"W Polsce czeka się na potknięcia innych". Rafał Brzoska analizuje przyczyny swoich kłopotów
W Polsce czeka się na potknięcia innych – podsumowywał szef Integera Rafał Brzoska w wywiadzie opublikowanym w weekend na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”. Opowiadając historię swoich sukcesów, a przede wszystkim porażek, biznesmen ubolewał, że nad Wisłą wciąż „przedsiębiorca jest nazywany wyzyskiwaczem”.
Rzecz jasna, chodzi przede wszystkim o rywalizację z Pocztą Polską, która – przynajmniej w powszechnym mniemaniu – wpędziła twórcę paczkomatów w kłopoty. – Działaliśmy w określonym reżimie prawnym, wierząc, że przepisy są równe dla wszystkich – kwituje Rafał Brzoska. – Nie tylko obniżyliśmy ceny dla konsumentów, ale zmusiliśmy konkurencję do poprawy jakości świadczonych przez nią usług – podkreśla.
Problem w tym, że wchodząc w szranki z Pocztą Polską, szef Integera niechcący wylądował w świecie wielkiej polityki. – Wyobraża pan sobie jakiś inny kraj, w którym decyzja o przyznaniu jednej z firm uprawnień operatora wyznaczonego będzie ogłoszona między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich? Bo stawką jest wygrana kandydata, który należy do tej samej partii politycznej, co minister decydujący o przyznaniu uprawnień operatora wyznaczonego? – pyta retorycznie przedsiębiorca.
Biznesowe plany Rafała Brzoski
– Weszliśmy w biznes ze stroną, która nie realizuje umów. Wygraliśmy przetarg na obsługę przesyłek pocztowych dla administracji rządowej, ale usług nie mogliśmy zrealizować, bo ta sama administracja – mimo 14 przychylnych nam wyroków sądu – nie podpisała z nami umowy – podkreśla. W efekcie na rynku było po staremu, a monopolista (Poczta Polska) podniósł ceny o 50 proc. w dwa lata. – Straciła cała gospodarka. My na dumpingu płacowym straciliśmy niemal 500 mln zł. To była iskra, która wywołała w firmie pożar i spowodowała nasze wyjście z tego rynku. Nie wrócę tam – deklaruje Rafał Brzoska.