Berliński park siedliskiem dilerów narkotyków. Zarządca wyznaczył im "różowe strefy"

Konrad Siwik
Berlin nietuzinkowo podszedł do problemu dilerów w jednym z miejskich parków. Wyznaczono tzw. różowe strefy, w których dilerzy będą mogli legalnie wyczekiwać klientów, zamiast ich nagabywać. To nie legalizacja narkotyków, jak zapewniają, a próba wyrwania ich z ulicy - wielu to imigranci szukający azylu, bez pozwolenia na pracę. Ten krok spotkał się z ostrą krytyką.
W berlińskim parku wyznaczono strefy legalnego handlu narkotykami. wikimedia commons - Uli Herrmann
O całej sprawie pisze brytyjski "The Guardian". Park Görlitzer, to temat wieloletnich debat wśród władz Berlina. Popularne miejsce spotkań w modnej dzielnicy Kreuzberg cieszy się ogromnym powodzeniem wśród handlarzy narkotyków.

Zasłynął jako miejsce, gdzie można zdobyć imprezowe utensylia. Nie trzeba ich nawet szukać, dilerzy sami się narzucają. Ta sytuacja nie przypadła do gustu mieszkańcom, którzy boją się o bezpieczeństwo własne i swoich bliskich. Ich zdaniem park powinien być miejscem, gdzie mogą wyjść na spacer z psem lub pozwolić bawić się dzieciom.


Różowe strefy
Jak pisze"The Guardian", wielokrotne interwencje policyjne nic nie wskórały, dlatego zarządca spróbował innego sposobu. Wydzielił specjalne miejsca, w których mogą oczekiwać klientów - tzw. różowe strefy. Cengiz Demirci – zarządca parku – uznał, że pozbycie się dilerów, to walka z wiatrakami. Aby "ograniczyć" ich rozproszenie po terenie parku, postanowił dać im swobodę działania w strefach oznaczonych różowym sprayem.

Różowe strefy mają dać odwiedzającym park pewność, że omijając je, nie będą mieli do czynienia z niebezpiecznymi osobnikami. Dzięki temu nie będą już przez nich zastraszani, a oprychy nie będą już oblegać wejść do parku. – Ta metoda ma czysto praktyczne uzasadnienie – powiedział Demirci lokalnej stacji radiowej RBB – To nie jest tak, że legalizujemy sprzedaż narkotyków. Dodał, że dilerzy w większości to osoby poszukujące azylu, które nie mogą podjąć żadnej innej pracy bez pozwolenia. A na te czekają bardzo długo. Wezwał władze do uporządkowania procedury pozwoleń na pracę, dzięki czemu 90 proc. dilerów - jego zdaniem - sami rzucą handel i zajmą się legalną pracą.

Nie tylko mieszkańcy
Lokalnej policji nie podoba się to rozwiązanie, jej przedstawiciele wskazują, że potrzebna jest stała obecność policji i sprawne sądownictwo, choć te jak dotąd nie przyniosły pożytku. Rozwiązanie nie podoba się także berlińskim politykom. Są oburzeni zaistniałą sytuacją, skupioną wokół miejsca, które od lat sprawia ogromne problemy, a ten krok uważają za zachętę do nielegalnej działalności.