W Niemczech już od kilku tygodni trwają protesty rolników. Rząd postanowił na przykład obciąć im dopłaty do paliwa rolniczego i skasować ulgi podatkowe na ciągniki. Z części zapowiedzi już się wycofał, inne przełożył na później, ale niemieckich rolników to nie uspokoiło.
Poniedziałek to pierwszy dzień ich akcji protestacyjnej, w ramach której wyjechali na autostrady swoimi maszynami rolniczymi. Ciągniki blokują wjazdy na drogi, a także jeżdżą nimi z niewielką prędkością. Do rolników dołączyła też część branży transportowej.
Efekty są trudne do przewidzenia. Blokad są prawdopodobnie setki w całym kraju. Tylko w Meklemburgii-Pomorzu Przednim (graniczącej z województwem zachodniopomorskim) ma być dziś ich około 30. I to nie tylko na autostradach, ale i lokalnych drogach.
Szczeciński oddział Wyborczej przestrzega, że każdy, kto w tym czasie planuje podróż do Niemiec, musi się liczyć z poważnymi utrudnieniami. Chodzi również o osoby dojeżdżające do pracy w Niemczech. Zamknięte są też niektóre przejścia graniczne.
Jak pisze naTemat.pl, wściekli rolnicy doprowadzili właściwie do pełnego paraliżu komunikacyjnego tego kraju. W Brandenburgii miasta takie, jak Cottbus i Brandenburg an der Havel udało im się całkowicie odciąć od świata – nikt nie mógł ich opuścić, ani tam wjechać.
W Saksonii zablokowano zaś 95 proc. zjazdów z autostrad. Duże rolnicze protesty zorganizowano również na drogach w Saksonii-Anhalt, Turyngii oraz w Meklemburgii-Pomorzu Przednim.
Ale protesty nie objęły tylko terenów dawnego NRD. Rolnicy wyszli na ulice w bogatej Bawarii, Badenii-Wirtembergii, Hesji, Nadrenii Północnej-Westfalii, Nadrenii-Palatynacie, Kraju Saary, a także w Bremie, Hamburgu, no i oczywiście w Berlinie.
Centrum niemieckiej stolicy, szczególnie teren pomiędzy Bramą Brandenburską a Siegessäule, zamknięte były już w weekend. A od poniedziałkowego poranka zaczęły tam zjeżdżać setki maszyn rolniczych.
Punktem kulminacyjnym zapowiadanych na cały tydzień protestów w Niemczech ma być wielka manifestacja w Berlinie 15 stycznia.
Do protestów dołączają bowiem maszyniści. Będą strajkować od środy do piątku, co dotknie miliony pasażerów. Niemieckie koleje Deutsche Bahn (DB) apelują do pasażerów, by przełożyli podróże i wprowadziły awaryjny rozkład jazdy. Strajk maszynistów dotknie też cały przemysł.
Maszyniści chcą podwyżek i krótszego tygodnia pracy, rolnicy sprzeciwiają się cięciom. Jak zauważa jednak Jakub Noch z naTemat.pl, tłem całego wielkiego protestu jest polityka. Poparcie dla rządów Olafa Scholza jest rekordowo niskie, kanclerzowi udało się podpaść milionom Niemców.
Największym do tej pory partiom w Niemczech, czyli socjaldemokratycznej SPD i chadeckiej koalicji CDU/CSU, zaczynają zagrażać inne ugrupowania. Nie jest więc wykluczone, że zewrą szyki i powrócą do tzw. Wielkiej Koalicji. Tak w Niemczech nazywa się współpracę chadeków z socjaldemokratami. W przeszłości "Große Koalition" dała większość parlamentarną aż trzem z czterech rządów Angeli Merkel.
A kiedy zmiana władzy nastąpi? Według kalendarza politycznego, Niemcy nowy parlament federalny wybrać powinni dopiero na przełomie lata i jesieni 2025 roku. Aktualna destabilizacja sprawia jednak, że coraz głośniej wspominany jest pomysł rozpisania wyborów przedterminowych.