Huawei odskoczył iPhone'owi i Samsungowi. Ten telefon to bestia i piękna w jednym

Konrad Bagiński
Czy naprawdę robi takie świetne zdjęcia? Na serio ładuje się pół godziny? Tak. Na dodatek jest po prostu śliczny. To jeden z niewielu telefonów, które przyciągają wzrok swoim eleganckim designem.
Huawei Mate 20 Pro robi zbliżone jakościowo zdjęcia nocne, co P20 Pro Foto: Konrad Bagiński / INNPoland.pl
Fani Samsunga i Apple pokrzykują, że nowy Huawei Mate 20 Pro to taka zrzynka z flagowców tych właśnie marek. Cóż – zaokrąglony ekran nie jest czymś specjalnie nowym. Samsung zdążył nieco wcześniej pokazać swój telefon z czterema „lufami” aparatu głównego na pleckach. Ale zrobił to rzutem na taśmę. Mate 20 Pro ciągle ma tylko 3 aparaty.

Pokazany 16 października w Londynie Mate 20 Pro jest reklamowany jako najpotężniejszy smartfon w historii. Oczywiście historii Huawei. O ile poprzedni flagowiec, czyli P20 Pro był i ciągle jest telefonem niemal idealnym acz niezbyt wyróżniającym się z tłumu, to Mate 20 Pro wygląda jak milion dolarów. No, może bardziej jak tysiąc euro – bo mniej więcej w tych granicach kształtuje się jego cena. Auć.


Jak działa Mate 20 Pro?
Znakomicie, to szybki i dobry smartfon. Pod zaokrąglonym ekranem pracuje nowy ośmiordzeniowy procesor Kirin 980. Produkowany jest w 7-nanometrowym procesie litograficznym. W praktyce oznacza to ponoć, iż jest o 20 proc. bardziej wydajny i o 40 proc. mniej się grzeje. I faktycznie – to się sprawdza. Nowy Mate działa piekielnie szybko i nie płonie w dłoniach, nawet gdy wykonujemy wiele czynności naraz.
Nowy Mate ma możliwość ładowania bezprzewodowego, w promocji będzie sprzedawany ze specjalną podstawkąmat. prasowe
W Huawei Mate 20 Pro zainstalowano moduł LTE, który umożliwia transfer danych z prędkością do 1,4 Gb/s. Maksymalna przepustowość przy korzystaniu z sieci wi-fi wynosi z kolei 1,7 Gb/s. W obu przypadkach są to obecnie najlepsze osiągi na świecie.

Wspomnijmy o całkowitych nowościach i o tym, jak działają. Przede wszystkim mamy teraz do dyspozycji szerokokątny obiektyw. I faktycznie działa on świetnie.

Wbrew pozorom to ważna nowość. Ile razy na zdjęciu nie zmieściły się wszystkie osoby? Ile razy fotka żony pod zabytkiem mogła przedstawiać albo żonę na tle ściany, albo zabytek i żonę wielkości mrówki?

A propos mrówek: ten sam obiektyw nadaje do zdjęć w trybie makro. Można go zbliżyć do mikroskopijnego obiektu – na przykład mrówki – na odległość 2,5 centymetra. To na tyle blisko, żeby zobaczyć jej wkurzony pyszczek w całej okazałości, sfotografować i wydrukować w formie wielkiego plakatu. I to działa znakomicie.

Można też sfotografować jedzenie a odpowiedni algorytm sprawdzi co to jest, ile tego jest i powie, ile to ma kalorii. Robi wrażenie.

Pierwsze testy w warunkach bojowych pokazują, że Mate 20 Pro robi zbliżone jakościowo zdjęcia nocne, co P20 Pro – a to jedna z największych zalet tego smartfona. Reasumując: jeśli chodzi o zdjęcia, to nowy Huawei naprawdę wymiata i potwierdza świetną opinię o tej marce „fotograficznej”. A wspomaganie zdjęć przez sztuczną inteligencję pozwala nam nie skupiać się na szczegółach technicznych, tylko robić świetne zdjęcia.

Nie zapomnieli o filmach
W skrócie: kręcicie film telefonem i po wybraniu odpowiedniej funkcji możecie w czasie rzeczywistym podbić jedne barwy lub postaci. Czyli rozmyć tło wokół kogoś, albo sprawić, że na nagraniu wszystko będzie czarno-białe – oprócz błękitnej sukienki twojej żony. Serio – to działa.
Nowością jest czytnik linii papilarnych umieszczony w ekranie.Foto: Konrad Bagiński / INNPoland.pl
Na dodatek jest tu funkcja AI Spotlight Reel wyszukuje nagrania ze wspólnym motywem i automatycznie generuje 10-sekundowe sekwencje, wykonane w całości z najlepszych ujęć.

Prąd to podstawa
Największy krok Huawei zrobił w kwestii zasilania. Nowy Mate ma możliwość ładowania bezprzewodowego, w promocji będzie sprzedawany ze specjalną podstawką. Prawdziwym hitem jest fakt, że energia może płynąć w obie strony. Czyli można podładować jeden telefon od drugiego, po prostu je do siebie zbliżając. Da się też podładować inne sprzęty – np. słuchawki.

Szef Huawei, Richard Yu zebrał gromkie brawa, gdy opowiedział o tej możliwości ze sceny w Londynie. A nie zdążyły jeszcze umilknąć wcześniejsze, które były reakcją na nową ładowarkę sieciową. To potwór, który w pół godziny dostarcza telefonowi aż 70 proc. mocy. Pół godziny ładowania i mamy energię na cały dzień – bo bateria o pojemności 4200 mAH starcza naprawdę na długo.

Nowością jest też czytnik linii papilarnych umieszczony w ekranie. Nie w całym, w jednym miejscu – jego znalezienie nie nastręcza trudności, bo po poruszeniu telefonem, miejsce, gdzie trzeba przyłożyć palec, delikatnie się podświetla. Z drugiej jednak strony rozpoznawanie twarzy użytkownika działa na tyle szybko, że przyciskanie palca do ekranu wydaje się przesadnym wysiłkiem.

Na dodatek to wszystko świetnie wygląda. Zaokrąglone rogi, zaokrąglone brzegi, szklana obudowa, delikatnie perforowana na pleckach, bardzo ładne kolory. Wyróżnia się z tłumu, ale elegancją, a nie ekstrawagancją.
Huawei Mate 20 Pro wyróżnia się z tłumu, ale elegancją, a nie ekstrawagancją.mat. prasowe
Co nowego w Huawei?
Wraz z nowym Mate 20 i Mate 20 Pro, chińska firma pokazała wersję oznaczoną symbolem X. To po prostu większy telefon o przekątnej 7,2 cala. Ma nowatorski system chłodzenia, wykorzystujący grafen i komorę parową. Zapewnia ponoć 70-krotną poprawę wydajności w porównaniu do konwencjonalnych systemów chłodzenia.

Nawet podczas długotrwałego korzystania z gier, pozostaje chłodny w dotyku. A do gier jest wprost stworzony – wejdzie na rynek nieco później, ale z opcjonalnym panelem, który przekształca go w konsolę do gier.

Cena Mate 20 to 2999 zł, a Mate 20 Pro – 4299 zł. Przy zakupie Mate 20 Pro klienci otrzymają bezprzewodową ładowarkę 15 W i kartę pamięci NM 128 GB, a wybierając Mate 20 – opaskę ze słuchawką Huawei TalkBand B3 lite .

Mate 20 i Mate 20 Pro dostępne będą w trzech kolorach: czarnym, niebieskim i Twilight.