To, że miesiąc z rzędu spada dynamika wzrostu cen, nie oznacza, że w sklepach jest taniej. Produkty drożeją, tylko wolniej. Ale to może nie potrwać długo. Niekorzystne zmiany pogodowe, rosnące ceny energii i surowców mogą spowodować, że już w październiku będziemy świadkami wzrostu podwyżek, przynajmniej w niektórych kategoriach towarów.
To nie są jedyne powody powrotu szybkiego wzrostu cen. Swoje dołoży podniesienie płacy minimalnej i powrót do standardowych stawek VAT na żywność. Dotyczyć to będzie np. warzyw i owoców. Trudno też będzie o obniżanie cen pieczywa lub chemii gospodarczej. Można za to spodziewać się co najmniej utrzymania, a może nawet spadku cen art. tłuszczowych, nabiału czy mięsa.
Z ostatniego "Indeksu cen w sklepach detalicznych" wynika, że w lipcu br. ogólne ceny w sklepach wzrosły rok do roku średnio o 15,5 proc. (w czerwcu – o 18,1 proc., a w maju – o 19,9 proc.). Mniej więcej podobnie to wychodzi z danych GUS-owskich.
– Pozytywne zmiany dostrzegamy nie tylko w naszym kraju, ale również na całym świecie. Wygaszone zostały negatywne zawirowania powodujące wzrost cen, takie jak np. skutki pandemii oraz oswojenie się z wojną w Ukrainie. Ponadto wpływ na to miało również ustabilizowanie się nastrojów społeczno-gospodarczych oraz politycznych związanych z nośnikami cen energii, w tym uniezależnienie się od dostaw energii z Rosji – zauważa Hubert Gąsiński, ekspert Uczelni WSB Merito Warszawa.
– Już w październiku możemy być świadkami odwrócenia trendu spadkowego i powrotów do wzrostów. Przywrócenie rynkowych cen energii czy rezygnacja z zerowej stawki VAT na żywność, z pewnością zwiększą odczyty inflacyjne, szczególnie w I kwartale 2024 r. Poza tym podniesienie płacy minimalnej będzie miało również swoje skutki. Nie ma zatem przesłanek do tego, by ceny w sklepach realnie zaczęły spadać – mówi dr inż. Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.
Podobnego zdania jest dr Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy BLIX, który uważa, że jesienią faktycznie może dojść do trudnej sytuacji w handlu. Najgorzej może to wyglądać w przypadku warzyw, chemii gospodarczej i pieczywa. Jednak w jego opinii, wszystko będzie zależało od tego, jak dalej będzie się poprawiała lub pogarszała sytuacja związana z cenami energii i płacami, bo to w największej mierze wpływa na finalny efekt.
Łuczak przypomina, że na Węgrzech po powrocie do właściwych stawek ceny niektórych towarów wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent, chociaż nie we wszystkich kategoriach.
– Szczyt drożyzny mamy za sobą, ale raczej nie spodziewałbym się szerokich spadków cen, a ich wolniejszego wzrostu. Myślę, że w drugiej połowie roku dynamiki podwyżek większości produktów będą się wyraźnie obniżać. Natomiast jeśli już ceny będą spadać, to w przypadku pojedynczych kategorii, np. nabiału czy produktów tłuszczowych, gdzie doszło do odbudowania podaży przy spadku popytu – uważa z kolei Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.
Marcin Luziński ostrzega, że nie powinniśmy zakładać znaczącego spadku cen warzyw, co będzie pokłosiem niekorzystnych zjawisk pogodowych u nas w kraju i na świecie.
– W Polsce mamy cały czas suszę rolniczą, lokalnie dochodziło też do ekstremalnych zjawisk – burz, gradobić i nawałnic. Wstępne szacunki wskazują na spadek podaży warzyw zaledwie o 3 proc. w tym sezonie, co nie powinno mieć mocnego przełożenia na ceny. Ten szacunek może się jednak pogorszyć – wyjaśnia Luziński.
Zjawiska klimatyczne i susza odbiją się także na cenach owoców. Według wstępnych szacunków, zbiory w tym roku pogorszą się o prawie 10 proc. w porównaniu do poprzedniego sezonu. Dlatego zdaniem eksperta, ceny owoców mogą dalej rosnąć w najbliższych miesiącach.
