Ekspert wbija szpilkę w ustawę Morawieckiego o markach własnych. „Ta regulacja nie ma sensu”

Patrycja Wszeborowska
Udział polskiej żywności w sprzedaży detalicznej w Polsce wynosi, według szacunków, ok. 80 proc., a regulowanie tej sprawy ustawowo nie ma sensu – mówi dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner. Tymi słowami odnosi się do propozycji premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie ograniczenia sprzedaży w sklepach markach własnych.
Mateusz Morawiecki zapowiedział, że stworzy ustawę, która ograniczy sprzedaż w zagranicznych sklepach produktów marek własnych. Ekspert twierdzi, że taka regulacja jest bez sensu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ograniczenie sprzedaży marek własnych
Mateusz Morawiecki podczas Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce obiecał - lub zagroził, w zależności od perspektywy - że pomoże polskim producentom w osiągnięciu „przyzwoitej marży”. – Chcemy zaproponować ustawę, która w sposób obligatoryjny i realny obniży możliwość sprzedaży przez sieci wielkopowierzchniowe ich własnych produktów, pod ich własną marką – mówił.

Jednak według Andrzeja Gantnera, dyrektora PFPŻ, taka ustawa nie za bardzo ma sens. – Mamy bardzo dobry rynek wewnętrzny, mamy bardzo lojalnych konsumentów, którzy faktycznie są przyzwyczajeni do kupowania polskich smaków i nie wiem, czy to koniecznie trzeba jakąś specjalną ustawą regulować – zastanawia się ekspert.


Jednocześnie ostrzega, że kraj, opierający swój rozwój na eksporcie żywności, a stosujący takie regulacje, może zepsuć w ten sposób polską gospodarkę żywnościową.

– Jeżeli wszystkie inne kraje będą stosowały takie obostrzenia, będą regulowały sobie w ten sposób rynki, no to łatwo sobie pomyśleć, iż możemy dojść do bardzo nieciekawej sytuacji, że sami odbijemy się od takiego muru jako eksporter – tłumaczy Gantner w rozmowie z PAP.

Czas docenić zagraniczne firmy
Według dyrektora PFPŻ powinniśmy się skupić raczej na tym, czy zagraniczny zakład znajduje się w Polsce, produkuje z polskich surowców, zatrudnia polskich pracowników.

– Może czas najwyższy trochę docenić, że właśnie te firmy, nawet te największe, nie dość, że są w Polsce, nie dość, że płacą podatki w Polsce, wspierają lokalne społeczności, to jeszcze, co najważniejsze, również są częścią eksportu i są firmy, które produkują nie tylko na rynek polski, ale na 70 krajów na świecie, korzystając z polskich surowców, z polskiej siły i z polskich pracowników – wyjaśnia.