Państwo zyskuje, ludzie biednieją – tak o inflacji pisze Ludwik Kotecki, członek RPP. Przypomina, że wysoka inflacja (np. taka, jak w Polsce) to ukryty podatek, który najmocniej uderza w najbiedniejszych. To ich kosztem rząd pokazuje rosnące słupki budżetu. Kotecki ostrożnie szacuje, że w ubiegłym roku podatek inflacyjny wyniósł ok. 150 mld zł, a w ostatnich trzech latach to mogło być nawet 400 mld złotych. Tyle po cichu zabrało nam państwo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Inflacja i podatek inflacyjny w pierwszej kolejności dotykają najbiedniejszych, emerytów, rencistów i pracowników najemnych, ludzi, którzy nie mają możliwości zabezpieczenia swoich dochodów. Z powodu podatku inflacyjnego najbardziej jednak cierpią oszczędzający, których pieniądze tracą na wartości – pisze w opinii dla Business Insider Polska członek Rady Polityki Pieniężnej, Ludwik Kotecki.
"Wzrost cen przy wysokiej inflacji powoduje, że wpływy pochodzące z podatku VAT i podatku akcyzowego także są wyższe. Sytuacja nie wygląda inaczej w przypadku podatku PIT i składek na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalno-rentowe pracowników – podnoszenie płac również wiąże się z koniecznością płacenia większych podatków" – zauważa członek RPP.
Zauważmy, że świetnym przykładem jest tu podnoszenie płacy minimalnej: to rząd ją podnosi, ale nie on ją płaci. Za to on zgarnia z tego tytułu wyższe podatki, składki i daniny.
Ludwik Kotecki dodaje, że państwo na wysokiej inflacji zyskuje, dzięki wyższych dochodom budżetowym. Kotecki przypomina, że historia zna wiele przypadków, kiedy rządy specjalnie psuły pieniądz i wywoływały inflację, by sfinansować swoje potrzeby.
Czy zalicza obecny polski rząd do tej grupy? Przypomina jedynie, że swoisty podatek inflacyjny płacimy wtedy, gdy w gospodarce występuje nadmierna inflacja przekraczająca cel inflacyjny. Dodajmy, że obecna polska inflacja (8,2 proc. rok do roku) cel inflacyjny (2,5 proc.) przekracza trzykrotnie. A większość krajów Unii już dawno poradziła sobie z ponadprzeciętną inflacją.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Kotecki podkreśla też, że wciąż nie widać, kiedy era wysokiego wzrostu cen się zakończy. A ostatnie decyzje Rady Polityki Pieniężnej na pewno nas do tego momentu nie przybliżają. Dodaje, że inflacja znajduje się ponad celem już od 30 miesięcy! Prognozy wskazują, że ten okres może spokojnie dobić do 3 lat.
Kotecki zwraca uwagę, że ostrożne szacunki wskazują, że w ubiegłym roku podatek inflacyjny wyniósł ok. 150 mld zł, a w ostatnich trzech latach mogło to być nawet 400 mld zł. Tyle my, obywatele, zapłaciliśmy za inflację.
"Podatki powinny być sprawiedliwe i nie powinny nadmiernie zniekształcać i zakłócać funkcjonowanie mechanizmu rynkowego. Tego postulatu podatek inflacyjny z pewnością nie wypełnia. Ma niestety inne cechy podatku: jest przymusowy, bezzwrotny, nieodpłatny i powszechny" – konkluduje Ludwik Kotecki.
Ile wynosi w Polsce prawdziwa inflacja?
Nikt nie ma wątpliwości, że jej poziom jest głęboko skrywaną tajemnicą. Rząd wydaje dziesiątki miliardów złotych, wprowadza tarcze, sztucznie obniża ceny paliw. Wszystko po to, by oficjalna inflacja wyglądała dobrze na papierze. Gdyby nie te działania, inflacja sięgałaby niemal 18 procent. Wyliczyli to eksperci FOR.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Szybki szacunek Głównego Urzędu Statystycznego za wrzesień, wskazujący na inflację na poziomie 8,2 proc., nie daje powodów do optymizmu – inflacja wciąż jest ponad trzykrotnie wyższa od celu. A trzeba pamiętać, że rząd PiS przeznaczył w tym roku dziesiątki miliardów złotych na "mrożenie" cen – pisze w komunikacie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym. Marcin Zieliński i Zofia Kościk w komunikacie FOR szacują, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r.
Dodają, że "mrożenie" cen przed wyborami, nie oznacza, że po wyborach inflacja gwałtownie nie podskoczy – żadnego kraju nie stać na wieczne utrzymywanie zaniżonych cen, a Polska w przyszłym roku będzie miała jeden z najwyższych deficytów finansów publicznych w Unii Europejskiej.