Znamy wyniki głosowania PE. "ACTA 2" to koniec internetu, jaki znamy

Arkadiusz Przybysz
Parlament Europejski zdecydował się przyjąć kontrowersyjne przepisy zmian w prawie autorskim. Przeciwko nim są tacy gracze, jak YouTube czy Facebook. Za - klasyczne media, w tym polskie. Przepisy już w tej chwili nieoficjalnie nazywane są ACTA 2.
Europosłowie przyjęli kontrowersyjne przepisy, nieoficjalnie nazwane ACTA 2 JLogan / Wikimedia Commons
Za przepisami głosowało 342 europosłów, przeciwko było 274, wstrzymało się 36. To kolejne głosowanie w tej sprawie w Parlamencie Europejskim. W lipcu tego roku parlament zdecydował się odrzucić przepisy.

Przepisom wówczas sprzeciwiali się rozmaici gracze: od właścicieli dużych platform, takich jak Google czy Facebook, przez portale internetowe, które mogłyby stracić na nowych przepisach, po internautów, którzy mogliby się obawiać znacznie skrupulatniejszego monitorowania ich poczynań w sieci, a także musieliby w znacznej mierze pożegnać się z popularnymi memami.


Nowy akt prawny budzi wiele kontrowersji. Największe kontrowersje budzi art. 11 znany szerzej jako "podatek od linków". Zgodnie z art. 11 planowanej dyrektywy wydawcy będą mogli żądać zapłaty za umieszczenie tego typu materiałów na innej stronie.

Zakażą selfie na stadionie?
Duże kontrowersje wzbudza również artykuł 12a. Mówi o tym, że dzielenie się filmami i zdjęciami z wydarzeń sportowych przestanie być legalne. Niektórzy interpretują to jako zakaz robienia selfie na stadionie Być może, w praktyce regulacja ograniczy się jednak wyłącznie do nielegalnych transmisji całych widowisk, co nie leży w interesie stacji telewizyjnych.

Emocje budzi także art. 13. zobowiązuje serwisy internetowe do wprowadzenia mechanizmów filtrujących treści. Chodzi o to, by zapobiegać sytuacji, w której ktoś w swoich materiałach wykorzystuje utwory, do których nie ma praw.

Przepisy podzieliły internetowe serwisy. Część z nich, takie jak np. cda.pl zdecydowały się wyłączyć swoje usługi w ramach protestu. Inne, między innymi polskie gazety codzienne namawiały do głosowania za.

Problem bowiem w tym, że przepisy są dość niejasne, a ich interpretacja będzie zależała od państw członkowskich. Może to oznaczać, że ostateczna ich wersja będzie się różnić w zależności od tego, gdzie aktualnie będziemy się znajdować.