Informatyk w świecie mody. Dzisiaj sklepy odzieżowe projektują specjaliści od IT

Marcin Długosz
Narzekajcie na kolejki w sklepach. Złośćcie się na opieszałych kasjerów. Przeklinajcie bałagan na półkach, na których “nic nie można znaleźć”. Za jakiś czas będziecie mogli co najwyżej ponarzekać na źle zaprogramowanego chatbota sklepu, źle dopasowaną elektroniczną metkę, albo niezbyt dokładnego drona-dostawcę. Cyfrowa rewolucja w sprzedaży detalicznej przyspiesza tempa.
W firmach odzieżowych kariera dla specjalistów od IT stoi otworem Fot. materiały prasowe
Amazon otworzył niedawno sklep bez kas, od kilku lat testuje też dostawy za pomocą dronów. W Polsce LPP wdraża system RFID, czyli tzw. elektronicznych metek. Powoli zacierają się też granice pomiędzy sklepami stacjonarnymi i wirtualnymi.

Omnichannel: must have sezonu
Choć sklepy stacjonarne raczej nie znikną z ulic, to jednak coraz większa rzesza klientów wybiera wirtualny „window shopping” zamiast tradycyjnego przeglądania witryn sklepowych. Porównywanie cen poszczególnych kolekcji i wyszukiwanie najkorzystniejszych okazji cenowych w sieci, albo zamawianie ubrań online i odbieranie ich w sklepie stacjonarnym – to nowy zakupowy standard.

Podobnie jest zresztą z możliwością bezpłatnego i szybkiego zwrotu, nie tylko wadliwych sztuk odzieży, ale i takich, które z jakichkolwiek względów po prostu nam „nie leżą”.

Wyraźnie widać, że strategia omnichannel, czyli integracja online’owych i offline’owych kanałów sprzedaży, to konieczność. Z opublikowanego w zeszłym roku przez Knight Frank raportu „Omnichannel po polsku” wynika, że opcję „click&collect”, oferuje ponad połowa dużych sieci detalicznych obecnych w centrach handlowych. Jak szacują same firmy, opcję odbioru zamówionego towaru w sklepie stacjonarnym wybiera nawet połowa konsumentów, korzystających ze sprzedaży online.

W skrajnych przypadkach integracja sklepowego realu i wirtualu może pójść inną drogą – taką, na której nadal będą stały sklepy z pełnym zaopatrzeniem, ale niewymagające bezpośredniej obsługi.
Fot. materiały prasowe
“Collect” bez “click”
W przypadku sklepów spożywczych przyszłością może okazać się format wdrażany przez Amazon. Amerykańskie przedsiębiorstwo na początku tego roku otworzyło swój pierwszy sklep Amazon Go. Nie uświadczymy w nim ani kolejek, ani kasjerów. Nie ma również kas, bo wszelkie płatności dokonywane są za pośrednictwem dedykowanej aplikacji.

Procedura zakupowa wygląda więc następująco: przed wejściem do sklepu skanujemy telefon z aplikacją i dajemy “znać”, że “logujemy się” w sklepie. Następnie napełniamy koszyk, tak jak zawsze, a kiedy już znajdziemy wszystkie produkty z listy - wychodzimy. Należność zostanie odliczona z naszego konta na Amazon.

Amazon GO, umiejscowiony w siedzibie głównej firmy w Seattle, jest naszpikowany inteligentnymi kamerami i czujnikami, dzięki czemu system wie, kiedy rzeczywiście wyjdziemy z produktem poza próg sklepu, a kiedy w ostatniej chwili jednak się rozmyślimy i zostawimy bułkę albo ser na półce.

Proces wdrożenia takiego rozwiązania zajął Amazonowi niemal dwa lata – informacja o “sklepie, w którym się nie płaci” została ogłoszona już w 2016 roku. I choć na razie “Go” ma tylko jedną placówkę, to trudno przesądzać, że jego potencjał pozostanie niewykorzystany. Kasy samoobsługowe czy multimedialne stanowiska do zamawiania, ustawiane w restauracjach typu fast-food, to już żadna nowość.

Efekty cyfrowego przeobrażenia w handlu detalicznym są więc mocno widoczne. A właściwie mogą być, pod warunkiem, że wszystkie elementy technologicznej układanki będą ściśle pasować do realiów analogowej rzeczywistości.

Beneficjentami rewolucji technologicznej - po stronie producentów - zostaną więc tylko te marki, które dostosują się do oczekiwań najbardziej wymagających klientów - takich, którzy zamawiając towar w internecie, chcą mieć go u siebie tak samo szybko, jak gdyby sami zdejmowali go z fizycznej sklepowej półki, a wchodząc do “bezgotówkowego” sklepu – chcą mieć pewność, że kamery i skanery nie zrobią im niechcący manka na koncie.

Choć za bezgotówkowymi kasami przyszłości nikt nie będzie stał, to jednak stworzenie oprogramowania do nich to praca dla sztabu programistów.
Fot. materiały prasowe
Własna “stajnia IT” gwarancją sukcesu
Potencjał związany z cyfryzacją sprzedaży otwiera rynek dla firm, projektujących rozwiązania dla każdego, kto tylko chce wprowadzić swój biznes na wyższy poziom technologiczny. I choć outsourcing usług IT to dla wielu mniejszych firm idealne rozwiązanie, to jednak trudno wyobrazić sobie, że projekty na miarę Amazon GO są zlecane “zewnętrznie”.

W Polsce własną informatyczną stajnię rozbudowuje LPP. Grupa odzieżowa posiada sklepy internetowe na 11 rynkach. W ogłoszonych niedawno celach strategicznych spółka zakłada, że do roku 2021 udział e-commerce w całkowitej sprzedaży wyniesie 20 proc. Dzisiaj udział ten kształtuje się na poziomie 8,7 proc.
Nad utrzymaniem, rozwojem i modernizacją infrastruktury e-sklepów, ale również nad wdrażaniem technologii w sklepach stacjonarnych oraz projektowaniem dedykowanych dla LPP rozwiązań np. w obszarze logistyki, pracował do tej pory sztab 350 specjalistów od IT. Niedawno pojawiła się informacja, że zespół powiększy się o kolejną setkę „technologicznych”.

Pytanie, czy tak duża rozbudowa działu IT ma rację bytu w firmie, która owszem, z innowacji korzysta, ale czy tak naprawdę nie mogłaby zlecić ich przygotowania firmom zewnętrznym? Jak przekonują przedstawiciele LPP, decyzja o tworzeniu rozwiązań na miejscu, ma bardzo konkretne uzasadnienie biznesowe. Spółka zakłada, że na przestrzeni kolejnych trzech lat, przychód wypracowany m.in. dzięki wdrożeniu nowoczesnych rozwiązań IT sięgnie 10,5 mld zł.

LPP wychodzi z założenia, że osiągnięcie tak ambitnego celu jest uzależnione od dwóch czynników: tworzenia rozwiązań skrojonych dokładnie na miarę potrzeb potencjalnych klientów poszczególnych marek, oraz prędkości, z jaką będą realizowane i wdrażane innowacje. Konsekwentne poszerzanie zespołu dedykowanych specjalistów ma być gwarancją stałego, ale i szybkiego rozwoju przedsiębiorstwa.
Fot. materiały prasowe
Technika w modzie, czyli Fashion Tech
Obawa, że koszty utrzymania tak rozbudowanego działu mogą się nie zamortyzować, jest w przypadku LPP nieuzasadniona. Grupa realizuje średnio około 70 projektów rocznie — od najprostszych po takie, które wymagają nakładów pracy liczonych w tysiącach roboczogodzin. Wspomniany wcześniej e-commerce to tylko jedna z odnóg działalności, nad którą pieczę sprawują specjaliści z działu IT.

Całość działań związanych z wdrażaniem innowacji LPP realizuje pod hasłem „fashion tech” – założeniem, w myśl którego nowe technologie mają znajdować zastosowanie na każdym etapie produkcji oraz dostaw odzieży: poczynając od projektowania, przez logistykę, na obsłudze posprzedażowej kończąc.

Firma rozbudowuje więc m.in. działy Business Intelligence oraz Software Development Support. Poszukuje również specjalistów, którzy pomogą rozwijać dział systemów logistycznych, a także dział projektów i wdrożeń. Zatrudnienie w LPP znajdą więc analitycy biznesowi oraz systemowi, a także analitycy SAP oraz Sharepoint, JAVA Developerzy, PHP Developerzy, czy testerzy automatyczni i manualni.

Wśród przykładów innowacji, które dzisiaj usprawniają działalność firmy, LPP wymienia aplikację Store Vision pozwalająca na kontrolowanie dostępności produktów w sklepach czy autorski system alokacji umożliwiający zindywidualizowany dobór asortymentu przez każdy z salonów.

LPP z reguły bazuje na autorskich rozwiązaniach IT, a jeśli już korzysta ze sprawdzonych rozwiązań - personalizuje i modyfikuje spektrum ich działania do potrzeb firmy. Tak jest obecnie z systemem „elektronicznych metek” działających w oparciu o technologię RFID.

Biorąc pod uwagę, że każdego dnia na strony sklepów poszczególnych marek grupy wchodzi ponad milion osób, podczas wyprzedaży jednocześnie obsługiwanych bywa około 40 tys. wirtualnych klientów, a magazyny LPP może jednego dnia opuścić nawet 1,5 mln sztuk odzieży, możliwość identyfikacji pojedynczych rzeczy wydaje się zadaniem o tyle niezbędnym, co skomplikowanym.

Wspomniany system RFID, zarządzany za pomocą stworzonej przez LPP aplikacji umożliwia „śledzenie” produktów w całym łańcuchu dostaw. To nie jedyne zastosowanie etykiet przesyłających fale radiowe. Skanowanie rzeczy opatrzonych elektroniczną metką może znacznie ułatwić proces zakupowy - ekspedient wyposażony w odpowiednią aplikację bez problemu odnajdzie pomiędzy wieszakami czy nawet innymi sklepami rzecz, którą sobie upatrzyliśmy.

Przykład inteligentnych metek to tylko jeden z sygnałów, które świadczą o postępującej cyfryzacji sklepów. Patrzcie uważnie - będzie ich więcej z dnia na dzień.

Artykuł powstał we współpracy z LPP.