Nikogo nie dziwi widok budynków w trakcie konstrukcji. Co innego, gdy taki szkielet przyszłego wieżowca czy bloku stoi w niezmienionym stanie kilka lat… albo nawet dziesięcioleci. Porzucone konstrukcje potrafią stać jak widma w środku dużych miast. Wiele z nich zostało niedawno usuniętych, inne nadal czekają na szczęśliwe zakończenie. Przypominamy historię kilku z nich.
Reklama.
Potocznie na takie porzucone albo zawieszone w piekle deweloperki budynki mówi się "szkieletory". To nazwa, którą spopularyzował niesławny wieżowiec Unity Tower w Krakowie. Przez ponad 40 lat straszył swoją nagością, nim odmienił się jego los. Chociaż o nim sobie też powiemy, większość bohaterów tego artykułu nie miała takiego szczęścia.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia", "Po ludzku o ekonomii" i "Koszyka Bagińskiego" możesz oglądać TUTAJ.
Nowe życie najsłynniejszego Szkieletora z Krakowa
Budowa zaczęta w 1975 roku, wznowiona w 2016 roku i ostatecznie ukończona cztery lata później. Przez 45 lat jeden z najwyższych w Krakowie budynków widniał w świadomości mieszkańców jako Szkieletor,z wielkiej litery. Jego konstrukcję wstrzymano z powodów ekonomicznych ledwie 4 latach. Próbom jego zagospodarowania trzeba poświęcić oddzielny artykuł, aby zmieścić prawie pół wieku historii.
To jedyny z omawianych tutaj budynków, który doczekał się szczęśliwego zakończenia i nowego życia w 2020 roku. Ta niesławna wizytówka Krakowa znajduje się niedaleko ronda Mogilskiego, przy ul. Lubomirskiego 20 i obecnie nie zostało w niej nic z dawnego straszydła. Obecnie nazywa się Unity Centre i 92-metrowy wieżowiec pełni rolę biurowca.
Co o nim myślą osoby tam pracujące? Zapytałem jednego z pracowników, którego firma przeniosła tam siedzibę po otwarciu.
Ponowna budowa rozpoczęła się 30 marca 2016 roku. Generalnym wykonawcą została firma Strabag z kontraktem na kwotę 380 mln zł. Pierwotnie miał być budynkiem Naczelnej Organizacji Technicznej.
24-letni szkieletor z Warszawy
Stolica potrafi być prawdziwą skarbnicą dla miłośników urban exploring, czyli urbexu, zwiedzania ruin i porzuconych budynków. Dla reszty Polaków szkieletory w Warszawie raczej nie są powodem do dumy, a w najlepszym wypadku najwyżej do pełnego politowania śmiechu.
Pierwszy z dwóch omawiany tutaj straszy 24 lata na rogu ulic Sobieskiego i al. Sikorskiego. Pozwolenie na budowę wydano w 2000 roku, a działka przechodziła z rąk do rąk. Prace wstrzymano w marcu 2008 roku, gdy budynek osiągnął wysokość ośmiu pięter. Miał być hotelem, może biurowcem, a został płachtą reklamową.
Sprawdza się w tej roli wyśmienicie, większego billboardu ze świecą szukać w stolicy. A przestrzeń na parterze nadaje się, aby zwinąć tam starsze materiały reklamowe i wpakować inne śmieci. Ja znalazłem w środku żeliwną wannę.
Ogląda go codziennie masa stołecznych kierowców. Szczególnie teraz, gdy w okolicy trwa remont i korki w godzinach szczytu są gwarantowane. W połączeniu z pracami drogowymi, gdy jeszcze gorące słońce wypędza ludzi w cień, szkieletor tworzy scenerię rodem z filmu postapokaliptycznego.
Jego właścicielem była spółka Hotel Systems, własność krakowskiego dewelopera Salwator. Wedle planów z 2007 roku, byłby to 4-gwiazdkowy hotel za 30-40 milionów euro. Budowę wstrzymał kryzys na rynku i bankructwo Hotel Systems w 2011 roku.
Syndyk próbował sprzedać budowlę za 21 mln zł, a ostatecznie stanęło na 9,9 mln. Kupiła go spółka APP, również powiązana z deweloperem Salwator. Jak podaje portal Warszawa Nasze Miasto,inwestycji wygasło prawomocne pozwolenie na budowę. Budynek przy Sobieskiego jest również obecnie wyższy, niż przewidziany plan zagospodarowania przestrzennego, ale budowę można dokończyć. Jeśli jednak deweloper zdecyduje się zrównać szkieletora z ziemią, będzie musiał w to miejsce postawić budynek nie wyższy niż 25 metrów.
