NIK zapowiada też wysłanie zawiadomienia do prokuratury na zarząd Orlenu kierowany przez Daniela Obajtka. Nie ogranicza się do samego prezesa, zamierza też donieść na byłego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Dlaczego właśnie jego? Rzecznik NIK Marcin Marjański podkreślił, że Orlen odmówił poddania się kontroli, co było działaniem bezprawnym.
NIK nie ma więc dokumentów Orlenu, co zapewne zmieni się po zmianie władzy w koncernie. Na razie kontrolerzy pochylili się więc nad nadzorem właścicielskim Jacka Sasina nad koncernami paliwowymi i zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego Polski.
"Choć w kontrolowanym okresie zapewniono ciągłość dostaw ropy naftowej i paliw, to jednak nie udało się osiągnąć wyznaczonych przez rząd celów, które miały poprawić bezpieczeństwo paliwowe naszego kraju. Kluczowa dla tego bezpieczeństwa fuzja PKN Orlen i Grupy Lotos (...) spowodowała powstanie istotnych ryzyk dla tego bezpieczeństwa" – pisze NIK.
"Chodzi o uprzywilejowaną pozycję Aramco w Rafinerii Gdańskiej sp. z o.o. oraz utratę przez Skarb Państwa wpływu na kierunki sprzedaży ok. 20 proc. produktów pochodzących z rafinacji ropy (głównie oleju napędowego i benzyny), co może zagrażać pokryciu krajowego zapotrzebowania na te produkty" – podkreślają kontrolerzy.
Izba dodaje, że Minister Aktywów Państwowych (sprawujący nadzór właścicielski nad PKN Orlen) oraz Minister Klimatu i Środowiska (minister właściwy ds. energii) nie przygotowali strategii działania, która eliminowałaby te ryzyka.
NIK zwraca również uwagę na rażąco niską cenę za sprzedaż aktywów Grupy Lotos – co najmniej 5 mld zł poniżej szacowanej wartości. Dodaje, że Minister Aktywów Państwowych nieprawidłowo sprawował w imieniu Skarbu Państwa nadzór nad procesem połączenia tych spółek.
Co więcej nie dysponując wystarczającymi przesłankami przedłożył Radzie Ministrów wniosek o wyrażenie zgody na fuzję i to w trybie nadzwyczajnym, uniemożliwiającym jakąkolwiek dyskusję na ten temat na posiedzeniu rządu.
Czego zdaniem NIK nie zrobił Jacek Sasin? Lista jest niezwykle długa. Oto, co zarzucają mu kontrolerzy:
Poniedziałek to ostatni dzień urzędowania Daniela Obajtka na stanowisku prezesa Orlenu. Jego era w Orlenie zakończy się o północy. Wbrew pozorom odwołanie Obajtka przez radę nadzorczą odbyło się na jego warunkach. Odwołali go popierający go ludzie, uprzedzając nieco fakty.
Wszyscy pamiętamy, jak Daniel Obajtek zapowiedział, że w razie przejęcia władzy przez rząd Donalda Tuska, sam odejdzie ze stanowiska prezesa Orlenu. Nie zrobił tego.
Zamiast złożenia dymisji oświadczył, że "oddaje się do dyspozycji rady nadzorczej". A ta go odwołała. Termin odwołania Obajtka był zaskakujący. Przecież walne zgromadzenie w Orlenie i dopięcie przejmowania władzy nad koncernem odbędzie się dopiero we wtorek 6 lutego.
Obajtek został więc de facto odwołany "przez swoich". Ale wbrew pozorom to nie jest dla niego najważniejsze. W ten sposób zagwarantował sobie milionową odprawę. Danielowi Obajtkowi należy się odprawa tylko w przypadku jego odwołania z pełnionej funkcji członka zarządu. W przypadku rezygnacji nie dostałby ani grosza.