Podatek od Facebooka ma tam ograniczyć "plotkowanie" i podreperować budżet państwa. Kuriozalny pomysł

Mariusz Janik
Płatny Facebook? Portale społecznościowe to przekleństwo każdej władzy – wiele mogli by o tym opowiedzieć Ukraińcy, Irańczycy czy Chińczycy. Im bardziej zamordystyczny rząd, tym bardziej ma ochotę założyć kaganiec na portale umożliwiające niekontrolowaną komunikację obywateli. Specyficzny sposób, żeby zrobić to w aksamitnych rękawiczkach znalazł właśnie rząd Ugandy.
Uganda chce opodatkować dostęp do mediów społecznościowych. Fot. 123rf.com
Facebook, Skype czy WhatsApp to pierwsze z brzegu przykłady mediów społecznościowych, które wpadły w oko urzędnikom prezydenta Yoweriego Musaveniego. Kontrolowany przez niego parlament w błyskawicznym tempie przyjął w tym tygodniu ustawę, która nakłada na każdego z użytkowników mediów społecznościowych podatek rzędu 200 szylingów ugandyjskich (około 20 groszy) dziennie za korzystanie z tego typu usług.

Nowe przepisy miałyby wejść w życie już w lipcu. Władze podkreślają, że ustawa ma na celu poprawę stanu finansów publicznych (rząd chciałby też pobierać 1-procentowy podatek od mobilnych transakcji finansowych) – i rzecz jasna, kategorycznie odcinają się od oskarżeń o próbę zakneblowania ust opozycji. Brytyjski dziennik „The Guardian” podkreśla jednak, że już marcu prezydent Museveni poganiał resort finansów, by w ten sposób ograniczać liczbę krążących po sieci „plotek”.


Przepisy są sformułowane na tyle ogólnie, że trudno też powiedzieć, jakie będą kryteria ich stosowania – jak i w stosunku do kogo będą stosowane oraz jak zbierany będzie podatek. Ugandyjscy opozycjoniści spekulują, że bezpośrednią przyczyną wprowadzenia regulacji mogła być skuteczna – i zaskakująca dla władz – kariera polityczna miejscowego piosenkarza, Bobiego Wine'a. Krytyczny wobec utrzymującego się przy władzy od 32 lat Museveniego artysta dostał się do parlamentu mimo szykan ze strony urzędników, głównie dzięki zmasowanej kampanii online. W trakcie kampanii prezydenckiej dwa lata wcześniej Museveni prewencyjnie zablokował dostęp do mediów społecznościowych w kraju.

Podatek wydaje się być niezbyt dotkliwy – w ciągu miesiąca podatek mógłby urosnąć do równowartości kilku złotych. Ale w realiach Ugandy jest to już kwota niemała, również z technologicznego punktu widzenia, gdyż mieszkańcy tego kraju wykupują dostęp do sieci pod postacią niewielkich paczek danych, za które płacą średnio 500-1000 szylingów.