Do tego dr Gąsiński dodaje, że hurtowe ceny produktów rolnych są nieznacznie wyższe od cen z ubiegłego roku, a obecne ceny na półkach sklepowych windują pośrednicy handlowi. W jego ocenie, bezpośrednio nie wpływa to pozytywnie na prognozowaną obniżkę oraz nie świadczy o możliwości spadku cen na półkach sklepowych w najbliższych miesiącach.
O 24,6 proc. rdr. (w czerwcu – o 34,6 proc., a w maju – o 32,6 proc.) zdrożała chemia gospodarcza. Ekonomista z Santander Bank Polska wyjaśnia, że to efekt drożejącej energii i surowców. Podkreśla przy tym, że w ostatnich miesiącach dynamika wzrostu cen tych produktów mocno się obniżyła. I przewiduje, że będzie dalej spadać.
Dr inż. Motylska-Kuźma zwraca z kolei uwagę, że ze względu na bardzo duże powiązanie tego sektora z rynkiem niemieckim warto śledzić tu tendencje w gospodarce naszego sąsiada, by móc prognozować, jak ceny te mogą się zachowywać w najbliższym czasie.
Marcin Luziński spodziewa się, że przez pewien czas spadać będą ceny artykułów tłuszczowych. Nie będą też rosły ceny nabiału. Możemy zakładać utrzymanie cen serów czy jogurtów, gdyż rośnie podaż mleka, czyli najważniejszego surowca w produkcji innych produktów nabiałowych.
– Do tego dość słabo wygląda siła popandemicznego odbicia gospodarczego w Chinach, które są ogromnym konsumentem mleka. To pozwala wierzyć w wyraźne spowolnienie wzrostu cen produktów nabiałowych – dodaje ekspert.
A co z cenami mięsa? Luziński wyjaśnia, że spadają w znacznej mierze dzięki stopniowej odbudowie pogłowia zwierząt rzeźnych. Ich liczebność mocno zmniejszyła się podczas pandemii, gdy popyt był słaby, a od tego czasu jest stopniowo zwiększana. Na jeszcze inne aspekty zwraca uwagę dr inż. Motylska-Kuźma.
– Przy analizie cen mięsa trzeba podkreślić, że Polska importuje go 2 razy więcej, niż go eksportuje. To powoduje, że ceny tego towaru w sklepach są uzależnione od trendów na rynkach światowych, a tu mamy zwiększoną podaż, która przekłada się na spadki cen. W efekcie w naszych sklepach widzimy zmniejszoną dynamikę wzrostu cen mięsa. Dodatkowo, wysokie temperatury oraz zmiany w stylu żywienia Polaków mogą mieć wpływ na mniejszy popyt na konsumpcję mięsa – mówi ekspertka z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.
Zaskakująco wygląda sytuacja pieczywa, którego ceny w miesięcznym ujęciu zaczęły rosnąć. W lipcu wzrost wyniósł 20,4 proc. rdr. (w czerwcu – o 17,6 proc., a w maju – o 15,7 proc.). Z kolei dr Gąsiński wyjaśnia, że to w ogromnej mierze skutek wyższych kosztów energii niezbędnej do produkcji i rosnących kosztów pracy. Jego zdaniem, sytuacja prawdopodobnie unormuje się na przełomie tego i przyszłego roku.
Jednak dr Krzysztof Łuczak nie jest takim optymistą. Mówi, że taki scenariusz nie do końca jest pewny i różnie może być, ale na pewno w tej kategorii sytuacja jest skomplikowana i dość trudna do przewidzenia. Potwierdzają to też inni eksperci.
– Rządowe dopłaty do zboża i zakaz importu z Ukrainy spowodowały chwilowy spadek cen zboża w hurcie, co przełożyło się również na ceny mąki. Jednak był to efekt krótkotrwały. Kosztochłonność produkcji pieczywa jest w dalszym ciągu bardzo wysoka. Niewiele pomaga tu również zamrożona cena gazu. Stąd ceny pieczywa pozostają pod ciągłą presją inflacyjną – nie pozostawia złudzeń co do cen dr inż. Anna Motylska-Kuźma.