalnej oraz założenia budżetowe na przyszły rok – przyznał premier Mateusz Morawiecki.

– Mamy za sobą bardzo trudny czas, bo dotknął nas COVID, a potem przyszła wojna i kryzys energetyczny. My jednak radzimy sobie z tym trudnym czasem i założyliśmy przyrost wzrostu gospodarczego w przyszłym roku – dodał.

To wszystko sprawia, że przy wciąż sporej inflacji, rosnących kosztach pracowniczych i ZUS, jak wskazują pracodawcy, małe miejscowości mogą pustoszeć, ale nie tak, jak teraz – przez wewnętrzną emigrację do większych miast, ale za granicę, jak to było na początku lat dwutysięcznych.