Wiemy, kto ukradł i udostępnił dane najważniejszych niemieckich polityków. Dwudziestolatek się przyznał

Arkadiusz Przybysz
Dwudziestoletni Niemiec przyznał się do udostępniania w internecie prywatnych danych niemieckich polityków. Choć został zatrzymany, pytania o bezpieczeństwo Niemiec pozostają.
Dwudziestoletni Niemiec publikował dane polityków w internecie Marta Błażejowska / Agencja Gazeta
Niemiecka policja poinformowała o aresztowaniu dwudziestoletniego sprawcy wycieku danych niemieckich polityków. Mają mu zostać postawione zarzuty kradzieży danych i nielegalnego ich opublikowania.

– Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów oraz współpracował z policjantami – informują przedstawiciele policji podczas konferencji prasowej.

Zdaniem policjantów sprawca wycieku działał sam i jak na razie nie ma dowodów na to, by w sprawę zamieszani byli obywatele innych państw. Jego motywacją miała być wściekłość na dziennikarzy i osoby publiczne. Policja twierdzi, że nic nie wskazuje na to, że miał on jakiekolwiek motywacje polityczne.


Ta ostatnia informacja jest bardzo ciekawa, ponieważ ofiarą ataku padli politycy wszystkich partii oprócz Alternatywy dla Niemiec (AfD) - antyunijnej, antyimigranckiej partii konserwatywnej. Partia podejrzewana jest od dłuższego czasu o kontakty ze środowiskami neonazistowskimi oraz była obserwowana przez niemiecki kontrwywiad.

O kulisach zatrzymania pisze serwis Zaufana trzecia strona. Podkreśla on, że mężczyzna wpadł, ponieważ opowiadał o szczegółach włamania innym osobom. I choć korzystał z szyfrowanego komunikatora, numer telefonu, na który zarejestrowano konto w komunikatorze, był zarejestrowany na niego.

Jak donoszą przecieki medialne, tożsamość sprawcy była znana w ciągu 48 godzin od momentu poinformowania o wycieku. Było jednak za późno na cofnięcie jego skutków. Niemiecka policja informowała, że dane były usuwane zaraz po tym, jak służby powzięły informację o wycieku.

Dane niemieckich polityków
Niemiecka gazeta Die Zeit informuje, dane udostępniane były w formie “kalendarza adwentowego”. Od 1. do 28. grudnia na Twitterze publikowano linki do platformy wymiany danych, gdzie użytkownicy mogli odczytać dane niemieckich polityków.

Śledztwo od początku było prowadzone tak, jakby sprawca wycieku miał znacznie większą liczbę danych oraz znacznie większą wiedzę, dotyczącą zacierania za sobą śladów.

Nadal pozostaje otwarte pytanie, na ile dane polityków - nie tylko niemieckich, ale również europejskich są bezpieczne. W 2015 roku rosyjscy hakerzy zdobyli przecież grafik prezydenta Obamy, a wyciek prywatnych maili Hilary Clinton mógł, zdaniem części komentatorów, wpłynąć na wyniki wyborów prezydenckich, wygranych przez Donalda Trumpa.