Rozpoczął się szczyt grupy G20 w Rio De Janeiro. Rozmowy dotyczą m.in. "podatku od bogatych", który mógłby przynieść nawet 250 miliardów dolarów rocznie, pobieranych od prawie 2800 miliarderów na całym świecie. Jak wojna w Ukrainie i wybór Trumpa wpłyną na rozmowy o walce z głodem?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tegoroczny szczyt G20 odbywa się pod przewodnictwem Brazylii. Jego główne cele skupiają się na trzech obszarach: walce z głodem, nierównościami i ubóstwem; zrównoważonym rozwojem oraz reformach globalnego systemu zarządzania – w szczególności takich organizacji jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Światowa Organizacja Handlu.
Na założenia wpływają jednak silnie wydarzenia na scenie globalnej: wojna w Ukrainie i wybór Donalda Trumpa na następnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Konferencja najbogatszych gospodarek na świecie, w skład których wchodzi 19 państw, Unia Europejska i Unia Afrykańska rozpoczęła się dzisiaj (18 listopada) i będzie trwała 2 dni.
Czytaj także:
Napięcia geopolityczne i koniec z miałką retoryką
Tegoroczny szczyt G20 nie obywa się bez kontrowersji. Największe dotyczą trwającej wojny w Ukrainie – chwilę przed zjazdem przedstawicieli państw grupy, jeden z jej najbardziej prominentnych członków – Stany Zjednoczone, ponownie wezwały do silnego poparcia Ukrainy w walce z rosyjską inwazją.
Joe Biden zaakceptował użycie amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu w ramach terytorium rosyjskiego. Zgoda, która już niedługo może zostać cofnięta przez nową administrację, ma również znaczenie symboliczne.
Ma być jednoznacznym sygnałem poparcia dla broniącej się Ukrainy.
Jest on szczególnie ważny dla szczytu G20. Retoryka komunikatów formułowanych przez liderów najbogatszych państw spotkała się bowiem z surową krytyką w trakcie ubiegłego szczytu w New Dehli. Wówczas państwa członkowskie, choć wyraziły gotowość poparcia dla Ukrainy, nie określiły Rosji jako strony w pełni odpowiedzialnej za konflikt.
Czytaj także:
Już teraz dostajemy pierwsze informacje, że tegoroczne noty mają znacząco się różnić od miałkiej retoryki zeszłorocznego szczytu. Choć istniał szkic komunikatu sformułowany przed rozpoczęciem oficjalnej części szczytu, ma zostać teraz zmieniony w obliczu ostatnich wydarzeń w Ukrainie.
Pierwotnie nota miała zawierać dość ogólne wezwania do negocjacji pokojowych, ale niedzielny atak lotniczy na Ukrainę miał jednak wpłynąć na część przedstawicieli państw, którzy wzywają do zmiany retoryki na bardziej surową w stosunku do Rosji.
Opodatkować bogatych!
Z kolei forsowany przez tegorocznego przewodniczącego szczytu, prezydenta Brazylii Luiza Inacio Lula da Silvę, program opodatkowania najbogatszych, spotyka się z silną krytyką. Według da Silvy, projekt podatku ma pomóc w walce z pogłębiającymi się nierównościami społecznymi na świecie, ale również wesprzeć działania przeciwdziałające kryzysowi klimatycznemu.
Co to za program? Opracowany przez francuskiego ekonomistę Gabriela Zucmana plan zakłada wprowadzenie podatku w wysokości 2 proc. od całkowitej wartości netto najbogatszych – ale nie ich rocznego dochodu. Obejmowałby więc on nieruchomości, udziały w spółkach i inne inwestycje. Zucman oszacował, że 0,01 proc. najbogatszych płaci podatki wynoszące zaledwie 0,3 proc. swojego majątku.
Czytaj także:
Choć procentowo rozwiązanie wydaje się nawet nieśmiałe, sytuacja zmienia się, gdy policzymy potencjalny przychód, jaki mogłoby generować. Nowy podatek mógłby przynieść do 250 miliardów dolarów rocznie od prawie 2800 miliarderów na całym świecie. Budżet ten miałby być przeznaczony na walkę ze zmianami klimatu i nierównościami społecznymi, szczególnie w państwach rozwijających.
Program krytykują jednak niektóre kraje członkowskie G20, przede wszystkim Stany Zjednoczone.
Nieskuteczni, ale wciąż najwięksi
Krytycy szczytu G20 podkreślają, że zazwyczaj formułowane na nim deklaracje nie oferują skutecznego mechanizmu ich wdrażania. Ale szczyt bywa dobrą okazją na zacieśnienie relacji dyplomatycznych państw, między którymi występują w ostatnim czasie napięcia czy oziębienie stosunków.
Dobrym przykładem jest tutaj dzisiejsze spotkanie premiera Wielkiej Brytanii z prezydentem Chin. Keir Starmer spotkał się z Xi Jinpingiem po 6 latach od ostatniego spotkania najważniejszych przedstawicieli rządów dwóch państw.
Z kolei deklaracje formułowane w ramach szczytu spotykają się z krytyczną reakcją po stronie grup nacjonalistycznych w państwach członkowskich. Te krytykują przeznaczanie funduszy na walkę z globalnymi problemami, preferując skupianie się na lokalnej gospodarce.
Czytaj także:
Tę zasadę wyznaje również przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych – Donald Trump, który stanie się liderem najważniejszego państwa grupy jeszcze przed następnym szczytem. Wówczas dynamika G20 może ulec wyraźnej zmianie, po pierwsze ze względu na jednoznacznie krytyczny stosunek Trumpa do instytucji ponadnarodowych.
Po drugie może on wpłynąć znacząco na stosunki między państwami grupy, odkąd należy do grona pochlebców Władimira Putina, jednocześnie krytykując Chiny i zapowiadając dalsze podatki na eksport z kraju.