Słynny bokser odda bezdomnym 10 mln dolarów, które dostał za walkę. Jego tłumaczenie to czyste złoto
Tyson Fury to zdecydowanie największy ekscentryk wśród bokserów ze światowego topu. Przed walką o pas mistrzowski z Deontay'em Wilderem pięściarz zadeklarował, że odda 10 mln, które miał zarobić za pojedynek. Swoją motywację wytłumaczył w jedyny, niepowtarzalny dla siebie sposób.
– Koniec końców nie zabiorę ze sobą pieniędzy do grobu i mogę zrobić dzięki nim coś dobrego i pomóc ludziom, którzy nie umieją sami sobie poradzić – dodał. Pięściarz chce przekazać te pieniądze na budowę domów dla bezdomnych.
Walka o mistrzostwo świata wagi ciężkiej WBC zakończyła się remisem. Fury obijał przez większość rund Wildera, jednocześnie samemu unikając trafień. Jego przeciwnik słynie jednak z piorunującej siły uderzenia (niemal wszystkie pojedynki kończy przed czasem). W 9 i 12 rundzie udało mu się czysto trafić Brytyjczyka i dwukrotnie posłać go na deski. Sędziowie punktowali 115:111 dla Wildera, 114:110 dla Fury'ego i 113:113. Remis oznacza, że tytuł zostaje przy Wilderze, który był jego obrońcą.
Fury szokuje
O Tysonie Furym po raz pierwszy zrobiło się naprawdę głośno, gdy Brytyjczyk pokonał Władmira Kliczkę. Walce towarzyszyło bardzo rozbudowane show. Podczas konferencji prasowej Fury przebrał się za Batmana opowiadając zdumionym dziennikarzom, że chce uwolnić świat „od tego nudziarza Kliczki”.
Prowokacje słowne towarzyszyły również walce z Wilderem. – Myślą, że będą walczyć z jakimś grubym angielskim idiotą. Nie wiedzą, na co się piszą. Wilder popełnił największy błąd w życiu – śmiał się Fury.
Po walce z Kliczką brytyjski bokser wziął sobie dwa lata wolnego od boksu. Jego żona wspominała w wywiadach, że nie dawała mu szans na powrót do sportu. Pięściarz miał wypijać 20 piw dziennie, był uzależniony od narkotyków i przeszedł depresję. Do powtórnej walki o mistrzostwo doprowadziły go pojedynki z Seferem Seferi i Francesco Pianetą w czerwcu i sierpniu 2018 roku.