Piotr Zaremba, szef spółki Electromobility Poland w wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Gazecie Prawnej" sugeruje, że w fabryce Izery, która za jakiś czas może powstać w Jaworznie, mogłyby być produkowane nie tylko polskie auta. Może się też znaleźć miejsce na linie do montażu samochodów chińskiej marki Geely.
– To kolejny zwrot w bogatej, choć mało efektywnej historii polskiego "producenta" samochodów. Czy to oznacza, że sen o polskim "narodowym samochodzie na prąd" skończy się wybudowaniem za państwowe pieniądze fabryki dla Chińczyków? Miało być zupełnie inaczej – pisze Maciej Brzeziński w portalu "Auto Świat".
Z jednej strony taki ruch nie byłby czymś złym. Wiele fabryk motoryzacyjnych nie wykorzystuje pełni swoich mocy, więc taka "produkcja zlecona" miałaby sens. Fabryka mogłaby zarabiać "na boku", więc koszty jej działalności byłyby odpowiednio niższe a sama Izera w miarę tania.
Ale istnieje też inne niebezpieczeństwo. Zdaniem Brzezińskiego mówienie dziś o problemie z zagospodarowaniem mocy produkcyjnych fabryki, która jeszcze nie powstała, "to jakieś żarty".
– Z taśm fabryki w Jaworznie miałyby więc zjeżdżać całkiem nowe, na razie wirtualne auta marki Izera oraz jak najbardziej realne, istniejące samochody marki Geely. [...] Popyt na auta polskiej marki byłby raczej znikomy, a zatem polska fabryka produkowałaby głównie chińskie samochody. Przy znikomym popycie jednostkowe koszty związane z samochodami Izera mogłyby szybko okazać się absurdalnie wysokie, a przedsięwzięcie nierentowne – pisze Maciej Brzeziński.
"I tak polska fabryka, postawiona polskimi siłami, mogłaby stać się chińskim przyczółkiem na polskim rynku" – podsumowuje.
Jeśli wierzyć w zapowiedzi spółki, która chce budować polski samochód elektryczny Izera, pierwsze pojazdy mają zjechać z taśmy pod koniec 2025 roku. To, że nie ma jeszcze fabryki, w której auta można montować, to jeden problem. Drugi jest taki, że spółka nie ma nawet gruntu, na którym fabrykę można postawić.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, spółka ElectroMobility Poland, mająca zamiar budować Izerę, polski samochód elektryczny szacuje, że od 2025 r. fabryka w Jaworznem będzie produkowała około 100 tys. elektryków rocznie. Od 2030 r. skala rocznej produkcji ma wzrosnąć do 200 tys.
Ale nie ma jeszcze fabryki Izery. Wiadomo, gdzie może powstać, o ile spółka wygra przetarg na grunt. Tak: fabryka, która ma być budowana na początku przyszłego roku, nie ma jeszcze wyznaczonej lokalizacji.
Las, gdzie miałaby powstać fabryka, już wycięto, ale teren ciągle należy do miasta, które dopiero niedawno rozpisało przetarg na działkę. I wcale nie jest pewne, że wygra go państwowa spółka zajmująca się Izerą.
Jak poinformowała niedawno w komunikacie Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, "część jawna przetargu, tj. otwarcie ofert, ich ocena formalna i ogłoszenie podmiotów zakwalifikowanych do części niejawnej przetargu" odbędzie się 26 września.
Cena wywoławcza nieruchomości wynosi 128 milionów złotych. Oferowana cena nabycia nieruchomości musi być wyższa od ceny wywoławczej.
Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, spółka EMP będzie jeszcze musiała dostać 6 miliardów na zbudowanie fabryki i rozpoczęcie budowy aut. A potem znaleźć na nie chętnych.
Polskość nie wystarczy. Izera natrafi na potężną konkurencję. Jako pierwszy na rynek ma trafić SUV, potem kombi i hatchback. O ile powstanie, wskoczy na rynek opanowany przez światowych gigantów motoryzacji, z wieloletnim już doświadczeniem w budowie i sprzedaży elektryków.
Kiedy Mateusz Morawiecki 7 lat temu zapowiadał budowę polskiego elektryka, na rynku było kilkanaście podobnych modeli aut. Teraz klienci mogą wybierać z ponad setki ofert.
– Trzeba przekonać ich, że nasz produkt jest w co najmniej kilku dziedzinach lepszy niż oferta konkurencji. Tymczasem termin rozpoczęcia produkcji i wejścia Izery na rynek był już kilkukrotnie przekładany – mówi "Rz" Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Trzeba też stworzyć sieć sprzedaży i serwisu. Jak pisze "Rz" docelowa forma sprzedaży Izery... ma dopiero zostać wypracowana.