Już wiadomo, że niestety nie. Bo rekordowe zwroty były wynikiem... przypadku i bałaganu. W połowie zeszłego roku rząd poinformował, że oddał Polakom aż 27 miliardów złotych nadpłaconych podatków.
O skali tego bałaganu niech świadczy fakt, że początkowo rząd informował, że zwróci Polakom... 7 mld nadpłaconych składek. Potem okazało się, że będzie to kilkanaście miliardów, potem 22 a finalnie stanęło na 27 miliardach.
Taki skutek przyniosły zawirowania podatkowe z 2022 r. związane z reformami nazwanymi przez rząd "Polskim Ładem". Najpierw wprowadzono Polski Ład, później powiedziano, by nie stosować Polskiego Ładu, tylko przepisy z 2021 roku. A później, w ciągu roku, wprowadzono Polski Ład 2.0. Jeszcze później powiedziano, że część przepisów można zastosować wybiórczo, dlatego podatnicy poczuli się zagubieni.
Główną ideą polskiego ładu, która ma znaczenie dla podatników, było obniżenie głównej stawki podatkowej z 17 na 12 procent. To zaś oznaczało, że przez pierwsze pół roku oddawaliśmy fiskusowi zbyt duże zaliczki na podatek dochodowy. Potem do nas wróciły.
– Poprawiliśmy los całej szeroko rozumianej klasy średniej – mówił premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu ze swoimi sympatykami w podwarszawskich Ząbkach. Wraz z szefową resortu zachwalali reformę podatkową za rządów PiS.
Dowodem jej skuteczności miały być właśnie zwroty podatku PIT. Tak naprawdę były rezultatem chaosu. Te pieniądze kilkanaście miesięcy wcześniej zostały pobrane i dopiero potem oddawane.
Nie ma na to co liczyć. Pisze o tym nawet rząd w projekcie budżetu, uznając zeszłoroczne rekordowe zwroty za "efekt jednorazowy, który nie jest przewidywany w następnych latach".
Jak pisze Piotr Miączyński w Wyborcza.biz, płaca minimalna w 2023 r. wzrosła dwa razy. Teraz, od stycznia poszła w górę z 3010 zł do 3490 zł. W lipcu będzie druga podwyżka do 3600 zł. Efekt jest taki, że jak "osoby na najniższej krajowej podatku za rok 2022 nie zapłaciły, tak teraz już zapłacą". Przypomina, że kwota podatku w skali rocznej będzie wynosiła nieco ponad 400 zł.
Ten sam problem będą mieli emeryci i renciści. Jak to możliwe? Cóż, od emerytury i renty do 2500 zł miesięcznie, podatku dochodowego się nie płaci. Ale rekordowa waloryzacja, spowodowana rekordową inflacją, sprawi, że coraz więcej emerytów za 2023 rok podatek będzie już musiała zapłacić.
Nie można też zapominać, że niezależnie od wysokości dochodów emeryci i renciści płacą 9-proc. składkę zdrowotną. "Podstawowy efekt Polskiego Ładu to jednak bardzo duży wzrost obciążeń klasy średniej" – podsumowuje Piotr Miączyński.
Wszystko przez to, że przez inflację wzrosły pensje i świadczenia, ale progi podatkowe nie są waloryzowane. Obecnie kwota wolna od podatku to 30 tys. zł; formalnie jest to "kwota zmniejszająca podatek do zapłacenia". Czyli podatku nie płaci się za zarobki do 2500 zł miesięcznie. Pierwszy próg podatkowy to 120 tysięcy, płaci się wtedy 12 proc. podatku. Powyżej 120 zł dochodu mamy drugi próg podatkowy – 32 proc.
Przez inflację i podwyżki płac więcej osób wpadnie i w pierwszy, i drugi próg. Na dodatek większa liczba osób z bardzo niskimi dochodami będzie musiała płacić podatek. Na tłuste zwroty nie ma więc co liczyć.