Na początku grudnia doszło do ostrzelania statków na Morzu Czerwonym – ostrzelano zarówno okręt wojenny jak i jednostki handlowe. W efekcie najwięksi armatorzy wstrzymują tymczasowo żeglugę po tym akwenie. To fatalna wiadomość także dla Polaków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W niedzielę 3 grudnia jemeńscy bojownicy Huti ostrzelali z pomocą dronów i pocisków amerykański okręt wojenny USS Carney, a także liczne statki handlowe, w tym masowiec "Unity Explorer", należący do Wielkiej Brytanii.
Pociski balistyczne dosięgły trzech statków handlowych. Rebelianci zadeklarowali, że nie ustąpią w atakach, dopóki nie dojdzie do zawieszenia broni w Strefie Gazy.
W obliczu tej groźby czterech z pięciu największych armatorów i inne firmy wstrzymali kursy statków przez Kanał Sueski, co odbije się również na dostawach do Polski.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Kto wstrzymał dostawy?
Dostawy wstrzymali giganci handlu MSC, Hapag-Lloyd, CMA CGM oraz ZIM. Ich połączone siły stanowią ok. 70 proc. globalnego potencjału transportowego drogą morską. Eksperci szacują, że trasą przez Kanał Sueski transportowano około 20 proc. światowych zasobów ropy i gazu oraz 12 proc. światowej wymiany towarów.
W poniedziałek 18 grudnia dołączyła do nich tajwańska firma Evergreen, tymczasowo zaprzestając przyjmowania izraelskich ładunków i odwołując tymczasowo żeglugi przez Morze Czerwone. O firmie było głośno w 2021 roku, gdy jej kontenerowiec zablokował żeglugę przez Kanał Sueski. Wywołała ona światowe opóźnienia dostaw, które jednak mogą zblednąć w porównaniu do nowej sytuacji.
W tym roku nie odczujemy jeszcze zmian w cenach. Na święta surowce czy towary dowożone z bliskiego wschodu albo dalekiego wschodu, z popularnych stron e-commerce, dotarły już do nas… albo nie mogą zawrócić. Internauci sygnalizują, że statki obecne już na Morzu Czerwonym kontynuują swoje pierwotne trasy.
Możemy jednak obawiać się wzrostu cen za niektóre produkty i paliwo z początkiem 2024 roku. Im dłużej kryzys się przyciągnie, tym gorzej będzie.
Odczujemy też braki pewnych towarów na rynku. Łańcuchy dostaw staną się dłuższe, statki mają obrać okrężne kursy wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki. To kilkanaście dni dłuższej żeglugi (średnio 10-15), co oznacza też większe ceny, m.in. za tanią elektronikę z Chin.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jak blokady logistyki opóźniają dostawy towarów?
Aby uświadomić sobie skalę problemu i siłę efektu domina, towarzyszącego takim kryzysom, wystarczy przypomnieć sobie wydarzenia z czerwca 2021 roku. Władze w chińskiej prowincji Guangdong zawiesiły handel wzdłuż południowego wybrzeża regionu z powodu rosnącej liczby przypadków Covid-19.
Niestety, właśnie w tym miejscu znajduje się jeden z najbardziej ruchliwych portów kontenerowych na świecie. Opóźnienia wynosiły nawet około sześciu miesięcy.