Cristall Ofice na Sielcach
Drugi budynek jest nieco młodszy, bo ma "tylko" 13 lat, znajduje się niedaleko poprzedniego. Biurowiec Cristall Office miał powstać przy Bobrowieckiej 11. Pracę nad inwestycją spółki Insbud ruszyły w 2011 roku, a powstrzymały je, klasycznie, kłopoty finansowe. Porzucony projekt stał się atrakcją dla miłośników miejskiej przestrzeni, a dla lokalnych mieszkańców, niestety, źródłem zakłóconego spokoju.
Budynek ma 50 metrów i jest obecnie dwa razy wyższy, niż dopuszczalny plan zagospodarowania przestrzennego. W 2022 roku nieruchomość została sprzedana Supernova Development Group, która powołała do zajęcia się byłym Cristall Office spółkę Bobrowiecka Tower. W 2023 roku do warszawskiego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego wpłynęły dwa wnioski o przeniesienie pierwotnej decyzji o pozwoleniu na budowę, obie sprawy są w toku ze względu na nieuzupełnienie braków formalnych.
Jak w kwietniu bieżącego roku ustalili dziennikarze Radia Zet, trwają prace nad przebudową tego szkieletora, ale podstawową przeszkodą jest jego nieszczęsna wysokość, na którą urzędnicy z Mokotowa wydali wcześniej zgodę. Więc sobie tak stoi w otoczeniu ukończonych budynków, a pusty plac budowy (nie licząc urzędujących tam strażników) intensywnie zarasta chwastami.
O kolejnych urokliwych straszakach w Warszawie przeczytacie w sąsiedniej redakcji naTemat, gdzie możecie zapoznać się z historią biurowca spółki EuRoPol Gaz oraz nieukończonego bloku mieszkalnego przy jednym z największych centrów handlowych.
Wrocławski raj dla graficiarzy
Wrocławski szkieletor przy ul. Kolejowej został rozebrany w 2017 roku. W ubiegłym pojawiła się zaś informacja, że obecny właściciel pustej działki, firma Develia, zbuduje tam hotel. Plany się zmieniały, miał powstać biurowiec, ale ostatecznie to miejsce zdaje się nadal nawiedzać duch nieszczęsnego budowlanego upiora, bo mimo pozwolenia na budowę, wstrzymano inwestycje. Za przyczynę podano trudną sytuację na rynku.
A czym był betonowy moloch przy ul. Kolejowej 8-10? Oprócz tego, że ukochanym miejscem dla wrocławskich graficiarzy, miał być parkingiem wielopoziomowym z pomieszczeniami biurowymi obok. Zaczął powstawać w 2000 roku, ale konstruujące go przedsiębiorstwo Jedynka upadło cztery lata później. Pracę nad nim ustały jeszcze w 2001 roku! Budynek przez 16 lat trwał nieukończony, niszczał i może wyglądem nie zachęcał, ale dostarczał dużo przestrzeni dla ulicznej sztuki.
Nim nieruchomość trafiła w do Develii, również przechodziła z rąk do rąk. Jest to wspólny mianownik wielu takich historii, chyba że akurat danego budynku nikt nie chce. Jak było z kolejnym naszym bohaterem.
61-metrowy upiór z Sosnowca
On zakończył swój żywot z hukiem w 2016 roku. W teorii był Centrum Farmaceutyczno-Diagnostycznym Śląskiej Akademii Medycznej i powstawał od 1977 roku. 61-metrowy, 11-piętrowy wieżowiec przy ul. Ostrogórskiej 26 musiał powstawać w mękach, pracę spowolnił stan wojenny i kryzys ekonomiczny, a w stanie surowym został oddany dopiero po 15 latach. Nigdy nie został wykorzystany, bo… przestał być potrzebny.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Wydział miał mieć w nim swoją główną siedzibę, tymczasem w 1980 roku pozyskał budynek na Pogoni przy ul. Narcyzów 1. Porzucony szkieletor zaś miał służyć jako maszt dla operatorów sieci telefonii komórkowej.
Śląski Uniwersytet Medyczny próbował pozbyć się wstydliwego straszydła, ale jak to w historiach nieudanych inwestycji bywa, brakowało chętnych. Podjęto więc decyzję o jego wyburzeniu, zakończonym 17 listopada 2016 roku wysadzeniem w powietrze.
To jest taki wieżowiec, który długo stał pusty i straszył w samym centrum miasta. Było tam trochę samobójców i miłośników urbexów. A potem został wyremontowany, jest piękny, biały i mam tam biuro. Śmiejemy się, że pracujemy w wieży księżniczki. Wiem za to, że inwestor nie dostał zgody na remont ostatniego piętra Szkieletora. Ale wszyscy cieszyliśmy się na nową miejscówkę.