– Będę głosował na jedną z mniejszych partii opozycyjnych, kierując się oceną programów – mówi prof. Leszek Balcerowicz. W money.pl zdradził, kto uwiódł go swoim programem. Nie omieszkał też po raz kolejny uderzyć w Glapińskiego. Jego zdaniem "pod względem bezczelności Glapiński przewyższa nawet propagandę Jerzego Urbana".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Glapiński uprawia propagandę sukcesu rodem z końcówki PRL-u, próbując wmówić, że sytuacja mimo wysokiej inflacji jest dobra, ale świat cywilizowany nie podziela tych standardów. To jest prymitywna, bezczelna propaganda. Kiedyś to się nazywało wciskaniem ciemnoty – mówi Balcerowicz w rozmowie z Łukaszem Kijkiem w money.pl.
Na sugestię, że "inflacja hamuje" odpowiada, że "to jest traktowanie patologii jako normy".
– Wysoka inflacja, która jest cztery razy wyższa niż cel NBP, to jest patologia. Glapiński próbuje usankcjonować to jako normę. W minionej epoce uważano, że socjalizm jest lepszy niż kapitalizm. To jest ten poziom degradacji. Muszę jednak powiedzieć, że pod względem bezczelności Glapiński przewyższa nawet propagandę Jerzego Urbana – mówi prof. Balcerowicz.
W rozmowie przeprowadzonej na Europejskim Forum Nowych Idei Balcerowicz wskazuje też, na kogo odda głos w niedzielę.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
– Będę głosował na jedną z mniejszych partii opozycyjnych, kierując się oceną programów – mówi Balcerowicz. Uściślił, że chodzi o Trzecią Drogę. Podoba mu się program tego ugrupowania, zawierający odniesienia do prywatyzacji.
Naga prawda o inflacji
Przypomnijmy, że eksperci Forum Obywatelskiego Rozwoju (organizacji kierowanej przez Leszka Balcerowicza) wyliczyli, ile wynosiłaby inflacja, gdyby jej skutki nie były sztucznie zaniżane przez rząd i NBP.
Nikt nie ma wątpliwości, że poziom realnej inflacji jest głęboko skrywaną tajemnicą. Rząd wydaje dziesiątki miliardów złotych, wprowadza tarcze, sztucznie obniża ceny paliw. Wszystko po to, by oficjalna inflacja wyglądała dobrze na papierze.
Szybki szacunek Głównego Urzędu Statystycznego za wrzesień, wskazujący na inflację na poziomie 8,2 proc., nie daje powodów do optymizmu – inflacja wciąż jest ponad trzykrotnie wyższa od celu. A trzeba pamiętać, że rząd PiS przeznaczył w tym roku dziesiątki miliardów złotych na "mrożenie" cen – pisze w komunikacie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Gdyby nie te niezwykle kosztowne manipulacje, podjęte po to, by przypudrować inflację w roku wyborczym, ceny wciąż rosłyby w tempie dwucyfrowym. Marcin Zieliński i Zofia Kościk w komunikacie FOR szacują, że we wrześniu poziom cen podniósłby się aż o 17,9 proc. r/r.
Dodają, że "mrożenie" cen przed wyborami, nie oznacza, że po wyborach inflacja gwałtownie nie podskoczy – żadnego kraju nie stać na wieczne utrzymywanie zaniżonych cen, a Polska w przyszłym roku będzie miała jeden z najwyższych deficytów finansów publicznych w Unii Europejskiej.
Państwo zyskuje, ludzie biednieją – tak o inflacji pisze Ludwik Kotecki, członek RPP. Przypomina, że wysoka inflacja (np. taka, jak w Polsce) to ukryty podatek, który najmocniej uderza w najbiedniejszych. To ich kosztem rząd pokazuje rosnące słupki budżetu.
Kotecki ostrożnie szacuje, że w ubiegłym roku podatek inflacyjny wyniósł ok. 150 mld zł, a w ostatnich trzech latach to mogło być nawet 400 mld złotych. Tyle po cichu zabrało nam państwo.