Chaos w ZUS i ministerstwach z powodu hojnych obietnic PiS. „Działamy trochę na oślep”

Patrycja Wszeborowska
Urzędnicy z ZUS i ministerstw już boleśnie odczuwają skutki obietnic wyborczych PiS. Nadchodzące tygodnie oznaczają dla nich wytężone analizy, pracę po nocach i próby ogarnięcia chaosu organizacyjnego pod presją czasu. Trudno się dziwić - w końcu do ostatniej chwili nie wiadomo było, kto dostanie pieniądze, a na przygotowanie dodatkowych środków instytucje mają zaledwie kilka miesięcy.
Hojne obietnice PiS kosztują urzędników wiele stresu i pracy. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Chaos i nerwy
Dwie pierwsze obietnice z koszyka wyborczego PiS mocno odbijają się na nastrojach panujących w ZUS i Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Na barkach obu instytucji spoczywa realizacja sztandarowych punktów nowego programu partii - pierwsza odpowiada za trzynastą emeryturę, druga zajmuje się dodatkowymi wypłatami 500+ na pierwsze dziecko.

Urzędnicy z ZUS przyznają, że działają „trochę na oślep”. – Nie ma szczegółów projektów, nie ma ustawy, do wczoraj nie było wiadomo na dobrą sprawę kto otrzyma pieniądze. A z każdą chwilą pytań o 13-stą emeryturę będzie więcej. Dla nas oznacza to masę pracy, nerwów i walkę do ostatniej minuty – przyznaje w rozmowie z portalem money.pl jeden z pracowników.


Gorączkowe liczenie pieniędzy
Rozmiar obietnicy PiS zaskoczył ZUS. Zaś na jej realizację zakład ma tylko dwa miesiące - dodatkowa emerytura w wysokości 1100 zł ma dotrzeć do emerytów już w maju. Lecz nie tylko ZUS zmaga się z wyścigiem z czasem. Zaskoczone było również Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ponieważ program przedwyborczy był trzymany w tajemnicy również przed ministrami.

Jak podaje serwis, w resorcie trwa właśnie organizacyjny chaos. Błyskawiczne analizy i ogarnianie logistycznego aspektu 500+ na pierwsze dziecko to obecnie codzienność w ministerstwie Elżbiety Rafalskiej. Gorączkowe liczenie jest udziałem również Ministerstwa Finansów, które głowi się, skąd weźmie na to wszystko pieniądze.

Koszt obietnic wyborczych PiS
A liczenia w przypadku tych dwóch obietnic wyborczych PiS będzie dużo. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl pochłoną one aż 30 mld złotych. Nie należy zapominać, że PiS ma do zrealizowania jeszcze pozostałe trzy.

Wiele wskazuje na to, że obietnice nie są elementem jakiegoś szerszego programu, tylko typowym przedwyborczym rozdawnictwem. Beata Mazurek, rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, już dzień po konwencji swojej partii przyznała, że nie ma pewności, iż dodatkowe świadczenia emerytalne będą wypłacane także w kolejnych latach.

PiS podczas konwencji partii oprócz 500+ na pierwsze dziecko i „trzynastkę” dla emerytów obiecał również brak podatku PIT do 26 r.ż, obniżone koszty pracy i wznowienie utraconych połączeń autobusowych.

Skąd rząd weźmie na to wszystko pieniądze? Jak wytłumaczył premier Mateusz Morawiecki, źródła finansowania rząd miałby znaleźć "poprzez dalszą walkę o jak najlepszy system podatkowy, ale również rozwój gospodarczy, poprzez zmniejszenie biurokracji, zmniejszenie kosztów administracji".