
Po ponad pięciu dekadach krążenia wokół Ziemi radziecka sonda Kosmos 482 – relikt zimnowojennego wyścigu kosmicznego – zbliża się do końca swojej kosmicznej tułaczki. Wszystko wskazuje na to, że fragment tego nieudanego urządzenia badawczego jeszcze w tym tygodniu wejdzie w ziemską atmosferę. Choć precyzyjne miejsce i czas deorbitacji pozostają nieznane, istnieje realna możliwość, że spektakularne zjawisko rozegra się nad Polską.
Sonda Kosmos 482 została wystrzelona przez Związek Radziecki 31 marca 1972 roku w ramach programu Wenera, którego celem była eksploracja Wenus. Miała dostarczyć na powierzchnię planety lądownik z zestawem instrumentów badawczych.
Kosmiczna misja, która nie doszła do skutku
Jednak awaria rakiety – prawdopodobnie spowodowana uszkodzonym timerem – sprawiła, że misja zakończyła się niepowodzeniem jeszcze przed opuszczeniem ziemskiej orbity. W wyniku usterki silnik górnego stopnia został przedwcześnie wyłączony, a rakieta rozpadła się na cztery części.
Dwie z nich spłonęły w atmosferze w ciągu 48 godzin. Pozostałe dwie – w tym sam lądownik – krążyły wokół Ziemi przez ponad 50 lat.
To właśnie fragment lądownika, zaprojektowany, by przetrwać skrajne warunki panujące na Wenus – gęstą atmosferę i temperatury dochodzące do 500°C – może teraz dotrzeć do powierzchni naszej planety.
Jego wyjątkowo wytrzymała konstrukcja sprawia, że nie musi się całkowicie spalić podczas wejścia w ziemską atmosferę.
Co więcej, jeśli obiekt rzeczywiście zdoła przebić się przez atmosferę, możemy mieć do czynienia nie tylko z widowiskowym przelotem, ale i z realnym zagrożeniem w miejscu jego uderzenia.
Czy sonda może spaść nad Polską?
Zarówno NASA, jak i Polska Agencja Kosmiczna (POLSA), intensywnie monitorują trajektorię sondy.
Według aktualnych szacunków, do ponownego wejścia w atmosferę może dojść w sobotę 10 maja w godzinach porannych. Dokładna godzina i miejsce pozostają jednak niepewne – różne agencje wskazują różne przedziały czasowe, a tzw. "okno niepewności" wciąż wynosi od kilkunastu do nawet dwudziestu godzin.
Według POLSA, trajektoria przelotu sondy dopuszcza możliwość jej deorbitacji nad Polską.
Jak zaznacza Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach", dane obserwacyjne z ostatnich dni zawężają to przypuszczenie. Istnieją dwa możliwe przeloty nad Polską – pierwszy około 6:40 rano (Jelenia Góra – Terespol), a drugi, znacznie bardziej prawdopodobny, około 8:10 (Zielona Góra – Łódź – Włodawa). "Środek okna niepewności przypada obecnie na godzinę 08:07:26, czyli DOKŁADNIE w trakcie tego przelotu nad Polską" – podkreślił Wójcicki.
Nadstawcie uszu
Choć obserwacja przelotu może być utrudniona przez zachmurzenie i opady deszczu, istnieje inna wskazówka – dźwięk.
"Jeśli znajdziecie się w pobliżu wspomnianej trajektorii, zaplanujcie sobie kilkunastominutowy pobyt na zewnątrz i nastawcie uszu! Gdyby sonda weszła w atmosferę nad naszym obszarem, to po kilku minutach najprawdopodobniej usłyszymy głośny huk związany z jej przejściem do prędkości poddźwiękowej w niższych warstwach atmosfery" – radzi Wójcicki.
Kosmiczne śmieci to poważny problem
Kosmos 482 to nie tylko zagadka techniczna i widowisko dla pasjonatów astronomii, ale też symbol narastającego problemu.
Tysiące porzuconych satelitów, fragmentów rakiet i innych śmieci krąży dziś po ziemskiej orbicie, zagrażając zarówno działającym urządzeniom, jak i bezpieczeństwu na Ziemi.
Powrót Kosmosu 482 przypomina, że śmieci pozostawione w przestrzeni kosmicznej mogą wrócić do nas – i to w najmniej spodziewanym momencie.
