Wtorek 15 sierpnia to w Polsce dzień wyjątkowy. Mamy jednocześnie święto państwowe – Dzień Wojska Polskiego, religijne – Matki Boskiej Zielnej, na dodatek będzie to jeden z najgorętszych dni w roku. Temperatura w cieniu może przekroczyć 35 stopni. To nie są wymarzone warunki do organizowania wielkiej wojskowej defilady, ale ze względów politycznych ta jednak się odbędzie. Będzie jej towarzyszyć zapach wielkich, przepalanych pieniędzy.
Tego na razie nie wiadomo, ale koszty będą z pewnością znaczne. Ostatnia przed pandemią wojskowa parada w stolicy odbyła się w roku 2018. W 2019 roku mieliśmy defiladę w Katowicach, później tego typu przedsięwzięć zrezygnowano. Najpierw przyczyną była pandemia, potem atak Rosji na Ukrainę.
Teraz pandemii nie ma, wojna trwa, ale zbliżają się też wybory. A partia rządząca bardzo podkreśla swoje zaangażowanie w zapewnianie Polakom bezpieczeństwa, więc hojnie sypnie groszem. W 2018 roku na wojskową defiladę wydaliśmy 2,6 miliona złotych. Teraz będzie to o wiele, wiele więcej.
I to nie tylko z powodu inflacji. Jeśli policzymy inflację skumulowaną od 2018 roku, okaże się, że ówczesne 2,6 miliona złotych to suma, która dziś warta jest ponad 4 miliony złotych. Wiadomo też, że obecna defilada będzie o wiele droższa, bo i sprzętu jest więcej, i program bogatszy.
Według zapowiedzi resortu obrony w paradzie weźmie udział około dwóch tysięcy żołnierzy, około 200 sztuk sprzętu wojskowego oraz 92 śmigłowce i samoloty.
Jak pisze TVN24.pl, już teraz można powiedzieć, że to, co zobaczymy, przewyższy swoim rozmachem paradę na Placu Czerwonym w Moskwie 9 maja tego roku, kiedy to Rosjanie obchodzili – wyjątkowo skromnie – kolejną rocznicę zakończenia II wojny światowej.
W Warszawie wojsko pokaże m.in. koreańskie samoloty, czołgi i armatohaubice samobieżne, amerykańskie czołgi i systemy przeciwlotnicze, nowe polskie bojowe wozy piechoty i systemy minowania, włoskie śmigłowce.
Jeśli chodzi o czołgi, wojsko pokaże 3 nowe modele. Mamy kupione w USA używane czołgi M1A1, jest ich kilkanaście. Są stare, ale wyremontowane i zmodernizowane. Na defiladę wyjadą też zmodernizowane czołgi Leopard 2PL. Są one w służbie od 3 lat, ale do tej pory nie było okazji, by je w ten sposób pokazać.
Zbudowano je w latach 80., ale i one przeszły potężny pakiet modernizacji. Takich mamy kilkadziesiąt, bo program ich unowocześniania jest opóźniony i z docelowych 142 sztuk mamy mniej, niż połowę. Armia pokaże też pierwsze koreańskie czołgi K2, których zamówiliśmy na razie 180, ale chcemy mieć tysiąc.
W Warszawie zostaną pokazane po raz pierwszy nowe bojowe wozy piechoty Borsuk. Oficjalnie wojsko nie ma ich na stanie, to modele przedprodukcyjne w sile 4 sztuk. Wojsko pochwali się też nową bezzałogową wieżą ZSSW-30, która będzie widoczna na kilku Rosomakach. Jest uzbrojona w szybkostrzelne działko kalibru 30 mm i wyrzutnię rakiet przeciwpancernych Spike.
Ciekawą nowością będą też pojazdy rozpoznawcze Żmija. Na pewno wzbudzą spore zainteresowanie: to niewielkie terenowe auta o rajdowym wyglądzie. Armia pokaże też koreańskie armatohaubice K9 i polskie Kraby, wyrzutnie amerykańskich systemów HIMARS oraz Patriot.
W powietrzu też zobaczymy nowości. Będą to zamówione w Korei szkolno-bojowe maszyny FA-50, włoskie śmigłowce Leonardo (AW101 i AW149).
Niedawno wyszło na jaw, że na jedne tylko zakupy Polska zadłużyła się w Korei na 76 miliardów złotych. Co ciekawe, tę informację podała koreańska telewizja, co z kolei wyłapał portal Milmag.pl. Polscy ministrowie wcześniej nie zająknęli się o tym ani słowem, nie wiedział o tym również parlament, który teoretycznie sprawuje nadzór nad finansami.
Przy okazji wyszło na jaw, że nie są to jedyne zakupy uzbrojenia na kredyt. W tym samym czasie Polska kupuje czołgi, samoloty i śmigłowce w USA. Wartość amerykańskiego zamówienia znacznie przewyższa to z Korei. Ale to i tak jedynie część kosztów, jakie poniesiemy na armię.
Wyborcza.pl dodaje, że dochodzą jeszcze koszty wyposażenia sił zbrojnych, w których stany osobowe mają być podniesione według zamierzeń szefa MON do 250 tys. sił regularnych i 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej. Eksperci zwracają też uwagę, że zakup danego sprzętu to jedynie jedna trzecia kosztów, kolejne pieniądze idą na obsługę, eksploatację i infrastrukturę.
Jeśli więc na sprzęt wojskowy wydamy ok. 200 miliardów złotych, to kolejne 400 miliardów musimy wydać, by poprawnie działał. No i rozbudować armię; koszty tego działania trudno policzyć.
Kulminacyjna uroczystość w ramach obchodów Święta Wojska Polskiego, w 103. rocznicę bitwy warszawskiej 1920 roku rozpocznie się we wtorek o godzinie 14 na Wisłostradzie, w pobliżu Multimedialnego Parku Fontann i ulicy Sanguszki.
Kwadrans później, w trakcie odgrywania hymnu narodowego na niebie pojawią się skoczkowie spadochronowi. Po przemówieniu prezydenta Andrzeja Dudy, dokładnie na godzinę 14.43 zaplanowany jest początek defilady pieszej. O godzinie 14.55 na niebie mają się pojawić pierwsze śmigłowce, a następnie samoloty. Z kolei punktualnie o 15.09 na Wisłostradę wyruszą pierwsze pojazdy.
Poza wielką defiladą w Warszawie na terenie całego kraju już od kilku dni odbywają się wojskowe pikniki. Łącznie ma być ich ok. 70. Wojsko pokazuje na nich swoje wyposażenie i sprzęt. Minister Błaszczak zapewnia, że "będzie to okazja do tego, aby skosztować żołnierskiej grochówki".