
Lot Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego odbył się 25 czerwca, po prawie miesiącu przekładania. Teraz jest bohaterem Polski, ale jeszcze przed chwilą był głównie gwiazdą memów, a złośliwości kąsały go jeszcze przed lotem. O tym, skąd bierze się to zjawisko oraz czy rzuca cień na reputację astronauty, rozmawiamy z popularyzatorem nauki Jarosławem Juszkiewiczem.
Jeszcze niedawno mówiło się, że Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie Polakiem który "najwięcej razy nie był w kosmosie". Obsuwy były liczne, ale w końcu się udało -– mamy drugiego w historii Polaka w kosmosie. Misja Ax-4 jak już wystartowała, to wzorowo. Kiedy to piszę, Sławosz Uznański-Wiśniewski z resztą załogi właśnie zmierza na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
W mediach społecznościowych informacje o sytuacji często opóźnianej misji Ax-4 zagłuszały żarty. Krążyły grafiki przedstawiające podstarzałego, czekającego Sławosza; dowcipy o nowych, dziwniejszych powodach obsuwy; "Probierz poleciał pierwszy!"; nawet nasza sąsiedzka redakcja ASZDziennika dorzuciła swoje trzy grosze.
Czy te złośliwości są uzasadnione i zaszkodzą reputacji całej misji? Zdaniem Jarosława Juszkiewicza, popularyzatora nauki i pracownika Planetarium Śląskiego – nie. Ekspert wskazuje, kto naprawdę jest im winny.
***
Sebastian Luc-Lepianka: Czy Polacy potraktowali Sławosza niesprawiedliwie w sieci?
Jarosław Juszkiewicz: Mocno komentowałem w mediach społecznościowych heheszki i robienie memów ze Sławosza. Jestem historykiem i historia lotów kosmicznych uczy nas, że w takich sytuacjach jak ta, czyli społeczny nacisk, należy zapalić czerwone światło.
Dlaczego?
Presja. Nie możemy dopuścić, aby Sławosz i cała misja stali się memem. Pojawia się pytanie, kto powinien się tym zająć? Ludzie tacy jak ja popularyzują naukę, hobbystycznie lub mniej, i działamy dookoła tematu. Ale to POLSA [Polska Agencja Kosmiczna, dop. red] powinna wykazać większą aktywność medialną. Mówię to najłagodniej, jak potrafię.
Co poszło nie tak?
Przed lotem zaczynałem dzień od wejścia na profil Axiom Space na portalu X i w innych nieoficjalnych miejscach, aby się dowiedzieć, czy padł nowy termin. Powinienem dostać taki raport z Polski. Gdzieś to przespano, ale to jeszcze nie jest sytuacja nie do odwrócenia. Potrzeba było informacji. POLSA mogła zrobić konferencję prasową, wykazać aktywność medialną.
Komentarze o to, jakim cudem wiatr wpływa na rakietę i żarty ze Sławosza trochę biorą się z próżni informacyjnej.
Jak?
Kiedy infosfera nie dostaje rzetelnych informacji, to zaczyna się gdybanie. Pojawiają się żarty z obrazem podstarzałego mężczyzny w kasku i rokiem 2038 czy inne memy. Trzeba zrozumieć, niektórzy ludzie tak reagują. Natomiast trzeba się też komunikować i wyjaśniać im, dlaczego tak się dzieje. Że to jest sytuacja normalna, że większość lotów jest przesuwane.
Bo to naturalne w podróżach kosmicznych, prawda?
Presja społeczna, polityczna czy gospodarcza wielokrotnie mściła się na nas. W 1967 roku była katastrofa Sojuza, gdzie zginął Władimir Komarow. Kolejna w latach 70., a potem Challenger w 1986 roku. Jego misję przekładano kilka razy i do tego stopnia, że raz jak załoga była w wahadłowcu, to musiała go opuścić.
Przesunięcia lotu Sławosza były znakiem, że SpaceX i Axiom Space dbają o pasażerów. Nie można dopuścić, by coś poszło nie tak.
Ale obecnie brakuje polityki informacyjnej, to na pewno.
Myślisz, że wpływa to na Sławosza?
Oczywiście, że pewnie czyta media społecznościowe. I może go to denerwuje. Myślę też, że jest bardziej skupiony na misji i nie patrzy na to.
Aktywność medialna bardzo wzrosła przed lotem.
Jeśli chodzi o loty kosmiczne, to miłość mediów jest bliska nienawiści. Przypomina mi to historię z kosmicznym teleskopem Hubble. Wysłano go za ogromne kwoty, a na wielkim ekranie miało być pokazane na żywo jego pierwsze zdjęcie. I wyszło rozmazane. Schrzanili jedyną rzecz, której nie powinni. W Stanach pojawiło się określenie "to Hubble something".
Kilka misji później, kiedy go zreperowano, wszyscy zachwycili się zdjęciami. Wydaje mi się, że mamy tutaj podobną sytuację.
Skąd to się bierze?
Wynika to trochę z napięcia, wysokich oczekiwań. Ale kiedy Sławosz już wróci, to proszę mi uwierzyć, że ci sami ludzie, którzy teraz się śmieją, będą pchać się o selfie czy autografy.
Z tym że teraz mamy czasy mediów społecznościowych. Opinie i żarty przenoszą się szybko.
Uważam, że są one krzywdzące dla Sławosza. Znam go osobiście, to jest facet mega skupiony na misji i świetnie sprawdzi się jako popularyzator nauki, kiedy już wróci. Ta sytuacja po jego powrocie nie będzie miała żadnego znaczenia. Będzie odebrana prędzej jako "tyle się naczekał, ale wreszcie poleciał".
A jak było z pierwszym Polakiem w kosmosie, Mirosławem Hermaszewskim?
Sławosz zabiera plakat z jego wizerunkiem na ISS. Dzisiejsze czasy różnią się mocno, ale jest jakaś analogia. Hermaszewski miał lecieć wcześniej w marcu, ale w biurze politycznym Związku Radzieckiego ktoś sobie przypomniał, że będzie dziesiąta rocznica interwencji w Czechosłowacji. W związku z tym na jego miejsce wsadzili Czecha, Vladimira Remka, wymyślając, że Hermaszewski ma chore migdałki i serce. On się z tym nigdy nie pogodził do końca.
Ale jeszcze był jego dubler, astronauta rezerwowy Zenon Jankowski. Na wszelki wypadek z nim również wydrukowano plakaty. Większość poszła na przemiał, ale o ostatnie sztuki zabijają się kolekcjonerzy. Zrobili też znaczki pocztowe.
Czy POLSA wyciągnie lekcję z lotu Sławosza?
Agencja powinna być nieco bardziej aktywna, więcej pisać… może nie o tym, co Sławosz zjadł na śniadanie. Brakuje mi polityki medialnej, zarządzania sytuacją kryzysową.
Mamy do cholery drugiego Polaka w kosmosie. Nie ma czego się wstydzić, należy się cieszyć.
