Sumienie czy pogarda dla pieniędzy? Burza po słowach premiera o tym, by nie brać 500+
Premier apeluje do zamożnych osób, by nie korzystały z dodatku 500+, jeśli nie potrzebują. Zamożni się dziwią – bo dlaczego mieliby nie korzystać z programu, który jest w założeniu dla wszystkich Polaków? Nie stać nas na to, żeby nie sięgnąć po pieniądze z naszych podatków – mówią.
Z pewnością obracamy się z panem premierem w innych kręgach, bo nie znam wielu osób, które świadomie zrezygnowałyby z pobierania świadczeń zdecydowanie im należnych.
– Dlaczego miałbym nie brać? W końcu jestem sponsorem tego programu, on jest finansowany z moich podatków. Płacę ich dużo, kilka tysięcy miesięcznie. Jeśli mogę otrzymać zwrot choćby części, to zrobię to. Mnie nie stać na to, żeby nie pochylić się po złotówkę leżącą na ulicy – mówi mi znajomy przedsiębiorca.
Sumienie Mateusza Morawieckiego
Daleki jestem od zaglądania w prywatne życie kogokolwiek, nawet premiera. Wiadomo o nim jednak, że ma czwórkę dzieci – pozował z nimi do oficjalnych świątecznych zdjęć. Dwoje jest dorosłych, pozostała dwójka spokojnie kwalifikuje się do programu 500+.
Premier Morawiecki nie deklaruje, czy bierze 500+ na swoje dzieci•Fot. Twitter.com / MorawieckiM
To ich sprawa, ale twierdzenie premiera było wyjątkowo niefortunne. Bo znowu dzieli społeczeństwo, zamiast je scalać. Tworzy się nowy podział. Z jednej strony są ci bogaci, którzy z pogardą mogą odrzucić jakieś drobne od państwa. Z drugiej ci biedniejsi, którym ten dodatek łata domowy budżet.
– Tak, jesteśmy zamożni, jak na polskie warunki. I tak, bierzemy 500 plus na drugie dziecko. Odkładamy na specjalne konto na przyszłość. Te pieniądze nie są nam potrzebne do normalnego funkcjonowania, ale w przyszłości pewnie podzielimy te pieniądze pomiędzy naszą dwójkę dzieci. Zrobią z nimi, co chcą – mówią mi inni znajomi.
Kolejni mają równie ciekawe podejście do tematu.
– Tak, biorę 500 +, ale trochę z przekory. Mamy z żoną trójkę dzieci, nic im nie brakuje. Ale są takie dzieci, którym brakuje sporo, więc większość tych pieniędzy przeznaczamy na cele charytatywne. Jak już są, to niech przynajmniej idą dla naprawdę potrzebujących w domach dziecka czy chorych – mówi mi jeden z kolegów.
W moim otoczeniu znalazła się tylko jedna para, która nie złożyła wniosku. Nie potrafią wyjaśnić, dlaczego.