Stewardessa wygrała z LOT-em. Każdy z członków zarządu musi zapłacić 5 tys. zł kary
Monika Żelazik, szefowa związku zawodowego w LOT, została bezprawnie zwolniona z pracy – orzekł sąd. W efekcie każdy z 5 członków zarządu firmy musi zapłacić karę w wysokości 5 tysięcy złotych. Spółka odwołała się od tego wyroku.
Chodzi o ironicznego maila, jakiego stewardessa wysłała lotniczym związkowcom. Użyła w nim mało roztropnego, ale wyraźnie przesadnego sformułowania.
– My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną! Ostatecznie powstańcy warszawscy byli gorzej przygotowani, byli rozproszeni, a trzymali się tyle dni... – napisała w mailu.
Trudno przypuszczać, by ktoś wziął to na poważnie, ale Żelazik naprawdę została oskarżona przez prezesa spółki o działalność terrorystyczną. Skierował on nawet stosowne zawiadomienie do prokuratury. Dziś przedstawiciele LOT twierdzą, że taka sytuacja nie miała miejsca.
W każdym razie to po jego wysłaniu, Monika Żelazik została wyrzucona z pracy. Zgodnie z porozumieniem zarządu spółki i związków została z powrotem przyjęta i wypłacono jej zaległe pensje, pisze Wyborcza.pl.
Za jej zwolnienie ukarano właśnie zarząd spółki. Firma złożyła zażalenie na ten wyrok.