"Równie dobrze można obiecać, że się wyłączy internet". Minister wpuściła taksówkarzy w maliny

Konrad Bagiński
To żart? To nieporozumienie, tak się nie da zrobić – mówią nam osoby pytane o obietnicę minister Emilewicz, która zobowiązała się do poruszenia na posiedzeniu rządu tematu "czasowego wyłączenia" Ubera w Polsce. Czy minister wiedziała, że to nierealne? A może wyprowadziła taksówkarzy w pole?
Taksówkarze regularnie protestują przeciw Uberowi i innym aplikacjom, domagając się ich delegalizacji. Kwietniowy protest już zakończony, taksówkarze dali się omamić. Nie wiadomo, jak technicznie miałoby wyglądać wyłączenie Ubera i aplikacji do zamawiania Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Uber działa na taksówkarzy jak płachta na byka. Argumentują, że Uber nie płaci podatków i nie musi spełniać wyśrubowanych warunków, jakie są nakładane na nich. To fakt – nie trzeba zdawać egzaminów z topografii miasta, zakładać taksometru czy koguta.

Nie ma wątpliwości, że jest im trudno konkurować, ale też nie robią wiele, by obniżyć ceny czy poprawić jakość usług. Z pewnością umieją protestować, chociaż do ostatniego terminu mieli pecha.

W poniedziałek rozpoczął się strajk nauczycieli i przykrył on protest taksówkarzy. A na dodatek, skoro tysiące dzieciaków nie musiało iść do szkoły, w większości miast panował iście wakacyjny klimat, bez korków i z małym ruchem. Taksówkarze nie zablokowali więc np. Warszawy.


Udali się więc do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Rozwoju, gdzie przyjęła ich minister Jadwiga Emilewicz. Taksówkarzom poszło łatwiej, niż nauczycielom z Beatą Szydło. Po czterech godzinach negocjacji osiągnęli porozumienie z rządem. Aczkolwiek nie da się ukryć, że jeden z punktów porozumienia budzi zdumienie. – Rada Ministrów ma poruszyć między innymi następujące kwestie: czasowego wyłączenia aplikacji służących do zamawiania przejazdów, takich jak Uber, OptiTaxi, Bolt, Numer One, Eco Taxi do momentu uregulowania ich funkcjonowania nową ustawą. Mają być też poruszone sprawy utrzymania egzaminów z topografii, wprowadzenia jednej licencji na podmiot gospodarczy oraz egzekucji obowiązującego prawa w zakresie zarobkowego przewozu osób - powiedział przewodniczący "Solidarności" taksówkarzy Rafał Piotr Jurek.

Akcja "wyłączyć Ubera"
Pytani przez nas specjaliści nie ukrywają zdumienia. Owszem, aplikację da się usunąć ze sklepu z aplikacjami. Może to zrobić albo podmiot za nią odpowiedzialny, albo Google lub Apple, czyli operatorzy sklepów z aplikacjami.

Inna sprawa, że nawet wtedy, wciąż będzie można zainstalować ją z nieoficjalnych źródeł (nie są skanowane pod kątem bezpieczeństwa - zawsze pobierasz na własne ryzyko). A nie od dziś wiadomo, że wystarczy czegoś zabronić, żeby było to jeszcze bardziej pożądane, stąd trudno ocenić, co dałaby taksówkarzom (nawet czasowa) blokada Ubera.

Zaskoczona jest także Anna Streżyńska, była minister cyfryzacji, obecnie prowadząca firmę MC2 Innovations. Podczas rozmowy z nami była przekonana, że musiało dojść do jakiegoś nieporozumienia bądź skrótu myślowego.

– Sam pomysł ingerowania w jakiekolwiek aplikacje organizujące biznes wydaje mi się dość absurdalny. Równie dobrze można obiecać, że się wyłączy internet, oczywiście można blokować porty do serwisu, ale takie arbitralne decyzje bez wykazania podstawy prawnej nie licują z państwem demokratycznym – mówi Anna Streżyńska w rozmowie z INNPoland.pl.

