Alaksandr Łukaszenka na tle ziemniaków i białoruskiej flagi.
Białoruski dyktator zmienia kryzys żywnościowy w okazję do odchudzania i poprawy diety, którą sam poleca. Fot. Laski Diffusion/Laski Diffusion/East News/Michał Mutor/Agencja Wyborcza.pl/kolaż naTemat

Białoruś zmaga się z niedoborem ziemniaków, które przede wszystkim zostały sprzedane na eksport Rosji. Głos zabrał Alaksandr Łukaszenka z serią dietetycznych porad dla obywateli.

REKLAMA

Po przeprowadzeniu specjalnej kontroli w obwodzie grodzieńskim (inne obwody to ominęło), dyktator ogłosił: kryzysu nie ma. Jednocześnie zachęca obywateli Białorusi, aby trochę odpuścili ziemniaki z diety, bo inaczej "nie będą szczupli".

"Raz w tygodniu, najwyżej dwa razy"

"Jeśli będziemy jeść ziemniaki tak często, jak piszemy w tiktoku, nie będziemy szczupli. Raz w tygodniu, najwyżej dwa. I to pieczone, puree" – radził Łukaszenka, cytowany przez "Fakt".

Oficjalnie kryzys został zażegnany – specjalna kontrola w obwodzie grodzieńskim wykazała, że nowe ziemniaki już rosną. I chociaż problemu ma już nie być, dyktator apeluje do producentów, aby odkładali jak najwięcej kartofli na przyszły rok. Tak na wszelki wypadek. A jak obywatele będą ich jeść mniej, to też więcej będzie można włożyć do rezerwy.

Kryzys żywnościowy na Białorusi

Na początku maja Aleksandr Łukaszenka informował o deficycie ziemniaków, wywołanym wzrostem produkcji, nieopłacalności sprzedaży na rynku krajowym i nadmiernym eksporcie do Rosji.

W obliczu głodu dyktator podjął nawet kroki ku złagodzeniu części sankcji importowych wobec krajów Unii Europejskiej. Te były reakcją na sankcje ze strony UE, które z kolei wywołały kontrowersyjne wybory prezydenckie w 2020 roku, zapewniającymi dyktatorowi władzę.

Źródło: Fakt

Czytaj także: