INNPoland_avatar

Glapiński skończył z robieniem show. Teraz chciałby... nakręcić film, a najlepiej dwa

Konrad Bagiński

10 stycznia 2024, 17:06 · 3 minuty czytania
Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński miał dziś kolejne cykliczne wystąpienie. Wyraźnie stracił część politycznej waleczności i skupił się na kwestiach inflacji i stóp procentowych. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wyznał, iż chciał kiedyś nakręcić film o historii polskiego złota.


Glapiński skończył z robieniem show. Teraz chciałby... nakręcić film, a najlepiej dwa

Konrad Bagiński
10 stycznia 2024, 17:06 • 1 minuta czytania
Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński miał dziś kolejne cykliczne wystąpienie. Wyraźnie stracił część politycznej waleczności i skupił się na kwestiach inflacji i stóp procentowych. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wyznał, iż chciał kiedyś nakręcić film o historii polskiego złota.
Z prezesa NBP wyparowało polityczne zacięcie Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Glapiński zaczął od spraw związanych z inflacją. Radośnie przyznał, że gospodarka kwitnie, jej sytuacja jest doskonała. Zaś sytuacja inflacji jest zła, co prezesa cieszy. Dodał, że projekcja NBP była trafiona w punkt. Nawiązał do prognoz mówiących o tym, że poziom inflacji na koniec roku może sięgnąć ok. 6 proc. Rzeczywisty wynik za grudzień to 6,1 proc.


– Gdyby nie to, że alkoholu publicznie nie podajemy, zaproponowałbym szampana – wypalił.

Chwalił się, że mamy inflację trzykrotnie niższą, niż w szczytowym momencie. Glapiński podawał, że w 10 miesięcy obniżyła się ona o 12 punktów procentowych. Faktycznie, przekraczała 18 procent. Dodał, że cieszy go również spadek inflacji bazowej i fakt, że obecnie ceny praktycznie nie rosną. Inflacja liczona miesiąc do miesiąca faktycznie jest minimalna.

Co dalej z inflacją?

Glapiński twierdzi, że jego zdaniem inflacja może wzrosnąć w drugiej połowie roku.

– Aktualne prognozy wskazują, że inflacja po wyraźnym bardzo spadku w kolejnych miesiącach, w drugiej połowie roku może wzrosnąć – powiedział prezes banku centralnego.

Ze słów szefa banku centralnego wynika, że inflacja jest na dobrej drodze do osiągnięcia celu inflacyjnego (2,5 proc. z możliwych odchyleniem 1 pp. Ale potem może gwałtownie z powrotem wzrosnąć do poziomu 6, nawet 8 proc.

Glapiński dodał, że poziom wzrostu inflacji w drugiej połowie roku będzie zależał przede wszystkim od decyzji rządu w zakresie zmian ceny energii elektrycznej i VAT-u na żywność. Ocenia, że zlikwidowanie zerowego VAT-u na żywność podbije inflację o 0,9 pp.

Z kolei zniesienie zamrożenia cen energii podbiłoby inflację aż o 4 punkty procentowe. Prezes NBP wątpi jednak, by rząd zdecydował się na "odmrożenie" cen energii jednym posunięciem. Uważa, że powinno być to rozłożone w czasie.

Glapiński bez ikry

Prezes NBP tym razem unikał wątków politycznych. Starał się skupiać na meritum, czyli inflacji i stopach procentowych. Spokojnie, wręcz "łopatologicznie" tłumaczył decyzje RPP i wskaźniki. Udało mu się jednak kilka razy umknąć w inne rejony. Opowiadał sporo o złocie, które skupuje NBP.

– Posiadamy 360 ton złota, co odpowiada ok. 13 proc. rezerw dewizowych – stwierdził prezes NBP. Przyznał, że chciał nawet (jako prezes NBP) nakręcić dwa filmy o dziejach polskiego złota w zawierusze II wojny światowej. Jeden miałby być dokumentalny, drugi fabularny.

Jeśli chodzi o ewentualne obniżki stóp procentowych, Glapiński nie widzi na nie miejsca. To stwierdzenie wywołało nieco zamieszania. Jak przypomniał Grzegorz Siemonczyk z "Rzeczpospolitej", kilka miesięcy temu mówił coś zupełnie innego.

– Podsumowując konferencję prezesa NBP: we wrześniu i październiku '23 prognozy, wedle których inflacja wraca do celu pod koniec 2025 r., były argumentem na rzecz obniżki stóp %, dzisiaj takie same prognozy nie są argumentem na rzecz obniżki stóp – napisał na X (d. Twitterze).

Jeśli chodzi o ewentualne zmiany stóp, Glapiński uznał, że za wcześnie o nich myśleć.

– Nie jesteśmy w żadnym cyklu, podejmujemy decyzje stosownie do danych, na razie przewidujemy, że inflacja spadnie bardzo, w marcu blisko celu, a w drugiej połowie roku znacząco wzrośnie, do poziomu 6 proc., 6-7 proc. – powiedział.

Inflacja zaskoczyła ekonomistów

Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, inflacja w Polsce mocniej wcisnęła hamulec. Odczyt za grudzień to już "zaledwie" 6,1 proc. rok do roku. To i tak ponad dwa razy więcej, niż powinno być, ale ważne, że z miesiąca na miesiąc tempo jej wzrostu spada.

Większość ekonomistów spodziewała się odczytu na poziomie 6,4-6,5 proc. Tempo wzrostu inflacji wyraźnie zwalnia i to jest dla nas dobra wiadomość. Zaskakująco dobra.

Jest też oczywiście łyżka dziegciu. Bo taka inflacja to i tak o wiele więcej, niż powinno być. Przypomnijmy tylko, że cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 punkt procentowy w dowolną stronę. Czyli powinna wynosić od 1,5 do 3,5 proc. Mamy więc inflację dwa razy większą, niż powinniśmy.

W porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 0,1 proc. W naszych portfelach to wartość praktycznie niezauważalna, odpowiadająca 10 groszom na każde wydane 100 złotych. Spójrzmy jeszcze na to, co podrożało.

Ceny żywności i napojów bezalkoholowych w stosunku do grudnia 2022 poszły w górę o 5,9 proc., w stosunku do listopada 2023 r. wzrosły o 0,2 proc. Ceny nośników energii wzrosły o 9,8 proc. w porównaniu do grudnia 2022, a w stosunku do listopada 2023 r. obniżyły się o 0,3 proc.

A co z paliwem? Tu może kryć się tajemnica hamującej inflacji, bo ceny paliwa do prywatnych środków transportu w porównaniu do grudnia 2022 r. spadły o 6 proc., zaś w odniesieniu do listopada 2023 r. spadły o 1,8 proc.