Dodaje, że państwo w takich przypadkach ma tylko jedną możliwość reakcji – regulacyjną. Trzeba byłoby więc uchwalić odpowiednią ustawę, uważając przy tym, by była ona zgodna z Konstytucją, innymi ustawami oraz prawem europejskim. To dość trudne zadanie i z pewnością nie da się go zrealizować w kilka dni.

– Możliwe są wyłącznie regulacje a nie jakieś fizyczne ingerowanie w jakieś aplikacje. Mówimy czysto teoretycznie, abstrahując od kwestii komu to w ogóle miałoby służyć – podkreśla Anna Streżyńska.

Problemy Ubera w Polsce
Rząd już raz planował uderzenie w Ubera. Projekt ustawy o transporcie drogowym wprowadzał konieczność posiadania przez pośrednika wpisu do ewidencji działalności gospodarczej lub posiadania numeru w KRS. Działo się tak pod koniec 2018 roku i sprawa bardzo szybko ucichła – za sprawą Georgette Mosbacher.
Georgette Mosbacher nie zamierza przepraszać za krytykę PolskiFot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Ambasador USA interweniowała w rządzie Mateusza Morawieckiego w sprawie przepisów, które miały zamknąć polski rynek dla Ubera. Zagroziła, że jeśli Uber zostanie wycięty z polskiego rynku, to Polska może zapomnieć o amerykańskich inwestycjach. Temat upadł i już wtedy było pewne, że nie zostanie podniesiony przed wyborami.

A jednak tak się stało. Otwarte pozostaje pytanie, co będzie dalej? Scenariuszy jest kilka. W pierwszym z nich rząd jednak zdecyduje się na wprowadzenie przepisów, które ograniczą lub zablokują działalność Ubera w Polsce i narazi się Stanom Zjednoczonym. W drugim przedłoży interesy z USA nad przyjaźń z taksówkarzami i nie zrobi nic.

Może też dyskutować o zmianach – tak jak z lekarzami i nauczycielami – i grać na zwłokę. Dziś lekarze ostrzegają nauczycieli, by nie wierzyli obietnicom rządu – bo oni do dziś nie zobaczyli grosza podwyżki. Ale żaden ze scenariuszy nie przewiduje "czasowego wyłączenia Ubera", bo to sytuacja kompletnie nierealna.

Wygląda więc na to, że taksówkarze stracą tylko czas. Minister Emilewicz będzie mogła z czystym sumieniem poruszyć temat wyłączenia Ubera na posiedzeniu rządu, dowiedzieć się, że jest to pomysł z gatunku wyssanych z palca i poczekać na kolejny ruch taksówkarzy. A to potrwa...

Reakcja Ubera
Nietrudno się domyślić, że firma nie jest zachwycona pomysłami taksówkarzy i pani minister.

– Uber zmienia sposób, w jaki prowadzi biznes na całym świecie. W Polsce wprowadziliśmy w zeszłym roku szereg zmian wymaganych przez ustawodawcę, takich jak wprowadzenie obowiązku licencji na przewóz osób lub licencji taksówkarskich. Wprowadziliśmy też wiele innowacyjnych rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo użytkowników i kierowców aplikacji, jak chociażby możliwość dzielenia się trasą przejazdu z bliskimi w czasie rzeczywistym – mówi Ilona Grzywińska-Lartigue, Dyrektor Komunikacji w firmie Uber w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

– Projekt ustawy zaproponowany w zeszłym tygodniu, mimo kilku proinnowacyjnych zapisów, ogranicza całą branżę przewozów do taksówek, dając jednej grupie zawodowej szereg przywilejów i eliminuje przewóz osób. Już w tej formie stanowi duże wyzwanie dla naszej obecności nad Wisłą – kwituje.