Z cenami w Czechach dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. Nasi południowi sąsiedzi za czeskiego pilsnera płacą więcej, niż nasi zachodni sąsiedzi. Za swoje samochody też. A prorządowi ekonomiści tłumaczą, że "czeski klient jest skłonny dopłacić", więc nie ma problemu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niemiecka gazetka rabatowa oferuje dwadzieścia piw znanego czeskiego piwa za ponad 13 euro. Po przeliczeniu skrzynka dwudziestu czeskich lagerów będzie kosztować naszych (i czeskich) zachodnich sąsiadów 323 korony. Niemcy płacą więc 16 koron za jedną butelkę.
W czeskim supermarkecie skrzynka tego samego piwa kosztuje 478 koron, i to również w promocji. Zatem jedna sztuka będzie kosztować nieco mniej niż 24 korony. To 150 proc. niemieckiej ceny tego samego piwa. Ta sytuacja wzburzyła Czechów. Oliwy do ognia dolewają "czynniki oficjalne".
– Niemcy mogą preferować klasyczne piwa niemieckie, jest tam silniejsza konkurencja. Czeski konsument jest przyzwyczajony do swojego tradycyjnego piwa i jest skłonny zapłacić dodatkowo – powiedział publicznie ekonomista Štěpán Křeček, doradca czeskiego premiera.
Rozsierdziło to znaczną część Czechów, zarabiających oczywiście o wiele mniej od Niemców. Ekonomista Petr Bartoň twierdzi, że podobny problem widzimy w przypadku samochodów marki Skoda, które także za granicą są tańsze.
O korzystniejszych cenach przekonał się już jakiś czas temu premier Petr Fiala (ODS). Odkrył, że praktycznie identyczne produkty od tych samych producentów są w Niemczech tańsze i w dodatku w większych opakowaniach.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube.
Czescy komuniści jadą do Polski na zakupy
Komitet Okręgowy Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSČM) z Nymburka organizuje na początku grudnia wyjazd zakupowy do Polski. Zainteresowanych zaprasza na wycieczkę z ulotką z hasłem "Fialowa drożyzna w Czechach? Jedź z nami do Polski!".
Doszło do tego, że co piąty Czech robi zakupy w Polsce, co dziesiąty robi je co tydzień. Drożyzna tak ciśnie naszych sąsiadów, że walą do nas drzwiami i oknami. Trudno im się dziwić, bo ceny za naszą południową granicą są o 20-30 proc. wyższe.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Słowo "Fialowa" w haśle wzięło się od nazwiska czeskiego premiera, Petra Fiali. Celem jest ulubione polskie miasto Czechów niedaleko granicy: Kudowa-Zdrój. Komuniści ogłosili to wydarzenie na swojej stronie na Facebooku.
Premier Czech na zakupach w Niemczech
Jego wycieczkę opisywał portal naTemat.pl. Premier Czech Petr Fiala opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym pochwalił się wycieczką na zakupy do Niemiec. Petr Fiala odwiedził jeden dyskontów w bawarskim miasteczku Waldsassen. Premier Czech kupił tam ketchup, czekoladę, masło, colę, jajka, mleko, pomidory i Nutellę.
Za ten koszyk Fiala w euro zapłacił mniej, niż gdyby udał się do sklepu w Czechach. Na koniec nagrania Fiala przedstawił się jako niestrudzony wojownik w walce z drożyzną.
– To dobrze, że rząd nie ustala cen, ale zamierzamy nadal robić to, co robiliśmy od początku inflacji. Kontrolujemy i wywieramy presję na producentów, aby nie wykorzystywali trudnej sytuacji – zapewnił.
Wycieczka Fiali zrobiła na Czechach bardzo złe wrażenie. "To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że u nas jest po prostu drogo" – mówi Zdeněk Milata z KSČM w Nymburku.