AI, efekt bokeh, nakładki 3D. Dziś nie musisz się nagimnastykować, żeby zrobić sobie dobre selfie

Dawid Wojtowicz
Mieć smartfona i nie zrobić selfie to tak, jakby kupić komputer i nigdy nie wejść do internetu. Krótko mówiąc, zmarnowany potencjał. Choć moda na robione telefonem zdjęcia portretowe trwa nieprzerwanie, metody uwieczniania własnego oblicza nie stoją w miejscu. W konkursach piękności miłośników ''słitfoci'' wspiera bowiem oprogramowanie.
Huawei Mate 20 lite to następca ulubionego smartfonu Polaków. Dzięki sztucznej inteligencji AI Beauty pozwala tworzyć selfie, których nie powstydzimy się na Facebooku czy Instragramie Zrzut ekranu z YouTube / Huawei Smartphones
Bądźmy szczerzy – nikt nie wrzuca do social media selfików, nie myśląc o swoim wizerunku. Selfie to nasz portret i tak jak kiedyś pozujący malarzom wielcy tego świata chcemy wyjść na nim jak najlepiej. Jeszcze kilka lat temu trzeba było sporo nagimnastykować się, żeby idealnie dobrać wszystkie parametry aparatu. Dziś strzelanie selfie idzie jak po maśle.

Wszystko dzięki już nie raczkującej, a nabierającej rozpędu sztucznej inteligencji. Swoją siłę AI czerpie z algorytmów uczenia maszynowego. Przekładając to pojęcie z żargonu informatycznego na bardziej ludzki język, mowa o systemach, które po pierwsze rozpoznają obrazy, a po drugie analizują je i szkolą się, jak być dobrym fotografem.

Kiedy zatem znowu najdzie nas ochota na cyknięcie sobie ''fotki z rąsi'', wyposażony w AI smartfon rozpozna naszą twarz i uruchomi odpowiedni tryb fotografowania. Innymi słowy, dobierze ustawienia w taki sposób, abyśmy nie mieli powodów do wstydu. To nie wszystko, bo dodatkowo upiększy zdjęcie, robiąc z nas bardziej fotogeniczne okazy.
Sztuczna inteligencja ustawiająca najlepsze parametry pod selfie to wyróżnik Huawei Mate 20 lite, który w Polsce zadebiutował 10 wrześniaHuawei
Najnowszą wizytówką tej technologii – i mówimy tu o opcji, która znajduje się w zasięgu ręki szarego selfiefana – jest AI Beauty. Fokusujący się na rysach autoportrecisty specjalny algorytm – zastosowano go w m.in. smartfonie Huawei Mate 20 lite, czyli sukcesorze szalenie popularnego w Polsce Mate'a 10 – bazuje na rozpoznawaniu twarzy 3D.

Korzystający z AI Beauty użytkownik smartfonu nie musi więc zaprzątać sobie głowy takimi technikaliami jak ostrość, nasycenie kolorów czy redukcja szumów. I to nawet w sytuacji, gdy warunki oświetleniowe nie są wymarzone do rytuału selfie. Większość związanej z nim pracy bierze na siebie bowiem smartfonowe oprogramowanie.

Rzecz jasna oko ''wirtualnego fotografa'' na nic się nie zda bez podpory w postaci profesjonalnego narzędzia pracy tj. aparatu prima sort. Przedni aparat wspomnianego już następcy ulubionego smartfonu Polaków korzysta z podwójnych obiektywów (24 i 2 Mpix). Wszystko to sprawia, że w swojej klasie (półka cenowa – 1599 zł) uchodzi za mistrza selfie.
W swojej klasie Huawei Mate 20 lite powinien przypaść do gustu miłośnikom selfieHuawei
W sztuce fotografowania własnej osoby sukces determinuje to, co widać na pierwszym planie. Selfie, które stanowi przecież wyrażenie własnego ''ja'', powinno więc naturalnie wyostrzać atuty fotografowanej osoby, odciągając przy tym uwagę od tego, co widnieje w tle. I ta właśnie filozofia myślenia zrodziła styl zwany efektem bokeh.

Zapożyczone z języka japońskiego ''bokeh'' oznacza tyle, co ''rozmycie''. Tak określa się specyficzne rozmycie tła w fotografii za sprawą głębi ostrości. Dzięki temu zabiegowi wykonane zdjęcia twarzy wydają się bardziej ''żywe''. Ostatnimi czasy na Instagramie wśród amatorów selfie zapanowała moda na fotki właśnie z efektem bokeh.
Efekt bokeh stał się modny wśród twórców selfie. Do zdjęcia dodamy go za pomocą aparatu 20 MP + 2 MP w modelu Huawei Mate 20 liteHuawei
W ''świątyni słitfoci'', jak nazywany jest popularny fotograficzny serwis społecznościowy, profile zarówno gwiazd wielkiego ekranu, jak i zwykłych zjadaczy chleby, zalewają zdjęcia z kremowym rozmyciem tła lub usłaną charakterystycznymi ''bąbelkami'' oprawą. Nic dziwi więc, że od producentów coraz częściej słyszymy: ''tym smartfonem zrobisz selfie z efektem bokeh''.

Dla wielu domorosłych fotografów pstryknięcie sobie fotki nie kończy jednak sprawy. Między wykonaniem selfie a wrzuceniem go na Insta czy Face'a jest bowiem jeszcze miejsce na jego obróbkę. Pod tym względem telefony starszej generacji nie miały wiele do zaoferowania poza przycięciem, obróceniem czy rozjaśnieniem.

Dziś niekoniecznie trzeba zgrywać fotograficznej kolekcji na dysk komputera i odpalać zainstalowanego tam Photoshopa, żeby podrasować upatrzone zdjęcie. Oprogramowanie nowoczesnych aparatów w smartfonach pozwala pododawać całkiem sporo animowanych efektów do selfie i to zakręconych w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Smartfon Huawei Mate 20 lite daje niemało możliwości obróbki wykonanego zdjęciaHuawei
Do wzbogacania zdjęć o tzw. dynamiczną nakładkę 3D służy chociażby technologia Qmojis 3D AI. Dzięki niej można projektować spersonalizowane pliki GIF, a następnie dzielić się swoimi wytworami wyobraźni w mediach społecznościowych. Jeśli taka wola, to choćby i z żabą na twarzy. Jak to powiadają, co komu w duszy gra.

W tym wszystkim najważniejsza jest świadomość, że choć sztuczna inteligencja i inne funkcje w smartfonach ułatwiają życie, to nie muszą zastępować człowieka. Jeśli ten ma chęć zgłębić arkana fotografii cyfrowej, zawsze może wrzucić tryb manualny i samemu poeksperymentować. W końcu kto powiedział, że jest jeden sposób, by zostać królem/królową Instagrama.

Artykuł powstał we współpracy z Huawei