Zdarzyło ci się kiedyś popsuć coś w sklepie? Słoik z gulaszem obrał kurs prosto na posadzkę, majonez sturlał się z półki, a karton z sokiem nagle zaczął przeciekać – pewnie większość z nas miała takie sytuacje. Co wtedy robić? Udawać, że nic się nie stało i oddalić się z miejsca zdarzenia, iść do kasy i zapłacić za produkt, czy czekać na obsługę? Sprawdź, kto ponosi odpowiedzialność za szkody.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z pewnością albo zdarzyło się wam popsuć jakiś produkt w sklepie, albo widzieliście takie sytuacje podczas zakupów. Świadczą o tym potłuczone słoiki, kupki mąki, cukru na półkach, jakie możemy znaleźć w wielu marketach. Kto odpowiada za zniszczenia w sklepie?
Zgodnie z art. 415 kodeksu cywilnego każdy, kto z własnej winy wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Co to oznacza? W praktyce odpowiedzialność klienta zależy od tego, czy do zdarzenia doszło do zdarzenia w wyniku zawinionego działania, czy nie. Do tej pierwszej kategorii zalicza się działanie zarówno umyślne, jak i noszące cechy niedbalstwa.
Załóżmy, że rozbiłem w sklepie słoik z sosem do makaronu. Jeśli wrzuciłem go do koszyka tak, że pękł, jest to moja wina. I nie zależy ona od tego, czy chciałem ten słoik rozbić, czy po prostu nieuważnie go wkładałem.
Ale jeśli zdejmowałem ten słoik z półki, a ta się pochyliła i spadł inny, to wina nie leży po mojej stronie. Bo nie chciałem rozbić słoika, ani nie wykazałem się niedbalstwem. Podobnie byłoby, gdybym wziął z półki torebkę cukru lub mąki, a jej dno po prostu by się rozpadło.
A jeśli potrącimy coś wózkiem?
To również zależy. Bo towary w sklepie powinny być odpowiednio zabezpieczone. Jeśli więc rozpędzę się wózkiem i uderzę z całej siły w regał, to rozbite słoiki będą moją winą i będę musiał za nie zapłacić. Ale jeśli wózek oprze się o regał, a słoiki zaczną z niego spadać, to nie poniosę za to odpowiedzialności.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
W praktyce bywa jeszcze nieco inaczej. Duże sklepy mają o wiele bardziej liberalne podejście do tego tematu. Usłyszałem kiedyś od sprzedawcy, że jeśli coś stało się w sklepie, to odpowiada za to sklep. Oczywiście sytuacja była dość przypadkowa – chodziło o pękniętą torebkę z makaronem. Ale sprzedawca nawet nie próbował zrzucać na mnie odpowiedzialności. Co się stało w sklepie, zostaje w sklepie – orzekł.
Oczywiście nie wyrządziłem żadnej szkody w sposób umyślny. Ale gdyby ta torebka z makaronem wyślizgnęłaby mi się z ręki, również nie uznano by tego za moją winę. W takich sytuacjach lepiej jednak zapłacić za uszkodzony towar.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
A co by było, gdybym poślizgnął się na mokrej podłodze i oparł się o regał, z którego pospadałyby towary? To również nie jest wina klienta. Sklepy mają obowiązek zabezpieczania się przed takimi wypadkami, chociaż trzeba przyznać, że zimą trudno utrzymać idealną czystość posadzek. Tego typu przypadki idą na konto sklepu.
A jeśli dziecko narozrabia?
Musimy pamiętać, że dzieci do 13 roku życia nie ponoszą odpowiedzialności za tego typu sytuacje. Ponoszą ją ich rodzice lub opiekunowie. Z takim samym zastrzeżeniem, co powyżej: szkoda musi być zawiniona.
Jeśli dziecko pakuje coś do koszyka i rzuci produktem, winę za straty ponoszą rodzice. Ale jeśli produkty będą sklejone albo opakowanie uszkodzone, straty bierze na siebie sklep.
W sytuacjach spornych decydujący może okazać się sklepowy monitoring. Jego przejrzenie na ogół pokazuje, kto ponosi winę za zdarzenie. Dotyczy to szczególnie przypadków, kiedy ktoś zahaczył o towar, ten zaś spadł z półki. Minimalna szerokość alejek w sklepie to 90 cm. Jeśli jest mniejsza, albo jakiś towar wystaje, to ewentualne szkody nie mogą obciążać konta klienta.