Mamy rekord. Tak przerośniętej biurokracji nie ma żaden kraj ani rząd w Europie

Mariusz Janik
W szczytowym momencie, pod koniec ubiegłego roku, rząd Beaty Szydło liczył ponad 120 członków: czegoś takiego Polska – Europa zresztą też – jeszcze nie widziała. To zresztą nie koniec, bowiem od 2015 roku w resortach pojawiło się 1200 nowych urzędników.
Mateusz Morawiecki ograniczył liczbę ministrów i wiceministrów, ale nadal ma ich w gabinecie ponad setkę. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
O liczbę ministrów i wiceministrów na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza zapytał w Sejmie poseł Krzysztof Brejza. Odpowiedział mu minister KPRM, Grzegorz Schreiber. Z udzielonych przez niego informacji wynika, że pod tym względem rekordzistami są rządy Prawa i Sprawiedliwości, zarówno w latach 2005-2007, jak i po 2015 r.

Najbardziej „odchudzony” był gabinet Włodzimierza Cimoszewicza – zasiadało w nim 14 ministrów i 63 wiceministrów. AWS rozbudował nieco tę strukturę, po czym – w 2001 r. – SLD ponownie ją zredukował.

Rekord padł pod koniec 2017 roku
Aż nadszedł 2005 rok – po raz pierwszy liczba ministrów przebiła pułap 20, by w 2007 r. sięgnąć 21, uzupełnionych 89 zastępcami. Donald Tusk do pewnego stopnia ograniczył tę strukturę: do 18 ministrów i 80 „wice”. Od 2015 r. karuzela mianowań znowu ruszyła – w styczniu 2016 r. ministrów było 23, plus 93 zastępców.


Pod koniec ubiegłego roku było 20 ministrów i 101 zastępców. Mateusz Morawiecki te struktury ograniczył odpowiednio do 21 i 83, czyli poziomu mniej więcej z czasów Donalda Tuska.

W cieniu gabinetowych roszad nieubłaganie rośnie za to liczba urzędników pracujących dla resortów państwa. Jak szacował w lipcu dziennik „Fakt”, od czasu zwycięstwa PiS w wyborach, zatrudnienie w ministerstwach wzrosło o niebagatelne 1200 osób – co dotyczy przede wszystkim resortów gospodarczych i ministerstwa finansów.