Szejkowie kupili w Warszawie ziemię na ambasadę. Są wściekli, bo nie pozwolono im budować

Adam Sieńko
Dyplomaci z Kataru kupili trzy lata temu działkę przy ul. Pięknej w Warszawie. Do tej pory nie wbili jednak łopaty w ziemię, bo po fakcie okazało się, że konserwator zabytków i naczelna architekta miasta nie zgadzają się na budowę nowej ambasady.
Katarczycy kupili przy ul. Pięknej w Warszawie ziemię, na której chcieli zbudować ambasadę (zdjęcie poglądowe). 123rf.com/Fabio Formaggio/zdjęcie seryjne
Katarczycy chcieli postawić nową ambasadę między ambasadą Kanady a nowym gmachem komisji sejmowych – pisze „Gazeta Wyborcza”. W sierpniu 2015 roku kupili ten teren od spółki Yours Investment, należącej do Tomasza Gudzowatego.

Brak pozwolenia na budowę
Byli przekonani, że prawa do działki nabywają wraz z pozwoleniem na budowę. Okazało się jednak, że pozwolenie, owszem jest, ale dotyczy tylko pawilonu z galerią sztuk. O stawianiu ambasady mowy nie było. Robotnicy wycięli więc tylko część drzew i prace stanęły.

Do całej sprawy wmieszał się również konserwator zabytków, Michał Krasucki i naczelna architekta miasta, Marlena Happach. Oboje zgodnie twierdzą, że „pozostawienie zieleni to odpowiedź na potrzeby społeczne”, a obecny charakter działki jest zgodny z jej przedwojennymi założeniami.


Katarczycy nie są z takiego obrotu sprawy zbyt zadowoleni. Jeżeli w planie zagospodarowania zostanie utrzymany zapis o zachowaniu zieleni chcą wystąpić do warszawskiego ratusza o odkupienie ziemi. A ta, według szacunków podawanych przez GW, ma być warta ok. 16 mln złotych.